Skłądanka Osińskiej... optymistycznie, pomimo wszystko :)
Zauważyłaś, że kolory na starych kliszach też wyglądają inaczej? Obraz nie dygitalizowany cyfrowo w medialnych laboratoriach, czysty do granic absurdu :) Nie do wszystkiego taki cyfrowo obrobiony obraz pasuje.
Dopisane 21.06.2015r. o godz. 21:19:
kwestia wyobraźni
Elżbieta Binswanger Stefańska
pewnego jesiennego przedpołudnia
Leonardo da Vinci zapomniał nawet
zjeść swoje zwykłe colazione
tak bardzo zajął mu wyobraźnię
mały koci kłębek
w okrągłym wzgórku z futra
wyraźniej dopatrzyć się można było
szpicków uszu
ogon zlewał się z resztą zwierzęcia
kot drzemał leniwie
w włoskim świetle sprzed wieków
pomrukując i poruszając wąsami
wąsy sterczały zawadiacko
i to był cały temat do narysowania
Leonardo wytężył swój słynny geniusz
(dziś wiemy, że to był geniusz
Leonardo myślał, że ciekawość świata)
rysikiem stwarzał włos obok włosa
bacząc na zachowanie perspektywy
(niewykluczone, że wtórowały mu cykady
bo od zawsze wtórują jeśli to Italia)
"mistrzu, to tylko kot"
zajrzał mu przez ramię ktoś współczesny
"to nie kot, to kwestia wyobraźni"
("e una questione di fantasia")
mruknął da Vinci
łyknął łyka vino rosso (to możliwe)
i wniósł do kultury światowej
swoje kolejne dzieło
To nie są czasy dla poezji Dom
tego wiersza jest kruchy
Nikt w nim nie zamieszka
Lada oddech go zdmuchnie
Lada łza zatopi
To nie są czasy dla poetki Muza
nie zasiada naprzeciw Nie przyfruwa Anioł
by schyliwszy się szeptać
swoje święte wersy
Miał być od spiżu trwalszy
a tu tleje w palcach
Miał być nad piramidy
a tu maku ziarnko
Miał być żywiołem
ogniem
a tu jest ogarkiem
Jest tylko niedopałkiem
W pełnej popielnicy
Czy może linoskoczka tańcząca na linie
balansująca ciągle między Dobrem - Złem
zbudować dom i schody których nie wyszczerbi
wataha przyszłych pokoleń
I po co
mieliby tu przychodzić
Starczy byle gumka
Zetrzesz i nie ma domu
Nigdy go nie było
***
W moim niebie będą moje psy
puch akacji
cierpka jarzębina
i łoziny przez które mnie niósł
on
którego już dziś nie wspominam
Gwiazdy będą na wyciągnięcie ręki
I po Wenus nie będę się wspinać
Co pamiętam dziś – tam zapomnę
Zapomniane – tam będę wspominać
* * *
Zapukało szczęście do drzwi nie w porę
Och przepraszam ale jestem zajęta
Głupie szczęście To onegdaj wieczorem
zaświeciła się w ogródku mięta
Zapukało szczęście do drzwi pięściami
Zawaliło szczęście do drzwi z całej mocy
Zajarzyło się tymi gwiazdami
co płonęły za górami za lasami
za latami
Łomotało do okien do drzwi
Więc łańcuchy spuściłam ciężkie
i wpuściłam i widzę przez łzy
To nie szczęście przyszło lecz nieszczęście
***
Gwiazdy zarannej słodycz
Księżyca milknący blask
I ogrody ogrody ogrody
w ciemności zmartwiałych miast
Coś mija Ktoś odchodzi
powoli po cichutku
W ogrodzie ogrodzie ogrodzie
czekam cię pełna smutku
Wyznania spisane na piasku
Wyznania spisane na wodzie
Zgubiłam się zatraciłam
w ogrodzie ogrodzie ogrodzie
Księżyca martwa poświata
Gwiazdy zarannej chłód
I ogrody ogrody ogrody
u mych wszystkich rozstajnych dróg
Niebiosa fruwające
motylem się motylą
Chłodnieje nasturcji płomień
tak szybko mój Boże jak miłość
Gwiazdy zarannej gorycz
Księżyca nagłe znużenie
W ogrodzie ogrodzie ogrodzie
wytchnienie westchnienie wspomnienie
:) Zawsze podobały mi się piosenki o cygankach i dźwięk tamburyna.
Nawet miałam kiedyś taki.
"Idąc w ciemny szlak nieznany,
Od złych duchów opętany –
Z krain, kędy Bóstwo – Noc
Samowładną dzierży moc
I, w gwiaździstej lśniąc koronie,
Na swym czarnym siedzi tronie –
Świeżom wrócił w nasze światy,
Spoza Thule lodowatej –
Ze sfer – co w mgłach się promienią –
Poza czasem i przestrzenią.
Tam doliny są bezdenne,
Tam urwiska są kamienne,
Tam są głazy fantastyczne –
Letargiczne – magnetyczne –
I otchłanie – i pieczary –
I olbrzymich lądów jary –
Niepojętych kształtów mary –
Wiekuistych mgieł opary.
Niebotyczne dzikie góry
I bezbrzeżnych mórz lazury,
Mórz, co dyszą bez wytchnienia
Pod błękitem z krwi płomienia.
I jeziora nieskończone,
W martwą wodę skrysztalone,
W martwą wodę lodowatą,
Śnieżnych lilii strojne szatą.
U tych jezior nieskończonych
W martwą wodę skrysztalonych,
W martwą wodę lodowatą,
Śnieżnych lilii strojnych szatą –
U tych gór – i u tych rzek,
Które szumią z wieku w wiek –
U tych borów – u tych błót,
Gdzie jaszczurek żyje ród –
U tych mrocznych kałuż brzegu,
Przeraźliwych wiedźm noclegu,
I w wszetecznej każdej plamie –
I w rozpacznej każdej jamie –
Gdy tu błądzisz, wszędy ci,
Zapomniana, nikła lśni,
Jakaś mara przeszłych dni.
Zaczajone błędne twarze
Gdy wędrowiec się ukaże –
Nagle jawią się jak cienie,
Dreszcz w nim budzą i westchnienie.
Drogie widma w białych szatach,
Niecielesne w obu światach –
I na ziemi – i na niebie
Schodzą – niby mgła – do ciebie.
Bowiem sercom bolejącym
Kraj ten światem jest kojącym;
Tym, co męką dyszą bladą –
Kraj ten jest – jak Eldorado.
Bo wędrowiec, co tu zboczy,
Przez zamknięte widzi oczy.
Przed otwartą zaś źrenicą –
Świat ten – wieczną tajemnicą.
Tak chce Pan, co zakaz święty
Dał powiece niezamkniętej.
Duch, co błądzi ziemią tą,
Przez zaćmione patrzy szkło.
Idąc w ciemny szlak nieznany,
Od złych duchów opętany,
Z krain, kędy Bóstwo – Noc
Samowładną dzierży moc –
I, w gwiaździstej lśniąc koronie,
Na swym czarnym siedzi tronie –
Świeżom wrócił w nasze światy
Spoza Thule lodowatej."
:) Kraina snu Poe ... ja nie mam ulubionego bo ciężko wybrać nr 1
Nawiedzony ogród
Edgar Allan Poe
tłumaczenie: Stanisław Wyrzykowski
Wśród najzieleńszej z naszych dolin,
Dzierżony przez aniołów ród,
Wzniósł niegdyś głowę gród wspaniały,
Promienny, okazały gród.
Kędy Myśli królowanie,
Stał ten twór!
Piękniejszego nie osłaniał
Żaden Seraf tęczą piór.
Chorągwie złote, żółte, sławne
Ze szczytu powiewały wież
(Ach, jak to wszystko było dawno!
Gdzież to dziś, gdzież?!),
A każdy lekki powiew, który
Wiał w tamten słodki dzień,
Niósł na omszone grodu mury
Pierzchliwą falę wonnych tchnień.
Przez rozświetlonych okien dwoje
Widział wędrowiec z obcych stron,
Jak muzykalnie duchów roje
Pląsały pod lutni dźwięczny ton
I tam, gdzie tron stał złotolity,
Zataczały tan,
Dookoła Porfirogenety,
Co władał jako grodu pan.
Z rubinów, pereł każdy wrzeciądz,
Płomiennym blaskiem brama lśni,
Przez którą lecąc, lecąc, lecąc
I błyszcząc niby skry,
Wpadały Echa z każdym mgnieniem,
Kupiąc się w tłum,
By wielbić swym czarownym pieniem
Monarchy mądrośc i um.
Ale złe dziwy w smutku szacie
Naszły wyniosły króla dom
(Ach, król nie ujdzie już zatracie,
Nie będzie końca naszym łzom!)
I sława, co mu kwitła jaśniej
Niż najpiękniejszy kwiat,
Zabrzmi już tylko w mglistej baśni
Z dawno zamierzchłych lat.
Przez skrzących łuną okien dwoje
Widzi dziś pielgrzym z obcych stron,
Jak fantastycznie duchów roje
Plasają pod zgrzytliwy ton,
Podczas gdy w bramie dziką zgrają,
Miast wdzięcznych Ech,
Tłoczą się widma, które znają
Nie uśmiech - lecz tylko śmiech.
MILCZENIE
Bajka
Edgar Allan Poe
tłumaczenie: Juliusz W. Gomulicki
Szczyty gór drzemią;
doliny, skały i jaskinie m i l c z ą.
"Posłuchaj m n i e - rzekł Demon,
Położywszy mi rękę na głowie. -
Kraina, o której mówię, to posępna kraina Libii,
Nad brzegami rzeki Zairy.
I nie ma w niej ani spokoju, ani milczenia.
Wody owej rzeki maja chorobliwą barwę szafranu
I nie plyna prosto do morza,
Ale ciągle pulsują i pulsują pod czerwoną źrenicą słońca,
Drganiem burzliwym i konwulsyjnym.
Na wiele mil po obu stronach zamulonego koryta rzeki
Rozciąga się blada pustynia olbrzymich nenufarów.
Wzdychają do się, jeden do drugiego, w swym osamotnieniu
I wyciągają ku niebu długie, upiorne szyje,
I chwieją na różne strony nieśmiertelnymi głowami,
I rozlega się jakiś niewyraźny szmer,
Co wydobywa się spomiędzy nich
Niby szum podziemnego źródła.
I wzdychają, jeden do drugiego.
Jest wszelako granica położona ich królestwu -
Granica ciemnej, okropnej, wyniosłej puszczy.
Tam, niby fale wokoło Hebrydów,
Bezustannie poruszają się drobne krzewiny,
Żaden wiatr nie wieje wszakże po niebiosach.
I wiecznie się kołyszą wysokie prastare drzewa,
Napełniając powietrze potężnym łoskotem,
A z ich wyniosłych wierzchołków, kropla po kropli,
Kapie nieśmiertelna rosa;
A u ich korzeni
Leżą dziwne trujące kwiaty, powykręcane w niespokojnej drzemce;
A górą, z donośnym szumem i szelestem,
Pędzą wiecznie na zachód szare chmurzyska,
Póki nie przewiną się, niby katarakta, poprzez ognistą ścianę widnokręgu.
Żaden wiatr nie wieje wszakże po niebiosach,
A nad brzegami rzeki Zairy
Nie ma spokojności, ani milczenia.
Noc była i padał deszcz;
A gdy spadał, był deszczem,
A gdy już spadł, stawał się krwią.
I stałem w bagnie pomiędzy wysokimi nenufarami,
I deszcz mi padał na głowę,
I nenufary wzdychały, jeden do drugiego,
W solenności swojego opuszczenia.
I nagle poprzez cienką upiorną mgłę przedarł się księżyc,
A był o barwie szkarłatnej.
I mój wzrok upadł na potężną szarą skałę,
Która wznosiła się nad brzegiem rzeki
I była oświetlona blaskiem księżyca.
A była to skała szara i upiorna, i wysoka,
I była szara,
A na jej czole były wyryte w kamieniu litery.
I póty kroczyłem poprzez bagnisko nenufarów,
Póki się nie przybliżyłem do brzegu,
Tak że mogłem odczytać litery wyryte na kamieniu.
Nie zdołałem ich jednakowoż odczytać
I odchodziłem już z powrotem do bagniska,
Gdy wtem księżyc zajaśniał pełniejszą czerwienią,
I odwróciłem się, i ponownie spojrzałem na skałę,
I na owe litery;
A te litery głosiły: OPUSZCZENIE.
I spojrzałem do góry,
A na szczycie skały stał człowiek;
I ukryłem się pomiędzy nenufary,
Abym mógł wyśledzić, co ów człowiek uczyni.
A był ów człowiek wysoki i okazały,
I był odziany
Od stóp do ramion w togę starożytnych Rzymian,
I nie można było rozróżnić jego kształtów,
Ale rysy jego oblicza były zaprawdę rysami bóstwa,
Ani bowiem opończa nocy,
Ani mgła, ani księżyc, ani rosa
Nie zasłoniły rysów jego oblicza.
A jego czoło było dumne od myśli,
A jego oko dzikie od troski,
A z niewielu zmarszczek na obliczu
Wyczytałem opowieść o smutku i o znużeniu, i o wstręcie do rodzaju ludzkiego,
I o tęsknocie za samotnością.
I siadł ów człowiek na skale, i oparł głowę na dłoni,
I poglądał na owo pustkowie.
Patrzył w dół, na niespokojne krzewiny,
I w górę, na wysokie prastare drzewa,
I jeszce wyżej, na rozszumiałe niebiosa,
I na szkarłatny krąg księżyca.
Ja zaś leżałem utajony pod osłoną nenufarów
I uważałem jeno, co czyni,
A ów człowiek drżał w samotności -
Noc powoli mijała, a on ciągle siedział na skale.
I odwrócił ów człowiek swoją uwagę od niebios,
I poglądał na posępną rzekę Zairę,
I na jej żółte upiorne wody,
I na blade legiony nenufarów.
I przysłuchiwał się westchnieniom nenufarów,
I szmerowi, co spośród nich się wydobywał,
A ja leżałem utajony w moim ukryciu,
I uważałem jeno, co czyni,
A ów człowiek drżał w samotności -
Noc powoli mijała, a on ciągle siedział na skale.
Opuściłem się przeto w najskrytsze zakątki bagniska
I pobrnąłem głęboko w samą dzicz nenufarów,
I przywołałem hipopotamy,
Które mieszkały w żuławach,
W najgłębszych zakątkach bagniska.
I hipopotamy usłyszały moje wołanie,
I przyszły, wraz z behemotami, do samego podnóża skały,
I ryczały donośnie a przeraźliwie pod księżycem,
A ja leżałem utajony w moim ukryciu
I uważałem, co czyni człowiek.
A ów człowiek drżał w samotności -
Noc powoli mijała, a on ciągle siedział na skale.
Zakląłem przeto żywioły zaklęciem niepokoju;
I straszliwa burza zebrała się na niebie,
Gdzie przedtem nie było ani wietrzyka.
I niebo posiniało od gwałtowności burzy -
I deszcz począł smagać człowieka po głowie -
I wody rzeczne wystąpiły z brzegów -
I umęczona rzeka pokryła się pianą -
I nenufary zawodziły na swoich kępach -
I puszcza poczęła się kruszyć pod ciosami wichru -
I grom huczał -
I błyskawica migotała -
I skała trzęsła się w posadach.
A ja leżałem utajony w moim ukryciu
I uważałem jeno, co czyni człowiek.
A ów człowiek drżał w samotności -
Noc powoli mijała, a on ciągle siedział na skale.
Zawrzałem przeto gniewem i przekląłem klątwą m i l c z e n i a -
I rzekę, i nenufary, i wicher ów, i puszczę,
I niebo, i grom ów, i westchnienia nenufarów.
I zostały przeklęte, i z a m i l k ł y.
I księżyc przestał wtedy wydeptywać swoją ścieżkę na niebie -
I grom skonał w milczeniu -
I błyskawica przestała migotać -
I chmury nieruchomo zawisły -
I wody spłynęły do dawnego poziomu i zastygły -
I drzewa przestały się kołysać -
I nenufary przestały wzdychać -
I nie słyszało się już wychodzącego spomiędzy nich szmeru
Ani też najlżejszego dźwięku pośród owej bezkresnej pustyni.
I spojrzałem na litery wyryte na skale,
A były już zmienione -
I te litery głosiły: MILCZENIE.
I zwróciłem oczy na oblicze człowieka,
A oblicze jego pobladło z przerażenia.
I uniósł gwałtownie głowę z oparcia dłoni,
I stanął wyprostowany na skale, i nasłuchiwał.
Żaden dźwięk jednak nie rozlegał się pośród owej bezkresnej pustyni,
A litery na skale głosiły: MILCZENIE.
I człowiek cały zadrżał,
I odwrócił oblicze,
I uciekł hen w dal, w wielkim pośpiechu,
Tak żem go już więcej nie oglądał."
~aa napisał(a): :) Kraina snu Poe ... ja nie mam ulubionego bo ciężko wybrać nr 1
Nawiedzony ogród
Edgar Allan Poe
[...]
:)
Edgar Allan Poe?! Był już wielokrotnie, sam go wrzucałem kilka razy. I wciąż warto do jego poezji powracać, i chłonąć ją czytając na głos, albo słuchając w wersji audio :)
aa, kultura cygańska potrafi uwieść :)
Proszę, poezja może nam również dawać dobre rady ;)
Elżbieta Lipińska
Mów do mnie jeszcze... ludzie nas nie słyszą
Słowa twe dziwnie poją i kołyszą,
Jak kwiatem, każdem twem słowem się pieszczę -
Mów do mnie jeszcze...
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
***
Milczysz tak bezsensownie. W zbyt długim milczeniu
zmieścić się może wszystko; każda myśl uparta
lub brak myśli. Powoli zapełnia się karta
dotąd biała i pusta. Lubię puste karty
i lubię na nich pisać, malować obrazy,
te, którym się przyglądać mogę wiele razy
wtedy, gdy jestem sama. Ale gdy przedstawień
tych chcesz być bohaterem, dostarcz materiału,
farb bogatej palety, miłosnego szału
w wierszach uwiecznionego. Przecież dla kobiety
słowo tworzy mężczyznę. Bo kiedy - niestety -
poprzestaniesz na czynach, choćby bohatera
były godne, twe słowa się będą zacierać,
pokryją się patyną, choćby odkurzane -
z braku nowych przyblakną, utracą kolory
wreszcie, kiedy coś powiesz - jakby groch o ścianę.
Więc mów, dopóki pora, zapisz nowe karty,
które na zawsze w sercu kobieta uchowa,
zamiast tkwić bezsensownie w milczeniu upartym,
pamiętaj: ona pragnie słowa, słowa, słowa!
Teatrzyk domowy Thackerayowy
Elżbieta Lipińska
Prosz pani, czy widelec może być Lulejką?
Wszystko może być wszystkim, malutka panienko.
Ustroimy ci główkę w ten stary kołnierzyk
koronkowy. Jak pięknie cię zdobi korona
moja mała księżniczko.Ciepłe stare ręce
w roztańczonym balecie z malutkimi dłońmi,
co tak mocno trzymają srebrzony widelec.
Ach, wzdycha smutnosrebrny królewicz Lulejko,
ach - odpowiada słodko smukłobiodra łyżka,
ach, usiłuje westchnąć kołatka Gburiano,
wspominając kościstą postać Gburii Furii.
Jak ciepło i bezpiecznie śnić u przyjaciółki,
wiedząc, że straszne wilki nie wejdą po schodach,
uciekając przed dźwiękiem żałobnej kantaty
łkającej z przerażenia na falach eteru
za utraconym nagle chorążym pokoju.
alter napisał(a):
...
W zbyt długim milczeniu
zmieścić się może wszystko; każda myśl uparta
lub brak myśli. Powoli zapełnia się karta
dotąd biała i pusta. Lubię puste karty
i lubię na nich pisać, malować obrazy,
te, którym się przyglądać mogę wiele razy
wtedy, gdy jestem sama...
Coś odmiennego? Też poezja :)
:)
Uchwycić w garść wodę
Nie wiadomo. czy w rzeczy samej był z marranów.
Na pewno był tułaczem, więc w największym tłoku
skąd to nagłe pragnienie samotności, ciszy,
i zawężenia świata do przyciasnej baszty?
Que sais-je - pytał ciągle - czy potem już wiedział?
Z wysoka widać lepiej? a może to w ciszy
wszystko potrafi nabrać nowego wyrazu?
Czy także, kiedy boli? On tak bardzo walczył,
żeby mu się udało umiłować wroga,
bo po prostu pokonać - to było za mało.
Ból to pierwszy wróg myśli, więc trzeba go wykpić,
gdy prawdziwie pokochać może być zbyt trudne.
Cierpienie rośnie, zmusza go do analizy:
czy łatwiej ból znieść sobie zadany czy obcy,
czy młody Demostenes miał łatwiej czy trudniej?
Rozmyśla też o próbach, którym go poddano
i rozważa ich wszystkie możliwe przyczyny:
czy pisząc swoje ruszył z motyką na słońce
czy tak bardzo uraził kogoś, w kogo wątpi,
że druga wieża Babel musiała lec w gruzach?
Tak myśli aż do końca, kiedy konstatuje:
Nie maluję istoty, maluję jej przejście
i dodaje wpatrując się w śmierć w rogu izby:
mam ją za nic, w szczegółach ona bierze górę.
* * *
Inwokacja do księżyca
O ty, tkwiący na niebie w ruchu nieruchomo
księżycu, który nisko ukląkłeś nad łąką,
maluj ją alabastrem, napój kwiaty mlekiem,
daj zapomnieć o żółci, o trupim fiolecie
miast, niech zasną spokojnie, nie budź marzycieli,
co wpatrzeni w twój uśmiech spokojnie zasnęli,
i nie wiedzą - bezsennej współczuć, czy zazdrościć,
że cię może po nocy na tej łące gościć,
gdy księżycowa owca srebrzyście się cieli.
~aa napisał(a): Uchwycić w garść wodę
[...]
żeby mu się udało umiłować wroga,
bo po prostu pokonać - to było za mało.
Ból to pierwszy wróg myśli, więc trzeba go wykpić,
gdy prawdziwie pokochać może być zbyt trudne.
:)
aa, Uchwycić w garść wodę? bardzo dobry wiersz Elżbiety Lipińskiej :)
Przemiana - Elżbieta Lipińska
Nie znosił, kiedy dopisywano mu
wielkie słowa; po każdym kolejnym się kurczył.
Uważał, że jedno imię, w dodatku rzadko używane,
zupełnie wystarczy.
Kiedy dopisano mu Ojczyznę, zmalał o 5 cm, po Honorze o 4.
Potem doszły: Ludzkość, Wiara, Misja i parę innych.
A on malał i malał.
W końcu ludzie przestali go zauważać.
Teraz jest bogiem rzeczy małych.
Nie pozwala, aby pisano jego imię dużą literą,
za to można je pisać i wymawiać bez ograniczeń.
Małe rzeczy się cieszą.
Malowidło
Dopiero pierwsza kreska. Ciekawe jak długo
wytrzyma w tej pozycji, lekko odchylona
i czubkami bucików chwytająca ziemię.
Czy noc dosięgnie drzew, czy się pochylą niżej,
gdy on pełen spokoju, ciągnąc drugą kreskę,
powie do niej: ten obraz wymaga skupienia,
wykaż się cierpliwością, a ja cię uwiecznię
w tej chwiejnej równowadze, utrwalę na zawsze
twoją miękką kobiecość, ciche zamyślenie
i niebieską sukienkę, w której, jak mawiają,
każdy mężczyzna zawsze bez chwili zwątpienia
pamięta pierwszą miłość bez względu na kolor.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.