~aa napisał(a): Dzieci Prometeusza
Z okiem żarliwym, pragnąc celu dopiąć:
[...]
I sąd nasz sprawi, jak sąd ostateczny,
że ten świat stary w gruzy się rozleci;
Wszyscy wiemy, jak wielkie zmiany uczyniło odkrycie ognia. Takie przemiany zawsze nadchodzą, kiedy odkrycie jest tak niezwykłe. Prometeusz cząstkę swej boskości przekazał dzieciom. Każde nowe pokolenie nieustannie zmienia świat i tworzy go według własnych marzeń. To w naszych marzeniach dostrzegamy nowe cele, i nowe drogi do nich. Otwierajmy się na marzenia, tak jak Prometeusz :)
Ile mądrości w Poezji? Ile piękna... Ile prawdziwej miłości zna Poezja? A w Poezji co jest istotne? Język, słowa, magia języka i słów w których zawarta jest jakaś tajemnica nie wypowiedziana wprost :) Czytajmy Poezję... którą z wielką przyjemnością personifikuję pisząc z dużej litery :) Poezja uczy, jak niezwykle istotną sprawą jest słownictwo, pisownia, czystość językowa. Dbajmy więc o swój język w jakim się wypowiadamy, mam na myśli także kulturę słowa.
Ślub Hektora - Safona
Cypr...
przybył posłaniec, prędki, wiatronogi
Idaos, wieść przynosząc dobrą,
która nie tylko w krainie Azji zyskała sławę:
"Hektor z towarzyszami wiozą tu
ze świętych Teb i krynicznej Plakii
młodą czarnooką Andromedę.
Płyną statkami, przecinając słone morze,
a z nimi posag — bransolet złotych misternie
wykonanych, sukien purpurą haftowanych
i srebrnych czar i pamiątek z kości słoniowej".
Tak opowiadał posłaniec. I zerwał się
na równe nogi ukochany ojciec Hektora
i lotem błyskawicy dotarła wieść do miasta,
i bracia zaprzęgli muły
do szybkich wozów z pięknymi kołami,
na które wsiadły kobiety i smukłonogie dziewczyny.
Tylko córy Priama osobne brały wozy.
Mężczyźni konie przywiedli do bojowych rydwanów
przystrojonych, prowadząc z sobą chłopców,
wyruszyli galopem za miasto.
Hektor i Andromeda, bogom podobni,
na rydwanach w otoczeniu ludu dotarli do Ilionu.
A słodkie dźwięki fletów i gitar mieszały się
z bębnieniem kotłów i świętą pieśnią dziewcząt
lecącą pod niebiosa... niczym boska...
Wszędzie, na wszystkich drogach...
kratery, amfory, kadzidła mieszały się
z mirrą i kassją...
Stare kobiety wznosiły radosne okrzyki
na stojąco, a mężczyźni wyprostowani
peanem wzniosłym czcili boga Apollina z lirą,
sławiąc podobnym bogom : Hektora i Andromedę.
Dopisane 09.03.2015r. o godz. 11:00:
Znikomek - Bolesław Leśmian
W cienistym istnień bezładzie Znikomek błąka się skocznie.
Jedno ma oko błękitne, a drugie - piwne, więc raczej
Nie widzi świata tak samo, lecz każdym okiem - inaczej -
I nie wie, który z tych światów jest rzeczywisty - zaocznie?
Dwie dusze tai w swej piersi: jedna po niebie się włóczy -
Druga - na ziemi marnieje. Dwie naraz kocha dziewczyny:
Ta czarna - snu wieczystego na pamięć barwnie się uczy -
Ta jasna - całun powiewny tka dla umarłej doliny.
Którąż z nich kocha naprawdę? Złe ścieżki! - Głębokie wody! -
Urwiska! - Nawoływania! - I znikąd żadnej pomocy! -
I powikłane od lęku, w mrok pierzchające ogrody! -
A w dłoniach - nadmiar istnienia, a w oczach - okruch nocy!
I mgła na ustach dziewczyny, rumianych marzeń rozgrzewką -
A kwiaty wzajem się widzą - a zgony wzajem się tłumią!
Znikomek spożył kęs nieba i miesza złotą mątewką
Cień własny z cieniem brzóz kilku. A brzozy śnią się i szumią.
:)
Dopisane 09.03.2015r. o godz. 11:05:
... jeszcze raz znakomity, mądry Leśmian! :)
Uczta
Nieco drwin i objawień i nieco bezczasu
W mroku czujnych podziemi a uczta gotował
Tak się schodzi samotnych ciżba pogrobowa
Na obrzęd wspólnej ciszy, wspólnego hałasu.
Tu w tym gnieździe, zbyt twardym dla piskląt porodu,
Każdy resztę swych braci wzrokiem niepokoi,
Aby zbadać, czy giną, jak mężom przystoi:
Nie bez szczęku zbroicy i nie bez powodu...
Ci, co wpośród ginących z wytrwałości słyną,
Lubią skrzydłem zaszumieć, jak czarty lub ptaki
I ssąc wargą królewską byle jakie wino,
Zezem duszy pochwycić sen nie byle jaki!
Gdyż oto zachowali przebiegle za stołem
Puste miejsce w nieznacznym na pozór uboczu
Dla gościa, co przybiegnie z wieńcami nad czołem
I rozwidni podziemie błyskawicą oczu!
Znany w gronach aniołów z upojeń i śmiechu,
Tępiciel żmij na słońcu, wesela podczaszy
Szmer pokątny skinieniem swej fletni wystraszy
I przywróci dźwięk czysty wszelakiemu echu.
Znawca uczt doskonałych, przodownik marzenia,
Nie mogąc ucztujących odróżnić od chmury,
Każe dzwonić kielichom godzinę zbawienia
I napełni je winem starym, jak lazury!
Lecz próżno, gdy ich wabi mgła widzeń słoneczna,
Nasłuchują, azali podwojów ościeże,
Ze snów rdzawych zbudzone skrzypną swoje: Wierzę"
Gość nie przyjdzie a uczta dla smutnych zbyteczna...