jaguar44 napisał(a): Zainteresowanym polecam lekturę ustawy o ochronie zwierząt. Jak to było z Tygrysem wklejam mojego posta z dogomanii, Odpowiem Wam, bo widzę, że pełno tutaj nieporozumień i niejasności.Po pierwsze pies był w przechowalni ponad rok, więc było sporo czasu,żeby go wyciągnąć.
z tym się zgadzam
jaguar44 napisał(a): Pani Ania tylko dużo mówi, ale mało robi.Opluwać na forach wyzywając ludzi od troli potrafi jak mało kto.
z tym też się zgadzam
jaguar44 napisał(a): Mogła się dowiedzieć wcześniej, co stało się z Tygrysem, ale nie skorzystała z zaproszenia do Gabinetu na rozmowę.
jeżeli zaproszenie było to powinna była z niego skorzystać. jedynie co mnie zastanawia to, że zaproszenie dostała po eutanazji. dlaczego nie przed? przecież mogła faktycznie "nagrywać" jakiś hotel, szkoleniowca itp. dziwne te "dobre" intencje.
jaguar44 napisał(a): Pies był własnością UM i NIKT nie ma obowiązku tłumaczyć swoich decyzji żadnej Pani Ani czy też Zosi.
nie do końca. miasto jak i ten pies był utrzymywany z publicznych pieniędzy, więc każdy z nas ma prawo wiedzieć na co zostały wydane. nie ważne czy na eutanazje psa, oświetlenie w mieście itd. prawda jest taka, że miasto nie robi łaski i jeżeli ktoś będzie chciał się dowiedzieć ile kosztowała eutanazja, kto ją przeprowadził, kto wydał ocenę skazującą psa na eutanazję i treść tej oceny itp. to urząd jest zobowiązany takich informacji udzielić. to nie był pies urzędniczki!
jaguar44 napisał(a): Pani Ania nie jest wolontariuszem, nie posiada umowy o wolontariat, jedynie porozumienie, które wygasło z końcem roku.
to mało istotne odnośnie tej sprawy, ale tu muszę przyznać, że do bycia wolontariuszem to jej bardzo dużo brakuje.
jaguar44 napisał(a): Nie umniejszam w żaden sposób zasług Pani Ani, ale nie można rozmijać się z prawdą.
też tak myślę
jaguar44 napisał(a): Napisała,że Pan Mirek nie może zająć się na razie psem. Otóż Mirek odmówił pomocy, bo wypowiedział już swoje zdanie na ten temat.
niby gdzie????????
jaguar44 napisał(a): Pisząc, że Tygrys miał zapalenie przestrzeni międzypalcowych i nie otrzymał pomocy, rozmija się z prawdą. Pies otrzymał leki, które podawali mu wyznaczeni do tego pracownicy przechowalni. Na wszystko są stosowne dokumenty opatrzone datą i pieczątką obu stron.A lekarz nie ma obowiązku tłumaczyć się ze swojej decyzji osobom postronnym.
...ale miasto niestety tak. po drugie to dlaczego pracownicy przechowalni mają podawać psu jakieś leki. czy są oni przeszkoleni do tego? to nie jest prywatny pies, aby móc bez odpowiedniego przygotowania podawać lekarstwa itp.
jaguar44 napisał(a): Na koniec wyjaśniam, że u Tygrysa była Pani dr Janeczek, spędziła z psem cały dzień.
i co? każdy dobrze wie, że lekarz podchodzi do wszelkich spraw z poziomu lekarza, a nie psychologa. lekarz dużo szybciej będzie "załatwiać" chciał problem behawioralny środkami farmakologicznymi niż psycholog. wie to każdy zdrowo myślący człowiek. przykładem jest np.
Acepromazyna to środek często przepisywany przez lekarza weterynarii do podawania w pojedynczych sytuacjach lękowych. Jednak jak twierdzi dr Karen Overall: „acepromazyna jest neuroleptykiem, co oznacza, że zaburza ona percepcję. Zadaj sobie sam pytanie, czy utrudnienie percepcji poprawi, czy pogorszy samopoczucie nerwowego lub niepewnie czującego się zwierzęcia. Zawsze pogarsza, a stosując ten środek u wielu , jeśli nie większości psów, zwiększamy ich wrażliwość na burzę. Częściowo wynika to również z tego, że pod wpływem tego środka podwyższona jest wrażliwość na dźwięki”.
Dr Patricia McConnell dokonywała zapisów fal mózgowych psów po podaniu im acepromazyny i mówi: „ich mózgi pracowały z prędkością ponaddźwiękową”. Dlatego, mimo że pies wydaje się przyciszony i spokojny, stan jego umysłu może być całkowicie przeciwny. Acepromazyna czasem także obniża ciśnienie krwi i intensyfikuje zachowania agresywne. Istnieją również odniesienia świadczące o tym, że u bokserów acepromazyna może wywołać arytmię serca, która bywa śmiertelna. Bez względu na rasę Twojego psa, zachowaj ostrożność z tym lekarstwem.,
P. Mirek jest treserem psów, zoopsychologiem i behawiorystą zwierzęcym, który posiada kwalifikacje zawodowe w tych zawodach (były u mnie w rękach!).
cyt. http://www.bolec.info/index.php?op=forum&forum=16&act=showtopic&topic=44606&strona=6
Pani Janeczek (cytat ze strony P. janeczek)
w roku 2000-2001 podczas pobytu w Nowej Zelandii zetknęłam się z terapią zachowań (behawioralną) zwierząt. Tytuł specjalisty uzyskałam po ukończeniu studiów podyplomowych w University of Southampton w Anglii w 2004. Należę do Angielskiego Stowarzyszenie APBC (The Association of Pet Behaviour Counsuellors) Zrzeszającego Behawiorystów zajmujących się terapią Zwierząt. Obecnie prowadzę konsultacje i terapie dot. nieprawidłowych zachowań zwierząt, wykłady dla lekarzy i studentów, jestem autorką publikacji i książek na temat wychowania psa i kota, staram się przybliżyć i pokazać problemy zwierząt, sposoby radzenia oraz zapobieganie takim zachowaniom.
ta pani gdzieś się zetknęła, a następnie zrobiła sobie podyplomówkę. oznacza to, że jest czystą teoretyczką. przynależność do stowarzyszenia zostawię bez komentarza. dlatego, że członkiem tego stowarzyszenia zostaje każdy, kto płaci co rok składkę. książek też nigdzie nie widać tej pani, a najlepsze to jest, że napisała, że ma tytuł specjalisty. Aby być specjalistą w dziedzinie psychologii trzeba być najpierw psychologiem. tak samo jak lekarz weterynarii robi jakąś specjaslizację (chirurgia, psy i koty, itd.). nikt nie jest specjalistą bo się z czymś zetknie itp., więć ściema.
moje pytania są takie: czy jest tak "cienkim" lekarzem, że musi sobie dorabiać w ten sposób (jako psycholog), dlaczego nie odbyła żadnych szkoleń w polsce, jeżeli podyplomówkę robiła za granicą to czy przystąpiła do nostryfikacji dyplomu, aby był uznawany w naszym kraju (jeżeli nie to jej dyplom jest warty tyle co makulatura), czy zajmuje się szkoleniem psów (chodzi o praktykę), czy praktykuje w schroniskach dla bezdomnych zwierząt gdzie trzeba wykazać się wchodząc do boksów itp., jakie testy przeprowadziła ta pani na tygrysie, że wydała taką opinię?
nie wystarczy napisać, że była jakaś P. Janeczek, która we wrocławiu nie jest tak dobrze postrzegana.
jaguar44 napisał(a): Jest na dowód tego materiał filmowy i ocena behawiorystyczna, niestety niekorzystna dla psa.
jeżeli tak dużo wiesz to napisz co było w tej ocenie. jakie testy były przeprowadzane, jaka była ich interpretacja itd.
jaguar44 napisał(a): Po zebraniu wszystkich materiałów Miasto jako właściciel podjęło decyzję o eutanazji psa, moim zdaniem słuszną, czy to się komuś podoba czy nie.
zabrzmiało to tak, że miasto ma monopol na wszelkie decyzje, a my szaraczki mamy siedzieć cicho. niestety nie jestem szarą myszką.
jaguar44 napisał(a): Pies był nieadopcyjny i nigdy takim by się stał.
też jesteś specjalistką/tą w dziedzinie psychologii zwierzęcej?
jaguar44 napisał(a): Zamknięcie w boksie tylko pogarszało jego stan.
i to był główny powód? czyli zrobiliście dla niego lepiej...
jaguar44 napisał(a): Pies został poddany eutanazji w sposób humanitarny.
mam taką nadzieję. jedynie co dla ciebie oznacza, że humanitarnie?
jaguar44 napisał(a): Wyjaśniam to Wam, ponieważ doceniam ogrom pracy, jaki Dogomaniacy wkładają w pomoc zwierzętom.
to fajnie
jaguar44 napisał(a): Żal mi Tygrysa, bo to nie jego wina, że trafiał na nieodpowiednich ludzi i nie zaznał socjalizacji.
czy wiesz, że pies socjalizuje się całe życie - pomijając okres socjalizacji w "szczenięctwie", ten najważniejszy czas.
wybacz, ale braki w socjalizacji to nie jest powód do eutanazji. idąc tym tokiem rozumowania, musieliśmy poddać eutanazji większość psów - każdy ma braki, większe czy mniejsze.
jaguar44 napisał(a): To człowiek go skrzywdził i człowiek wydał na niego wyrok śmierci, ale niestety, nikt nie wyda nikomu psa po to, żeby doszło do nieszczęścia.
dlatego można było cokolwiek zrobić, aby spróbować go wyprowadzić i jeżeli nie następowałaby poprawa, pies zostałby poddany eutanazji. zaraz napiszesz, że kosztowałoby to olbrzymie pieniądze, a ja na to: ile kosztował przyjazd tej pani z wrocławia, następnie pobyt - cały dzień, sporządzenie opinii i materiału wideo, powrót do wrocławia? totalne minimum to z 500 zl. czyli koszt (+,-) dwumiesięcznego szkolenia psa. gdyby nie trzeba było usypiać, dodatkowo zaoszczędziłoby się na eutanazji, a tak zarobili weterynarze "specjaliści", którym w rzeczywistości zależy na zarobieniu kasy - nie zrobili tego gratis, aby nie było podejrzeń. dodatkowo ściągnęli dodatkowego z wrocławia.
jaguar44 napisał(a): Pewnie zaraz mi się dostanie od Pani Ani, ale ktoś jest winny wyjaśnienie Wam, bo prawda wygląda nieco inaczej, niż się ją tu opisuje. Pozdrawiam.
czy do końca prawda? jak widać były inne możliwości, z których nawet nikt nie chciał skorzystać.
osobiście uważam, że P. Janeczek przyjechała jedynie po to, aby wydać niekorzystną opinię dla psa. dlatego, że można było zapytać o taką opinię właśnie P. Mirka, który jak twierdzisz niby gdzieś ją wypowiedział. dlatego przyjazd P. Janeczek mi tu nie pasuje. gdybyście mieli opinię tu na miejscu to po jakiego grzyba sprowadzalibyście kogoś z tak daleka? po co było wydawać dużą kasę na opinię, którą niby mieliście tu na miejscu? to jest ściema, której nie "przełknę".