Był rok 1766, gdy z dnia na dzień w Nowogrodźcu spłonął niemal cały klasztor sióstr Magdalenek. Po ugaszeniu ognia siostry wraz z towarzyszącym im proboszczem stanęły przed wielkim wyzwaniem, jakim była odbudowa zgorzałego konwentu. Kobiety postanowiły, że nowy klasztor musi być wybudowany tak, aby jak najbardziej zminimalizować ryzyko pożaru. Sprawa była poważna, bo na przestrzeni ostatniego półwiecza konwent zmienił się w zgliszcza już trzeci raz i lepiej było raz wydać ogromne pieniądze na budowę, rozkładając ją na dekady, niż pozwolić na kolejny atak pożogi.
Nowy klasztor, którego budynki przetrwały aż do dziś, budowano przez przeszło trzy kolejne dekady i wtedy właśnie siostry zakonne zleciły postawienie nowego refektarza, czyli głównej jadalni. Do dziś salę rozświetlają dwa duże okna, a jeśli ktoś otworzyłby kiedyś drzwi prowadzące do głównego krużganka, do sali wpadałby stamtąd silny snop słonecznego światła. Jest to stosunkowo nieduże, symetryczne pomieszczenie, w którym siostry magdalenki spotykały się na wspólnych posiłkach oraz czytaniu Słowa Bożego. Jeśli zakonnice miały gości, refektarz stawał się też salą reprezentacyjną, w której można było ich należycie ugościć, nakarmić oraz napoić.
W 1810 roku klasztor uległ sekularyzacji, a siostry zakonne eksmitowano. Cały kompleks znacjonalizowano, a refektarz na pewien czas opustoszał. Nie trwało to długo, bowiem już trzy lata później w klasztorze miał działać szpital tymczasowy, zajmujący się walką z szalejącym w regionie tyfusem - efektem trwającej właśnie wojny z Napoleonem. Gdy epidemia ustała, klasztor znów opustoszał, jednak dość szybko dawny refektarz został wydzierżawiony miejscowym ewangelikom, poszukującym wtedy dla siebie sali modlitw. Już 11 marca 1821 roku pierwszy nowogrodziecki pastor, Friedrich Gustav Zürn, weteran walk z Francuzami i kawaler Krzyża Żelaznego, mógł tam odprawić pierwsze uroczyste nabożeństwo.
Refektarz pełnił rolę kaplicy przez kolejnych 65 lat, a w pewnym momencie zainstalowano tam niewielki ołtarz i ambonkę. Rosnąca społeczność ewangelicka przestawała się tam jednak mieścić, więc przy ówczesnej Laubanerstrasse (obecna ulica Lubańska) wybudowano nowy kościół, erygowany 10 listopada 1886 roku. Nim to się stało, w refektarzu odprawiono ostatnie, pożegnalne nabożeństwo, po czym parafianie w uroczystym pochodzie przeszli z dawnego klasztoru do swojej nowej świątyni. W dotychczasowej kaplicy zamknięto drzwi i w pomieszczeniu nastała cisza.
Trzy lata później w Berlinie zapadła decyzja, że główny budynek dawnego klasztoru, włącznie z refektarzem, zostanie przeznaczony na ewangelickie seminarium kaznodziejskie. Gmach należało przebudować i wyremontować, co nastąpiło dopiero w latach 1897-1898. Prawdopodobnie w refektarzu nie wprowadzono wtedy jakichś znaczących zmian, ale odzyskał on swoją pierwotną funkcję - tym razem jednak jadalnia służyła klerykom i ich dyrektorowi. Jak wyglądały ich posiłki, tego niestety nie wiemy, bo i o samym seminarium niewiele wiadomo.
W 1934 roku nastąpił przełom - władze nazistowskie wyrzuciły z budynku niechętnego im dyrektora, dr Gerharda Gloegego, i postanowili uruchomić tam własne seminarium. Eksperyment się nie udał, bo nowi, prorządowi klerycy zaczęli organizować w refektarzu (i nie tylko) huczne libacje i trwonili wszystkie pieniądze, przeznaczone na działalność ich szkoły. Koniec końców nawet gestapo uznało, że sprawy zaszły za daleko i zmusiło nową dyrekcję do zamknięcia tego wątpliwej sławy przybytku.
Co się później działo w refektarzu? Na ten moment nie wiemy. Możliwe, że w całym budynku podczas wojny działało niemieckie archiwum kościelne, ale nie jest to informacja pewna, a jedynie dość wiarygodna poszlaka. Gdyby tak w istocie było, refektarz byłby dobrym miejscem na czytelnię akt.
Sala o mały włos uniknęła zniszczenia w lutym 1945 roku, gdy w klasztor uderzył sowiecki pocisk artyleryjski - wybuch wyrwał wtedy dużą dziurę w północno-wschodnim narożniku budynku, blisko refektarza. Sala przetrwała, jednak później przyszedł czas wieloletniego opuszczenia, stopniowych dewastacji oraz najść szabrowników i pijaków, którzy korzystali z całkowitego braku nadzoru nad byłym klasztorem. Jeszcze kilkanaście lat temu z sali "zniknął" prosty kamienny portal z piaskowca, a do dziś na sklepieniu widać ślady po wyrwanych niegdyś kablach.
Dopiero w 2022 roku, gdy cały Klasztor Dusz przeszedł w ręce Fundacji "Twoje Dziedzictwo", w dawnym refektarzu znów zagościło życie. Gdy w klasztorze odbywają się jakiekolwiek wydarzenia kulturalne i artystyczne, refektarz jest żelaznym punktem każdego z nich. Odbywały się tam już zarówno oprowadzania, jak i sesje fotograficzne, a sala ma też za sobą pierwsze prace porządkowe. Życie stopniowo tam powraca i powracać będzie coraz intensywniej, wraz z postępem odbudowy dawnego klasztoru obronnego.
Refektarz klasztorny w roli kaplicy ewangelickiej, rycina z 1886 roku (Archiwum Państwowe we Wrocławiu, Śląski Konsystorz Ewangelicki Prowincji Śląskiej we Wrocławiu, sygn. III/543)
Źródła:
~~Franek napisał(a): Ewangelickie Seminarium Kaznodziejskie nie miało kleryków a studentów na pastorów. Autor artykułu niech się douczy i nie manipuluje terminologią katolicką w kontekście ewangelickim.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).