~aa napisał(a): :)
[...]
Nie ma strzelca. Panna płacze.
Zanim minął mleczny dzień,
idzie panna modrym lasem,
płacząc niesie strzelca cień.
[...]
Dopisane 11.03.2015r. o godz. 22:38:
... i to jest interesujące :)
Dopisane 11.03.2015r. o godz. 22:40:
Oczywiście Leśmian :)
Alcabon
Był na świecie Alcabon. Był, na pewno był!
O brzóz przyszłość wiódł z mgłami walki nieustanne.
Próżnię życia na karku dźwigał z całych sił!
"Tere - fere!" - tak śpiewał,
Gdy się śmierci spodziewał,
Aż pokochał osiadłą na strychu Kuriannę.
Dur go pchał wzwyż po schodach. Dur, na pewno dur!
We łbie miał złote mroczki i srebrne zamiecie,
Gdy wspinając się ku niej, dawał baczny zór
Na czar, co się po cichu
Tak utrwala na strychu,
Jakby miejsca zabrakło gdzie indziej na świecie.
W drzwi uderzył oburącz. W drzwi, na pewno w drzwi!
Ktokolwiek w drzwi kołacze - niech wejdzie i kocha!
Kurianna, jak Kurianna... Śni raczej, niż drwi...
Na barłogu - od środka
Patrzy duża i słodka -
Lgnie do niej ufna ciału koszula - ciasnocha.
Znój mu wargi przynaglił! Znój, na pewno znój!
Szedł do niej po ciemnościach, jak wicher po łanie!
Kto ma oczy - niech widzi! Był ich cały trój:
On i barłóg, i ona,
I wyrychlił ramiona,
By ją porwać na trwałe wbrew światu kochanie!
Biel jej ciała przywłaszczał. Biel, na pewno biel!
A chłonęła go w siebie ciszkiem, jak mogiła,
Poznał, czym jest czar nocy, szept i chętna ściel,
I tak skochał dziewczynę,
Że wołała w mrok: "Ginę!" -
Bo się pierwszej miłości niechcący broniła.
Gil jej w uszach zadzwonił. Gil, na pewno gil!
Tak tętniła krwią śpiewną, tak drżała w głąb chcenia...
Zdzierż szczęście!... Nie zdzierżyła!... Ledwo kilka chwil!...
Nienawykła do czary,
Zmarła z westchnień nadmiaru,
Umierając, nie miała nic do powiedzenia!
Strych zawinił wszystkiemu! Strych, na pewno strych!
Z jego wyżyn dał w nicość nura bezpowrotnie -
Zaśmiał się w samo niebo, a przy ziemi ścichł,
Pilnej śmierci cios tępy
Duszę rozpruł na strzępy,
Aż się z niej wysypały skarby dożywotnie!
Piach się z duszy wysypał! Piach, na pewno piach!
Ten, co w podróż się złoci do zorzy, gdy kona -
Bochen chleba w gwiazd wieńcu - skrót pałacu w mgłach -
Rzęsa Boża - dwie pszczoły -
I trzy z wosku anioły.
Czego tylko nie było w duszy Alcabona!
Był na świecie Alcabon. Był, na pewno był!
O brzóz przyszłość wiódł z mgłami walki nieustanne.
Próżnię życia na karku dźwigał z całych sił!
"Tere - fere!" - tak śpiewał,
Gdy się śmierci spodziewał....
Piach się z duszy wysypał! Piach, na pewno piach!
Ten, co w podróż się złoci do zorzy, gdy kona -
Bochen chleba w gwiazd wieńcu - skrót pałacu w mgłach -
Rzęsa Boża - dwie pszczoły -
I trzy z wosku anioły.
Czego tylko nie było w duszy Alcabona!
:) Alcabon "tere - fere" ;) no to oczywiście Leśmian :)
Leśmian Bolesław
Pszczoły
W zakamarku podziemnym, w mieszkalnym pomroku,
Gdzie zmarły zamiast dachu ma nicość nad głową.
W pewną noc Wiekuistą, a dla nas - Lipcową
Coś zabrzękło... śmierć słyszy i przynagla kroku...
A to - pszczoły zmyliwszy istnienia ścieżynę
Zboczyły do tych pustek jak do złego ula!
Rój się iskrzy tak obco, tak brzęcząco hula.
Że strach w mroku tę jurną ujrzeć pozłocinę!...
A zmarli w zachwyceniu, źrenicę rozwiewną
Przesłaniając od blasku skruszałych rąk wiórem.
Tłoczą się cień do cienia i wołają chórem:
"To - pszczoły! Pamiętacie? To - pszczoły na pewno!"
Przytłumione snem bóle na nowo ich trawią!
Wdzięczni drobnym owadom za zbudzoną ranę.
Z wszystkich sił swej nicości patrzą w skry zbłąkane,
Co wzdłuż śmierci i w poprzek żywcem się złotawią...
Znali niegdyś te cudła złotego pomiotu.
A dzisiaj, zaniedbani w swych mgieł niedobrzysku,
Podziwiają skrzydlatą szaradę rozbłysku
I chyżą łamigłówkę brzęczącego lotu!
Ale drogę powrotną zwęszywszy - w odmęcie
Pszczoły lśnią się gromadą już co chwila rzadszą.
Już - w świat się przedostając, gasną na zakręcie
Już ich - nie ma! A oni wciąż patrzą i patrzą...
:)
Pururawa i Urwasi
Pururawa w godzinie, gdy słońce mgły krasi,
Ujrzał nimfę wód przaśnych - Indiankę Urwasi.
Wynurzyła dłoń z wody, a za dłonią - głowę,
A niedługo - popierśną kibici połowę.
Górowała rozbieżnej pierścieniami fali,
Palcami z lekka pierśnych tykając korali.
Pururawa podpatrzył, jak nieśmiertelniało
Jej obciśle przywdziane powierzch ducha ciało.
Pomiażdżyła mu serce miłości nagłota -
Ją się skradać ku bogu ruchem snu i kota.
Porwał ją w swe ramiona ku warg swych potrzebie.
"Ciebież tulę w objęciu? Odpowiedz, że ciebie!"
Bożym wrzaskiem przeczyła rąk jego przemocy,
Wyrywała się z ramion aż do późnej nocy!
Ale on ją pod leśnym uciszył pagórem,
Wtłoczył żywcem do wora i przewiązał sznurem.
Jak złodziej, pomykając jarami po jarach,
Powrócił do dom z worem wrzeszczącym na barach.
Wiedział, co przyniósł w worze - a i po co - wiedział!
Stał u progu zdyszany - wór mu u nóg siedział.
Świerszcz w chałupie skowronił, jaskólił i brzęczał,
A on stał zadumany, a wór nagle klęczał.
"Wróć mi wolę ruczajną, wróć stawne bezczasy!
Więcej we mnie drga boga, niż dziewczęcej krasy".
"Darmo pragniesz się z wora prośbą wyszeleścić!
Chcę boga, com go schwytał, raz w życiu popieścić!" -
"Cóż ci po tej pieszczocie, co rozkosz przekracza?
Cóż ci po tej rozkoszy, co w otchłań się stacza?"
"Niech się rozkosz odmieni aż nie do poznania,
Już ja nigdy swojego nie wściągnę kochania!"
I wyłonił ją z wora na żądz swych bezdroża:
"Nie masz wokół nikogo, oprócz nas i łoża!"
"Oddam ci wniebowzbitą mych piersi urodę,
Warg mych odwilż różaną i ramion dogodę.
Jeno ukryj w pieszczocie nagość swego ciała.
Abym ludzkich upojeń ja - bóg - nie widziała!"-
Po ciemku barwił łoże we kwiaty i liście,
W ciemnym łożu do niego polgnęła biodrzyście.
Kształt jej wgarniał w objęcia, płonął w jej upale,
A ustami wyławiał dwu piersi korale.
"Kiedyż ty mnie podpatrzysz, jako w ciebie dyszę?"
"Nigdy cię nie podpatrzę! Dość, że dech twój słyszę!"
"Czemuż nie chcesz oczyma wyjść szczęściu na drogę?"
"Po cóż jeszcze mam widzieć to, co kochać mogę?"
"Chciałbym w oczach twych odbić radość, co mózg mroczy!"
"Bądźże mi niewidzialny, póki mam te oczy".
I czuł, w sobie zamilkły, że bogini ciało,
Wieczyściejąc ku niemu, chętnie namdlewało.
I namdlewał z nim razem rozkoszy bezsiłą,
Aż w namdlał w taki bezświat, że go już nie było.
Nie było go na drogach, ni w ukryciu alej,
Ani w nim, ni poza nim, ni bliżej, ni dalej!
Wezbrany poza łoża miłosnego miedzą,
Jeno poił się słodką o sobie niewiedzą.
I tak uczył się nie być od nocy do świtu,
Aż się zbudził przy gwiazdach - bywalec niebytu.
I ujrzał, że bogini, rozkoszą opiła,
W mrocznym łożu jaśnistym kształtem się ciemniła.
"Ciemnij się w moją miłość, rozum mi odbieraj,
Ale w moich objęciach nigdy nie umieraj!"
"Jeno tyle umieram, ile miłość każe,
A spłodzę tobie syna w mych bioder pożarze".
I spłodziła mu syna na polu, w południe,
Kiedy zboże ku słońcu złoci się bezludnie.
"Bogom w oczy wsmucony jestem od spowicia,
A weseli się we mnie życie spoza życia.
Pójdźcie ze mną do lasu nie opodal gaju,
Pragnę zbadać twarz ojców, odbitą w ruczaju.
Jest tam skwar w macierzance i chłód w leśnym dzwońcu,
Spróbujemy we troje zanieistnieć w słońcu".
Poszli za nim do dziwnie ruczajnego lasu,
Gdzie czas szumi wśród liści, a liście wśród czasu.
Poszli w skwar macierzanki, rozpełzłej samotnie,
I zabrnęli w chłód dzwońców - i już bezpowrotnie.
Troje było ich w lesie: dwa i jedno ciało,
Nikt nie wie, co się z nimi stało lub nie stało.
Sekret szczęścia, a przynajmniej spokoju, leży w tym, żeby wyeliminować romantyczną miłość z życia, bo to ona sprawia, że człowiek cierpi. Tak żyje się spokojniej i lepiej się bawi, zapewniam cię."
CNC napisał(a): Sekret szczęścia, a przynajmniej spokoju, leży w tym, żeby wyeliminować romantyczną miłość z życia, bo to ona sprawia, że człowiek cierpi. Tak żyje się spokojniej i lepiej się bawi, zapewniam cię."
temat jest o poezji a nie o romantycznej miłości :)
~aa napisał(a):
temat jest o poezji a nie o romantycznej miłości :)
Tak :)
Ale czy czasami 50% poezji nie jest o miłości? o Kobiecie, mężczyźnie? Romantyczność to też temat? ;)
Dopisane 12.03.2015r. o godz. 10:18:
Romantyczność - Adam Mickiewicz :)
Methinks, I see... Where?
- In my mind's eyes.
Shakespeare
Zdaje mi się, że widzę... gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.
Słuchaj, dzieweczko!
- Ona nie słucha -
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
- Ona nie słucha. -
To jak martwa opoka
Nie zwróci w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.
"Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku!
Ach! i po śmierci kocha!
Tutaj, tutaj, pomaleńku,
Czasem usłyszy macocha!
Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!
Już po twoim pogrzebie!
Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!
Czego się boję mego Jasieńka?
Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!
Twoja biała sukienka!
I sam ty biały jak chusta,
Zimny, jakie zimne dłonie!
Tutaj połóż, tu na łonie,
Przyciśnij mnie, do ust usta!
Ach, jak tam zimno musi być w grobie!
Umarłeś! tak, dwa lata!
Weź mię, ja umrę przy tobie,
Nie lubię świata.
Źle mnie w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie;
Widzę, oni nie widzą!
Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie?
Nie, nie... trzymam ciebie w ręku.
Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku!
Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!
Mój Boże! kur się odzywa,
Zorza błyska w okienku.
Gdzie znikłeś? ach! stój, Jasieńku!
Ja nieszczęśliwa".
Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,
Bieży za nim, krzyczy, pada;
Na ten upadek, na głos boleści
Skupia się ludzi gromada.
"Mówcie pacierze! - krzyczy prostota -
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi,
On ją kochał za żywota!"
I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze.
"Słuchaj, dzieweczko!" - krzyknie śród zgiełku
Starzec, i na lud zawoła:
"Ufajcie memu oku i szkiełku,
Nic tu nie widzę dokoła.
Duchy karczemnej tworem gawiedzi,
W głupstwa wywarzone kuźni.
Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin rozumowi bluźni".
"Dziewczyna czuje, - odpowiadam skromnie -
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!"
Dopisane 12.03.2015r. o godz. 10:23:
~ napisał(a): :) Alcabon "tere - fere" ;) no to oczywiście Leśmian :)
Pururawa i Urwasi
Pururawa w godzinie, gdy słońce mgły krasi,
Ujrzał nimfę wód przaśnych - Indiankę Urwasi.
[...]
Po ciemku barwił łoże we kwiaty i liście,
W ciemnym łożu do niego polgnęła biodrzyście.
Alcabon? wdzięczny tytuł :)
Pururawa? "polgnęła biodrzyście"? Piękności piękniejszej szukać na próżno ;) Tylko Leśmian potrafi tak zaleśmianić :)
:) Moim skromnym zdaniem to nawet 80 % poezji jest o miłości ;)
CNC chodziło o szczęście w miłości a nie o miłość romantyczną w poezji ;)
Romantyczność mamy w poezji ale również w gestach,
obyczajach, różnych miejscach, sztuce, itd :)
Alcabon wdzięczny na pewno ale piosenka prawie jak "tutu rutu ..."
"Miej serce i patrzaj w serce" podpowiedział rozum?
:)
Cummings Edward Estlin
***Noszę Twe serce z sobą
Noszę twe serce z sobą (noszę je w moim
sercu) nigdy się z nim nie rozstaję (gdzie idę
ty idziesz ze mną; cokolwiek robię samotnie
jest twoim dziełem, kochanie)
i nie znam lęku
przed losem (ty jesteś moim losem) nie pragnę
piękniejszych światów (ty jesteś mój świat prawdziwy)
ty jesteś tym co księżyc od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce kiedykolwiek zaśpiewa
oto jest tajemnica której nie dzielę z nikim
(korzeń korzenia zalążek pierwszy zalążka
niebo nieba nad drzewem co zwie się życiem; i rośnie
wyżej niż dusza zapragnie i umysł zdoła zataić)
cud co gwiazdy prowadzi po udzielnych orbitach
Myśl ponad światem rozpina ciszę,
krzyk drąży w niej miedziane dzwony.
Zachwyt i rozpacz można usłyszeć,
gdyby zaczerpnąć błękitu w dłonie.
Całej historii potężna władza
szczelnie napełnia nas i otacza,
w każdej nadziei się odradza,
w każdym uśmiechu do nas wraca.
Dość nas małości własnej żarło,
dość już lenistwa, sporów płonnych,
myśmy potrzebni jako gardło,
by przez nas mówił Czas ogromny.
Niech krzywda nie tknie już powietrza,
bo nie zawiścią, obmowami złymi
trzeba nasycić całą przestrzeń,
tylko słowami szlachetnymi.
A może kiedyś budowniczy nowy
przywoła skądś szatańskie siły,
i sklei dzban rozbitej mowy
z rozprysłych słów miałkiego pyłu.
Gdzieś tam są nasze słowa krążące,
głosy nas wszystkich,
znanych i nie znanych.
A wtedy będą świecić niby słońce
nawet westchnienia pragnień ukrywanych.
***
Jan Brzechwa - "Odpowiedź Marianowi Hemarowi"
Pan wojnę zna z widzenia, Niemców ze słyszenia,
Rozumiem, że to Pański światopogląd zmienia.
Ściga Pan swoją, wzgardą "żołdactwa" sowieckie,
Chciałby widzieć Pan inne stosunki sąsiedzkie,
Może Pan wobec tego zmieni geografię
Tej części Europy? Bo ja - nie potrafię.
Dla Pana tylko frazes i tylko historia,
A dla nas tu dymiły sześć lat krematoria,
Dla nas była Treblinka, Oświęcim, Majdanek -
Myśmy znali to z życia, Pan - tylko ze wzmianek.
Nie było takiej nocy, ażeby gestapo
Nie waliło do bramy zakrwawioną łapą.
Gdyby "żołdak" sowiecki nie przyszedł, broń Boże,
Któżby z nas się nie dusił w gazowej komorze?
Ludzie, gdy o tym myślą, z przerażenia bledną.
Pan rozumie, że dla nas to nie wszystko jedno.
Że jeśli dzisiaj żyję i te słowa piszę,
To tylko dzięki temu, że ów "żołdak" przyszedł.
(...)
Ja nie bronię Osóbki. Złośliwość chybiona.
Osóbce nie potrzebna jest moja obrona.
Napisał Pan o rządzie dosyć obelżywie.
Mamy to przedrukować? Ja się Panu dziwię.
Czyż możność znieważania naszych mężów stanu
Ma stać się tą wolnością, co dogadza Panu?
(...)
Postawił Pan warunki swego powrotu,
Owszem, trafił Pan kulą, lecz zabrakło płotu.
Nie sądziłem, że Panu ten strzał się wyśliźnie,
Komu chce Pan warunki stawiać? Swej ojczyźnie?
Za powrót Pan już z góry żąda podarunków -
Miejsce Pana jest tutaj. Bez żadnych warunków.
Gdybym ja był w Londynie, pisałbym inaczej.
Niech Pan wraca do domu. Ojczyzna przebaczy.
Miłej lektury .
Są ludzie, którzy swym charakterem niszczą to co zbudowali rozumem, więc niech nie ranią tych ,których nie mogą zabić
~aa napisał(a): :) Moim skromnym zdaniem to nawet 80 % poezji jest o miłości ;)
Właśnie! Nawet 80% :)
Sen
Śniło mi się, że konasz samotnie,
Mnie nie było, ale jestem już!...
Biegłem do cię powrotnie, powrotnie
Poprzez gęstwę błyskawic i burz.
Leżysz - męką szpecona bezkarną
I zanikiem wychudzonych lic
Dłonie twoje do próżni się garną...
Patrzysz na mnie i nie mówisz nic
Więc porwałem cię w ramion spowicie
Razem z śmiercią, co twe piersi ssie -
I swe własne tchnąłem w ciebie życie -
Tchnąłem życie- i zbudziłem się!
Dopisane 12.03.2015r. o godz. 23:00:
Wiedza
Byłem przed chwilą w bezkresie!
Dzień się potykał z mym ciałem...
To ja tak złocę się w lesie...
Wiedziałem o czymś, wiedziałem!...
Lecz motyl mignął szkarłatnie
Pomiędzy mną a modrzewiem...
Sny moje, sny przedostatnie!...
Już znikły! Znowu nic nie wiem...
Pobiegnę w chabry niezdane,
W kąkolu całą dal zmieszczę!
I przyjdę i zmartwychwstanę -
I będę wiedział raz jeszcze!...
dobranoc :)
Dopisane 13.03.2015r. o godz. 11:27:
Ballada bezludna - Bolesław Leśmian :)
Niedostępna ludzkim oczom, że nikt po niej się nie błąka,
W swym bezpieczu szmaragdowym rozkwitała w bezmiar łąka,
Strumień skrzył się na zieleni nieustannie zmienną łatą,
A gwoździki spoza trawy wykrapiały się wiśniato.
Świerszcz, od rosy spęczniały, ciemnił pysk nadmiarem śliny,
I dmuchawiec kroplą mlecza błyskał w zadrach swej łęciny,
A dech łąki wrzał od wrzawy, wrzał i żywcem w słońce dyszał,
I nie było nikogo, kto by to widział, kto by to słyszał.
Gdzież me piersi, Czerwcami gorące?
Czemuż nie ma ust moich na łące?
Rwać mi kwiaty rękami obiema!
Czemuż rąk mych tam na kwiatach nie ma?
Zabóstwiło się cudacznie pod blekotem na uboczu,
A to jakaś mgła dziewczęca chciała dostać warg i oczu,
A czuć było, jak boleśnie chce się stworzyć, chce się wcielić,
Raz warkoczem się zazłocić, raz piersiami się zabielić -
I czuć było, jak się zmaga zdyszanego meką łona,
Aż na wieki sił jej zbrakło - i spoczęła niezjawiona!
Jeno miejsce, gdzie być mogła, jeszcze trwało i szumiało,
Próżne miejsce na te dusze, wonne miejsce na to ciało.
Gdzież me piersi, Czerwcami gorące?
Czemuż nie ma ust moich na łące?
Rwać mi kwiaty rękami obiema!
Czemuż rąk mych tam na kwiatach nie ma?
Przywabione obcym szmerem, wszystkie zioła i owady
Wrzawnie zbiegły się w to miejsce, niebywałe wesząc olady,
Pająk w nicość się nastawił, by pochwycić cień jej cienia,
Bąk otrąbił uroczystość spełnionego nieistnienia,
Żuki grały jej potrupne, świerszcze pieśni powitalne,
Kwiaty wiły się we wieńce, ach, we wieńce pożegnalne!
Wszyscy byli w owym miejscu na słonecznym, na obrzędzie,
Prócz tej jednej, co być mogła, a nie była i nie będzie!
Gdzież me piersi, Czerwcami gorące?
Czemuż nie ma ust moich na łące?
Rwać mi kwiaty rękami obiema!
Czemuż rąk mych tam na kwiatach nie ma?
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.