~aa napisał(a): :) Ja nie ptaszek żeby mnie w dłoni trzymać ;) wolę być motylkiem :)
Żaden ptaszek nie żyje po to, aby go więzić, a w locie wcale nie jest gorszy od motylka ;) Oba stworzonka są wspaniałe :)
ciepłej poduchy :)
Dopisane 16.06.2015r. o godz. 22:05:
Choć wtorek będzie niedzielnie. Czas w poezji biegnie po swojemu, a i przestrzeń się zagina poetycko, blisko-bliżej ;)
NIEDZIELNIE
Tomasz Jakubiak
Niedzielnie
Któregoś dnia, po prostu, wejdziesz w moje życie.
Bo ja będę czekała. Bo warto jest czekać na Ciebie.
Całe życie uczyłam się być dla Ciebie.
Wszystko, przez co przeszłam – było dla Ciebie.
Ból zdrady, namiastka miłości, tęsknota i wspomnienia, przez które
przestałam śnić...
Dostaniesz nieskończenie wiele. Więcej niż mógłbyś chcieć i oczekiwać.
A może właśnie marzysz o tym teraz, gdzieś tam, gdzie jesteś?
Czy wiesz, że czekam na Ciebie? Całe życie czekałam!
Jest we mnie ocean miłości. Niewykorzystana czułość i wierność.
Słowa, których jeszcze nie zdążyłam wypowiedzieć. Które chcę
powiedzieć Tobie.
Tylko Tobie.
I będzie wśród nich „Zawsze” i „Nigdy”. „Zawsze będę z Tobą”
i „Nigdy Cię nie opuszczę.”
I chociaż jest we mnie tak wiele strachu, że zechcesz odejść,
że któregoś dnia mogę Cię po prostu stracić, to pozostanę przy Tobie.
Będę spinką u mankietu Twojej koszuli. Guzikiem zapinanym
w pośpiechu. Ręcznikiem, w który wycierasz twarz. Kartką papieru,
na której będziesz zapisywać kolejne historie...
A Ty przyjdziesz któregoś dnia i po prostu obejmiesz mnie. Przytulisz.
I już nie wypuścisz z ramion. A ja będę chciała w nich pozostać.
W schronieniu Twojego dotyku i ciepła słów, które do mnie wypowiesz.
I nie pozwolisz mi odejść. Powiesz: “Odnalazłaś mnie. Nie szukaj dalej.”
Nie pozwolisz mi uciec, nawet gdybym mówiła przez łzy: “I tak nic
z tego nie wyjdzie.”
Nie poczuję się już nigdy więcej sama. Samotność będzie fotografią
wciśniętą w album porzucony niedbale na strychu domu, w którym
nikt nie mieszka od lat.
I chociaż będę stała w oknie, za firanką, patrząc jak wracasz do...
to będę żyła myślą, że powrócisz. Bo będziesz wracać. Będziesz tego
chciał. I ja będę tego chciała.
A jeśli kiedykolwiek miałabym dokądś odchodzić a potem wracać
- to od Ciebie do Ciebie.
I któregoś dnia nie będziesz mnie musiał przekonywać, że Miłość
istnieje. Bo miłość, w którą przestałeś niegdyś wierzyć była inna.
Była jedynie preludium do uwertury naszego uczucia.
Bo miłość, w którą przestałam wierzyć ja – była inna.
To były jedynie dwa takty, uderzenia batuty dyrygenta
zanim ktokolwiek z orkiestry rozpoczął prawdziwie grać.
Dopisane 16.06.2015r. o godz. 22:09:
... może to? :)
Jolanta Bieniek
leciutko rozproszony
i całą swoją nieobecność zamieniasz w słowa
przez chwilę tylko miękkim dreszczem
odczuwam twoją bliskość
niechcący niby
niby przypadkiem
dotykasz mojej ciepłej skóry
rozmowy do bladego świtu
wiem że banalnie
już setny raz wracamy wiedząc
że całą noc milczeliśmy
o tym samym
Dopisane 16.06.2015r. o godz. 22:18:
Dzisiaj autorzy mniej znani, ale za to dość ciekawi :)
jedenasta godzina...
Jagoda Mytych
jedenasta godzina a ty tak daleko
dalej niż gdyby wcale cię nie było
zgubiona w pustym mieszkaniu
słyszę tego walca
zatańczonego po amatorsku
pierwszego Sylwestra
na śnieżnym parkiecie
oświetlonym gwiazdami
ja w puchowej kurtce
ale to nic
wtedy to była suknia balowa
ty w śmiesznej czapce
która zresztą sama śmiechem wydziergałam
Nowy stan serca
roku też Nowego
dwunasta godzina a ty tak daleko
w tym samym pokoju innego miasta
czy u was latarnie tez tak w oczy świecą?
w ich blasku ja w bujanym fotelu
robiąca śmieszne czapki
z wściekle żółtej włóczki
ty u moich stóp narzekasz
na uporczywie wspólną zimę
pierwsza nad ranem a ty tak daleko
zakopałeś nasze chwile
skąd wiem?
pies wywęszył
w naszym ogródku
w tym samym
w którym ulepiłeś bałwana
a ja go ukoronowałam
i choć wykryto u ciebie
odciski moich palców
dalej się nie przyznajesz
już świta a ty tak daleko
śpisz obok mnie niewzruszony
codziennie od tej wiosny
gdy stopiły się nasze zimy
Dopisane 16.06.2015r. o godz. 22:21:
Tomasz Kozłowski :)
Astronomia
Oto zdziczały dzień wyrzucił mnie z siodła
Na twardej chitynie nocy leczę poranione palce
Może to tylko lepki i zielony ślimak
W opustoszałej dziupli łba mego zamieszkał
Lecz na odczynianie kalendarza dobra jest
Ona w spódniczce jak mgnienie oka
Cała w głupiutkich szesnastu sierpniach
Że nie wiadomo śmiać się czy czekać
Chyba z genezy wszechświata
I wirów grawitacji
Z czarnych dziur z ucieczki galaktyk
I paradoksów czasoprzestrzeni
Bierze się nasze wieczorne lenistwo
Nasze przy studni łapanie pchełek świetlistych
Dziewczynki moje, o moje kwiatki!
Z kolebki dziecka, od piersi matki,
Jak rączo biegną po życia drodze ;
Ach! po tej samej, z której ja schodzę!
Znam ją tak dobrze! Znam każdy kamień,
I każdą ścieżką błędnych omamień.
Wiem gdzie jest cięższa, a gdzie wygodna,
Wiem gdzie bezpieczna, a gdzie zawodna,
Mogłabym przestrzedz, powiedzieć tyle...
Stójcie dziewczynki, stójcie na chwile! -
Lecz między nami, jak świat od świata,
Daleka przestrzeń, bo długie lata -
I ludzie krzyczą, śpiewają, piszą
Gdy ja zawołam, ach! czy dosłyszą?
Dziewczynki moje, tam gdzie biegniecie,
Wy pewnie piękność pochwycić chcecie,
Cacko, gwiazdeczka, kwiatek, piosneczka,
Tęczowe blaski, głośne poklaski,
Wioski spokojność, zbytków ozdoba,
Wszystko was nęci, co się podoba.
A za czem dążyć? co wybrać w świecie?
Co najpiękniejsze? to wy nie wiecie.
No, ja wam powiem, dziewczynki moje:
Piękne są perły, dyamenty stroje,
Piękniejsza jednak woda w strumieniu
I lilia polna w białem odzieniu,
A od lilii, od czystej wody,
Piękniejsza świeżość waszej urody;
A od piękności hożych dziewczynek,
Jeszcze piękniejsza łza użalenia,
Cicha modlitwa, święte natchnienia,
A najpiękniejszym - dobry uczynek,
Lecz wy daleko! Tam zaś, mój Boże!
Tam wszelką piękność inaczej może
Ludzie ocenią, rozważą, zmierzą,
Gdy ja tak mówię, ach! czyż uwierzą?...
Dziewczynki moje, wy się trwożycie,
Bo o cierpieniu często słyszycie;
Więc chociaż jeszcze przed wami leży
Gościniec taki równy i świeży,
Wy po tem polu gładkiem, szerokiem
Już ostrożniejszym stąpacie krokiem.
Śmiało, dziewczynki! To strachy płonne,
Strachy pogańskie i zabobonne!
Ach! ja wam powiem, jest cierpień mnóstwo,
Piękna, lub chleba głodne ubóstwo;
I od ubóstwa gorsza choroba;
I od choroby gorsza żałoba;
I od żałoby, ach! gorsza strata
Żywych serc bratnich w kałużach świata;
I nad te straty, nad te cierpienia,
Najgorszy z wszystkich - wyrzut sumienia.
A jednak śmiało, dziewczynki moje,
Ja się niczego dla was nie boję.
Ja wiem, że tutaj z litości Pana
Na każdą troskę pociecha dana.
Spokojna godność, wytrwałość z pracą,
Ubóstwo znoszą, lub też bogacą.
Przeciw chorobie pomoc skuteczne,
Lub w śnie ostatnim jest ulga wieczna.
Dla tych, co płaczą w grubej żałobie,
Zmartwychwstałego jest krzyż na grobie,
A za odstępcę, za przeniewiercę,
Za wszystko, co nas gorzko zawodzi,
Dość znaleźć jedno szlachetne serce:
Jeden poczciwy stu złych nagrodzi.
A za grzech własny? o! jest pokora!
Jest do poświęceń chęć bardziej skora,
Jest pobłażanie drugim cierpliwsze,
I są pokorne prace gorliwsze.
Bo tak już chciało mieć prawo Boże,
Że i grzech na coś przydać się może.
Tylko się nigdy nie przyda na nic
Dumnego serca pycha bez granic,
I kiedy wszystkie łzy, wszystkie grzechy
Zbiera i święci anioł pociechy,
Ten anioł we śnie nawet nie stanie
Przy takim, który kochać przestanie.
Toż baczność w drodze z tej tylko strony
Gdzie samolubstwem szlak jest skrzywiony...
Lecz wy daleko! a tam znów ludzie,
W smutku, w potrzebie, w boleści, w trudzie,
Zapewne inne rady im dają...
Gdy ja zawołam, czyż usłuchają?
Dziewczynki moje, wy się spieszycie,
Każda z was myśli, że dalsze życie
Oddać jej musi, jak płatnik wierny,
Ze skarbów świata procent niezmierny.
A starcy na to kiwają głową,
Dla starców szczęście, to kłamstwa słowo!
Lecz ja wam powiem : jest szczęście przecie,
Jest nawet wiele szczęścia na świecie.
Szczęściem są wasze lata niewinne,
Wpół młodociane, a wpół dziecinne,
Bez doświadczenia, lecz bez kłopotów:
Czy chleb powszedni na jutro gotów?
Czy w zdrojach uciech nie wyschła woda?
Czy do wieczora wytrwa pogoda?
Błogosławione pierwsze dni wiosny!
Błogosławionyś, wieku radosny!
Słowik ci kwili, wonieją drzewa,
O tobie Bohdan poeta śpiewa:
"Żeś sen na kwiatach, żeś sen nasz złoty,
Żeś ideałem wiary i cnoty".
Lecz od tych marzeń, od tej swobody,
Jest większe szczęście, o wieku młody!
Jest większe szczęście - jest głos ponętny,
Głos cichy, miękki, a namiętny,
Głos, co tak szczerze, jak Bogu w niebie,
Wymodli kiedyś: "Ja kocham ciebie".
A niż głos taki, niż ta zyskana,
Większem jest szczęściem miłość doznana.
Gdy własne serce silniej uderzy,
Gdy czuje, że mu cieplej i szerzej,
Że się w niem, jakby ze snu, zbudziły
Nowe zdolności i nowe siły...
A wierszem szczęściem od tej miłości,
Jest wielkie szczęście ludu całego;
Prawo Chrystusa w rzeczywistości;
Ze słowem Bożem, chleb dla każdego;
Z życiem na ziemi, miejsce wśród tłumu;
Ze światłem słońca, światło rozumu;
Z pamięcią przodków, win odpuszczenie,
I z pracą wszystkich - wszystkich zbawienie!..
Dziewczynki moje niech każda wierzy,
Że się jej takie szczęście należy;
Niech za niem goni, niechaj go szuka;
Piękność, cierpnie, radość, nauka,
To w pomoc tylko danem wam było,
Aby się takie szczęście ziściło.
Lecz wy daleko!..
Ach! tam inaczej
Może im szczęście kto wytłumaczy?
Może je znudzi inna nadzieją?
To co im mówię, czyż zrozumieją?...
O gdyby mogły!... Dziewczynki moje!...
Lecz ja daleko, daleko stoję...
I jeszcze dalej smutna odchodzę -
Szczęść Boże lepiej dziewczynek drodze!
:) Ale mix wrzuciłeś ;)
Rozkosz natchnienia
Janka Łuczyna
O! pieśni moja, pieśni prostacza!
Tyś dziecię wioski z nad brzegów Niemna:
Kiedyś ty przy mnie, już mię otacza
Tęskna zaduma, radość tajemna.
Wzdyma się łono i głowa pała,
Ognie uczucia same się niecą,
I myśli, takie chyże, jak strzała,
Jedne po drugich lecą a lecą...
O! tego uczuć, myśli nawału,
Nawet chłód świata zmrozić nie może:
Rwę się do piękna, do ideału,
Ogniście kocham wszystko, co Boże.
Kocham cię, ziemio moja rodzinna,
Leśny pagórku, łąko zielona,
Falo, co Niemen w gniewie swym wzdyma,
Zorzo, na niebie rozpromieniona!
Kocham was, prochy z ojców mogiły,
Kocham was ciche sosny cmentarne,
Krzyżu przy drodze stary, pochyły,
Zdobny w jaskrawe wota ofiarne.
Kocham cię, kmiotku, ubogi bracie,
I twoję dumkę, choć niewesoła;
Drogie mi wasze chmurne postacie,
Z głęboką bruzdą troski u czoła...
Bądź zawsze ze mną pieśni, natchniona
Cichém uczuciem, serdecznym bólem,
Podniecaj ognie mojego łona,
Wyrośnij zbożem, a nie kąkolem.
Jeśli potrzeba, piosenko cicha,
Dla ciebie bólu rozjątrzyć żmiję
I często pijać z cierpień kielicha...
O, pieśni moja, niech gorycz piję!
W sieci
Janka Łuczyna
Widziałem raz, jak motyl złowiony do sieci
Trzepotał się daremnie, chcąc uciec od dzieci...
Cóż jego słabe siły w takiej walce znaczą
Próżno bił się о krawędź z trwoga i rozpaczą;
I dziatwa, oberwawszy wprzódy skrzydła złote,
Wołała: «Leć już teraz, jeśli masz ochotę.»
Таk samo w ciężkiej walce, wśród codziennej troski,
Gdym stracił wątek natchnień, zgasł ogień
Boski, Gdy skrzydła mojej myśli opadły złamane,
Nie jeden mi powiada, widząc we mnie zmianę;
Dlaczego nie ulatasz, święta wróć podnieto,
Znów w śliczne rojeń światy, w cudów kraj, poeto!
:) Wcześniej Maria Rilke a teraz Janka Łuczyna ... mężczyźni...
może trafię na kobietę z imieniem Roman albo Lucjan ;)
~aa napisał(a): :) Lepszego nie mogła napisać... cudo
Do moich dziewczynek
Narcyza Żmichowska
[...]
Czytam ;)
~aa napisał(a):
:) Wcześniej Maria Rilke a teraz Janka Łuczyna ... mężczyźni...
może trafię na kobietę z imieniem Roman albo Lucjan ;)
Roma? Łucja? :)
Lot nad nieistniejącym gniazdem
Kasia Kobylińska
Niedostatek powietrza
może stać się przyczyną zdrady
takiej jaką miałeś na myśli
odginając kartki kalendarza
w poszukiwaniu braku czasu
na rozmowę
Jednak zdrada jest niemożliwa
kiedy na straży stado siwych czapli
czujnych i gotowych na wchłonięcie
w uderzenia skrzydeł
wszystkich przyziemnych lotów
Zdolność przenikania
nie mieści się w słowach
uwięzionych bezruchem
Zdolność przenikania
ukryta jest w karpie bratków
albo w niepozornym wdzięku dziurawca
Stąd też tropienie drogi do lasu
przez nieduże okienko
w jeżynowych zaroślach
zagarnie większy obszar pamięci
niż mogłyby posiąść
chybotliwe dyskusje o życiu
które przecież
nie przynoszą
szczęścia
Myśl o wzajemnym braku zrozumienia
z uniesionych nad balkonem dłoni
wypuszczam na wolność
matka siostra i inni
Kasia Kobylińska
pora umierać
powiedziała matka
i przechyliła głowę na bok
ale nie umarła
po prostu szybko odwróciła się
od tej myśli
siostra pożerała arbuza siorbiąc
i parskając pestkami
na podwórku pieprzone gnojki wrzeszczały
nad wnętrznościami
porzuconej przy śmietniku lodówki
kilka wróbli tłukło dziobami w parapet
na którym rozkruszyłam zjełczałe ciastko
a z parkingu dolatywał smród asfaltu
(moje auto dojrzewało tam
w słonecznej polewie)
zawsze gdzieś zakorzenia się tęsknota
przylepia się i depcze półkole
opisane promieniem łańcucha
trzeba mieć własne miejsce na ziemi
pomyślałam schodząc po oplutych schodach
Dopisane 16.06.2015r. o godz. 22:54:
I jeszcze zabawy słowne i obrazami ;)
To nie ja
Michał Kobyliński
No i znalazłem wreszcie zagajnik
w którym spokojnie rozłożyłem zeszyt
Gdzieś nieopodal krakało ptaszysko
na skraju chyliła się sosna
Daleko daleko był mój psychiatra
i cała ta szopka
Bo cóż to była za szopka
skoro w niej nie rósł żaden zagajnik
I cóż to był za psychiatra
skoro przestraszył go zeszyt
A przecież straszniejsza jest sosna
i to kraczące ptaszysko
Teraz tu tylko kracze ptaszysko
w oddali pali się szopka
a straż nade mną trzyma sosna
Wokół szumi zagajnik
przede mną leży zeszyt
i daleko daleko jest mój psychiatra
Marny psychiatra
- lepiej od niego straszy ptaszysko
dziobiące zeszyt
Dla niego dziś moja szopka
to z pewnością zagajnik
a ja pilnująca go sosna
I ja - dziurawa sosna
i mój dziurawy psychiatra
to dla ptaszyska zagajnik
Łakomie patrzy na nas ptaszysko -
przytulna szopka
Pojemny dla niego mam zeszyt
- Twój zeszyt
i twoja sosna
to tylko szopka
- mówi psychiatra
a ja widzę krążące ptaszysko
i z psychiatry wyrastający zagajnik
Mój zagajnik - w nim zeszyt
i moje ptaszysko i moja sosna
pod spodem zaś psychiatra i ta spalona szopka
Dopisane 17.06.2015r. o godz. 00:12:
Jest i Roma?
Roma Jegor
Fado
Rano światło dla roślin
i głaskanie psa
później zbawianie świata
oszczędzaniem wody i gestów
pod wieczór fado i świece
jakby się sól sypała na obrus
i ta rozrzutność uczuć gdy
wyrzucam skórki z obieranych
dla ciebie owoców
i ta nieuchronność kiedy patrzymy
jak nasz tramwaj niczym czerwony
koralik toczy się w dół nabrzeżem
i te mewy które już słyszę
zawsze się kochamy jakby nas
goniło morze
wypijamy z siebie duszkiem porto
wydrapujemy tramwaje i mewy
napinamy struny
fado
Roma Jegor
Aldscheimer II
Czerwone dachy w upale
czerwone maki w deszczu
wspomnienie czerwonego wina
i czerwonych paznokci jak
soczewki poszarpanych myśli
Na kolorach łatwiej się skupić
kolorem patrzeć więc w zasiekach
palców połóż myśl pod rzęsami
niech pot z niej wypłynie i strach
Niech przejdzie przez nijakie
pokoje i szklaną ciszę
Kołuj nad dachami
wargami wzbijaj się nad mgły
układaj walcz
Pomaluję ci końcówki wyrazów
które połykasz
i małą biedronkę uśmiechu
Może zapamiętasz do wieczora
dzisiejszego lata motyle
:) czy ja pisałam Mario? Janko ? ma brzmieć męsko to kobiece imię ;)
zdolność przenikania ? :)
Kostas Kariotakis, przeł. Azahar
Optymizm
(tytuł oryginału - gr. "Αισιοδοξία")
Załóżmy, żeśmy jeszcze nie dotarli
do drogi bez wyjścia, do myśli przepaści.
Załóżmy, że przyszły do nas lasy
porannym triumfu hymnem owładnięte,
wraz z ptakami i świetlistym niebem,
wraz ze słońcem, co przeniknie je niebawem.
Załóżmy, że gdzieś daleko też byliśmy,
w zachodu krajach nieznanych, i północy.
I rozwiewa nam wiatr szaty, gdy pędzimy.
W zadziwieniu i z powagą patrzą obcy.
By nas przyjąć godnie w swoje progi,
jedna dama gnębi służbę przez dzień cały.
Załóżmy, że naszego kapelusza rondo
poszerzyło się nagle i zwęziły spodnie,
jak u jeźdźców, kiedy głosem rozkazu
gnamy naprzód nasze tysiąc koni.
Dotarliśmy – łopocą sztandary -
Zbawiciela zbawcy, niosący krzyż bohaterowie.
Załóżmy, żeśmy jeszcze nie dotarli
setką dróg do granic ciszy wiecznej.
Okrzyk wznieśmy i pieśń zaśpiewajmy
-co na kształt będzie surmy zwycięskiej-
by demony w dole, a ludzie na ziemi
mogli, słuchając jej, dobrze się bawić.
:) no ale.... ta Roma to może być... lubię biedroneczki ;)
Jan Brzechwa
wiersz o Żuku i biedronce
Czy Biedronki Przyszedł Żuk,
W okieneczko Puk-Puk-puk.
Panieneczka widzi Żuka:
" Czego pan TU u Mnie szuka ?"
Skoczył żuk Jak polny konik,
Galanteria zdjął melonik
I powiada: "Wstań, biedronko,
Wyjdź, biedronko, przyjdź na Słonko.
Wezmę Ciebie AŻ na łączkę
I poproszę o TWA rączkę "
Oburzyła Się biedronka:
"Niech pan here Się Nie błąka,
Niech pan zmiata i NIE lata,
I zostawi Lepiej Mnie,
Bo ja jestem piegowata,
A pan! - NIE "
Powiedziała, co wiedziała,
I Czym prędzej odleciała,
Poleciała, wieczorem
ślub już brała - z muchomorem,
Bo od Śródka AŻ PO Brzegi
miał Wspaniale, Wielkie piegi.
Stad nauka
żartem dla Żuka:
Żuk na strefy Żuka szuka.
Inna wersja Stad nauka żartem dla Żuka : Piegi Mieć - aby także sztuka.
Tak, to też piękno ich ducha widoczne w szlachetności ruchów ;)
W tej kawiarni, na rogu
Urszula Wacławczyk
I tak zupełnie nagle całkiem nie w porę
nikt do mnie nie mówi nikogo nie pytam
przez lewe ramię raz po raz wypatruję
odbicia w szybach.
To tak trudno uwierzyć
że magia tylko bywa tymczasem idziesz
z każdym powolnym krokiem bardziej oddzielny
najbardziej obcy. I Ty sam i ja sama
sznurek w kieszeni
rozpada się na kawałki
Byliśmy tak zdumieni
prowadziłeś mnie
by szeleściły liście, nam, pod stopami
krople spadały na twarz
Pamiętam jeszcze ten nasz
rozgrzany tangiem
przedświt w amfiteatrze i gorzką kawę
to tak trudno uwierzyć
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.