:) dzień dobry.... jak zawsze ;) dzisiaj troszeczkę wierszy Adasia Ziemianina
Ziemia Ognista
Ty który widzisz nasze domy w nocy
i wątłe ściany naszych sumień,
ty który słyszysz jak warkoczą
maszyny do szycia naszych rozmów
- ocal mnie, wyrwij mnie ze snu,
z amnezji.
Dlaczego dzieciństwo - o, skarby cynfolii,
o, szelest ołowiu, piękny i złowrogi -
musi pozostać jedynym źródłem, jedyną tęsknotą?
Czemu wiek męski, zastępujący dojrzałość,
jest nie kończącym się gościńcem,
żółtym jak Sahara?
Przecież wiesz, że zdarzają się dni,
kiedy nawet pragnienie staje się suche
i twardnieją usta modlitwy.
Niekiedy matowieje moneta słońca
i życie maleje tak bardzo,
że mogłoby się zmieścić
w niebieskich rękawiczkach Cyganki,
która przepowiada przeszłość
aż do siódmego pokolenia wstecz
i wtedy także w małym mieście
na południu pewien szarlatan
postanawia unicestwić ciebie
i mnie i siebie.
Ty który widzisz białka naszych oczu,
ty który kryjesz się w jarzębinach
jak gil
i w ciepłych pończochach chmur
jak sokół
- otwórz skrzynie pełne śpiewu,
otwórz krew pulsującą w aortach
zwierząt i kamieni,
zaświeć latarnie w czarnych ogrodach.
Bezimienny, niewidzialny, milczący,
wybaw mnie od anestezji,
zabierz mnie na ziemię ognistą,
weź mnie tam, gdzie rzeki
płyną pionowo, pionowo płyną
rzeki poziome.
Improwizacja
Trzeba wziąć na siebie cały ciężar świata
i uczynić go lekkim, znośnym.
Zarzucić go sobie na ramiona
tak jak plecak i ruszyć w drogę.
Najlepiej wieczorem, na wiosnę, kiedy
spokojnie oddychają drzewa, a noc zapowiada się
pogodnie, w ogrodzie trzaskają gałązki wiązów.
Cały ciężar? Krew i brzydotę? To niemożliwe.
Zawsze zostanie osad goryczy w ustach
i zaraźliwa rozpacz tej starej kobiety,
którą widziałeś wczoraj w tramwaju.
Dlaczego mamy kłamać? Przecież uniesienie
istnieje wyłącznie w wyobraźni i szybko znika.
Improwizacja – zawsze tylko improwizacja,
nic innego nie znamy, mała albo wielka,
w muzyce, gdy trąbka jazzowa wesoło płacze,
albo kiedy patrzysz na białą kartkę papieru
czy też wtedy, kiedy uciekasz
przed smutkiem i otwierasz ulubiony tom wierszy;
zwykle w tym momencie dzwoni telefon
i ktoś pyta – czy reflektuje pan/pani na nasze
najnowsze modele? Nie, dziękuję bardzo.
Zostaje szarość i monotonia; żałoba,
której nie uleczy najwspanialsza elegia.
Ale może są rzeczy ukryte przed nami
i w nich melancholia miesza się z entuzjazmem,
zawsze, codziennie, jak narodziny świtu
nad brzegiem morza, albo nie, poczekaj,
jak radosny śmiech tych dwóch małych ministrantów
w białych komeżkach, na rogu Jana i Marka,
pamiętasz?
Muzyka słuchania z tobą
Muzyka słuchania z tobą
zostanie na zawsze z nami.
Poważny Brahms i elegijny Schubert,
niektóre piosenki, czwarta ballada Chopina,
kilka kwartetów o rozdzierającym
serce brzmieniu (Beethoven, adagia)
i smutek Szostakowicza, który
nie chciał umierać.
Wielkie chóry w pasjach Bacha -
jakby ktoś nas wołał
i żądał od nas radości,
czystej i bezinteresownej,
radości, w której wiara
jest czymś oczywistym.
Pewne fragmenty Lutosławskiego
ulotne tak jak nasze myśli.
Śpiew czarnej śpiewaczki bluesa
przeszywał nas jak lśniąca stal -
choćby dobiegał nas gdzieś na ulicy,
w zakurzonym, brzydkim mieście.
Niekończące się marsze Mahlera,
głos trąbki otwierającej piątą symfonię
i pierwsza część dziewiątej
(ty go czasem nazywasz "malheur"!).
Rozpacz Mozarta w Requiem,
jego pogodne koncerty fortepianowe,
które nuciłaś lepiej niż ja -
ale o tym dobrze wiemy.
Szedł po świecie Bajdała,
Co go wiosna zagrzała -
Oprócz siebie - wiódł szkapę, oprócz szkapy - wołu,
Tyleż tędy, co wszędy, szedł z nimi pospołu.
Zachciało się Bajdale
Przespać upał w upale,
Wypatrzył zezem ściółkę ze mchu popod lasem,
Czy dogodna dla karku - spróbował obcasem.
Poległ cielska tobołem
Między szkapą a wołem,
Skrzywił gębę na bakier i jęzorem mlasnął,
I ziewnął wniebogłosy, i splunął, i zasnął.
Nie wiadomo dziś wcale,
Co się śniło Bajdale?
Lecz wiadomo, że szpecąc przystojność przestworza;
Wylazł z rowu Dusiołek, jak półbabek z łoża.
Pysk miał z żabia ślimaczy -
(Że też taki żyć raczy!) -
A zad tyli, co kwoka, kiedy znosi jajo.
Milcz, gębo nieposłuszna, bo dziewki wyłają!
Ogon miał ci z rzemyka,
Podogonie zaś z łyka.
Siadł Bajdale na piersi, jak ten kruk na snopie -
Póty dusił i dusił, aż coś warkło w chłopie!
Warkło, trzasło, spotniało!
Coć się stało Bajdało?
Dmucha w wąsy ze zgrozy, jękiem złemu przeczy -
Słuchajta, wszystkie wierzby, jak chłop przez sen beczy!
Sterał we śnie Bajdała
Pół duszy i pół ciała,
Lecz po prawdzie niedługo ze zmorą marudził -
Wyparskał ją nozdrzami, zmarszczył się i zbudził.
Rzekł Bajdała do szkapy:
Czemu zwieszasz swe chrapy?
Trzebać było kopytem Dusiołka przetrącić,
Zanim zdążył mój spokój w całym polu zmącić !
Rzekł Bajdała
Czemuś skąpił mozołu?
Trzebać było rogami Dusiołka postronić,
Gdy chciał na mnie swej duszy paskudę wyłonić!
Rzekł Bajdała do Boga:
O, rety - olaboga!
Nie dość ci, żeś potworzył mnie, szkapę i wołka,
Jeszcześ musiał takiego zmajstrować Dusiołka?
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.