Kiedy Justyna - piękny głos - śpiewa "nie mogę rozplątać kołtuna", to przychodzi mi do głowy..."węzeł gordyjski"spraw codziennych. I to jest urok interpretacji :)
Cudna...
Siła ukazana w jednym zdaniu "Spójrz jak stoję prosto, a z ran ulewa się"
Miłego :)
"Szukam świata w którym jedna jaskółka czyni wiosnę, gdzie szewc w butach chodzi, gdzie jak Cię widzą, to dzień dobry. Szukam świata, gdzie człowiek człowiekowi człowiekiem" J.B.
Nie rozumiem poezji
wierszy, które
mówią ponoć tak wiele.
Nie wiem, jak można
napisać wiersz
mądry i piękny.
Nie wiem także
jak to wszystko sklecić
bo nie rozumiem poezji
i dziwni są dla mnie poeci.
Jak cholera.
I nie rozumiem, dlaczego
tyle wierszy jest smutnych.
Przecież po to żyjemy,
żeby się uśmiechać,
żeby cieszyć się życiem.
Smutek mnie czasem rozpiera,
gdy czytam te wiersze.
Dziwni są ci poeci.
Jak cholera.
Zapyta Bóg w swym niebie,
co dałem Mu, od siebie.
Wierzyłem i kochałem,
i byłem tym, kim chciał bym był.
I żyłem jak ,chciał bym żył
i byłem, kim miałem być.
Odpowiem mu od siebie,
że spłacę dług tym lepiej,
Tym bardziej,
bo wiedziałem, co znaczy,
że nadziei brakowało mi
I kilku chwil, kilku dobrych chwil,
Może powie, to niepotrzebne słowa.
Trudno nie wierzyć w nic, trudno nie wierzyć w nic.
Trudno nie wierzyć w nic, trudno nie wierzyć w nic.
Zapyta Bóg w swym niebie,
jak spłacę dług,
ja nie wiem.
Wierzyłem i kochałem,
i byłem, tym kim chciał bym był.
Trudno nie wierzyć w nic, trudno nie wierzyć w nic.
Trudno nie wierzyć w nic, trudno nie wierzyć w nic.
Pytania do Hioba
A oto i wiersz, który miałam napisać wcześniej:
Pytania do Hioba
Anna Kamienska
Hiobie zachodzę w głowę
co ci pomogło przetrwać
jedna setna twoich klesk nieszczęść chorób
zdruzgotałaby każdego
można by rzec że zszedłeś
na samo dno niedoli
gdyby niedola ludzka mogła mieć dno
Będziesz wiecznym Hiobem
Hiobem powracającym
symbolem nie zawinionego cierpienia
jakbyś już zawisł na krzyżu
Coś sobie powtarzał
gdy cię opuścili wszyscy
gdy wszystko straciłeś
i łaknąłeś tylko śmierci
Jak się cierpi tak bardzo
jak się żyje z wątrobą poszarpaną
z pokązanym sercem
z wstrętem do sibie samego
Jak sie znosi życie
które już nie jest życiem
Hiobie od wszystkich moich pytań
wezbrałoby morze
jesteś dla mnie samą ciemnościa
niewiedzą i zdumieniem
Ale każde pytanie moje milknie w drodze
jest jak ręka co by chciała
dotknąć twej dłoni
i zawisła w pół gestu
Boję się poruszyć twój ból
zarosły może niby pocisk w ranie
Dlaczego zdaje nam się że wiedza tkwi w cierpieniu
a nie w radości
Może to błąd perspektywy
Raczej za wesołymi by nam biegać
i pytać gdzie przyczyna ich radości
skąd mądrość śmiechu
Od nich się uczyć raczej
niż badać cierpiących
studiować męki chorych
jakby tam tkwiła prawda
Ty wiesz jak do nieszczęścia zbiegają się ludzie
Jest w tym coś więcej od pustej ciekawości
Charczącym konającym zemdlonym
wydrzeć ich tajemnicę
wyszarpać z ich trzewi prawdę śmierciv Jak sie umiera
Tak jak się żyje
Najprostsi noszą w sobie to przeczucie
Hiobie chciałabym cię tylko zapytać o jedno
Lecz to pytanie także
mogłoby cię zranić
Hiobie o nic już nie pytam
W twoich oczach
jak w młynie
jest więcej wody
niż w moich ustach ziarna pytań
Żegnaj
A Hiob odwrocił się
i szeptał Panie Panie
każdy je ma ..........................
dobrej nocy
"Annom na ogół nie dzieje się nic złego,
Chyba że któraś ma pecha I trafi akurat na Henryka VIII. (…)
A poza tym do wzięcia dla Ann
Jest panów ogromny klan.
Niektórzy nawet wprost o to pytani
Mówią, że bez Ani
To oni ani, ani. :)
tym razem urzekło mnie tło :)
Dla Ani
Edgar Allan Poe
Przekład: Antoni Lange.
Dzięki niebu - Przesilenie
Przeminęło już bezpiecznie -
I powolne ciała gnicie
Już minęło ostatecznie
I gorączka, zwana życiem,
Przeminęła ostatecznie.
Ach, bezwładnie wiem i smutnie
Wszystkich sił jam pozbawiony -
Żaden muskuł się nie rusza -
Gdym na wzdłuż tak położony -
Mniejsza o to - Tak mi lepiej,
Gdym na wzdłuż tak położony...
Leżę - leżę - tak spokojnie -
W cichym łożu leżę sobie,
Że ktoś mógłby patrząc na mnie
Sadzić, żem jest trupem w grobie.
Ach - i drżałby patrząc na mnie,
Sądząc, żem jest trupem w grobie.
Jęki moje i stękanie -
I gorączka - łkanie - rwanie -
Już ucichły w błogim stanie -
I okropne uderzanie -
Ach okropne - przeraźliwe -
Mego serca uderzanie.
Ból i duszność - chęć rzygania -
I febryczne drżenie ciała -
Już ustały wraz z gorączką
Co po mózgu mi szalała -
Wraz z gorączką zwaną życiem,
Co mi mózgi rozpalała.
I, ach, wszystkie te męczarnie,
Najstraszliwsze te cierpienia
Przeminęły z najstraszliwsza
Męka mak - męka pragnienia,
Które we mnie głąb ognista
Namiętności rozpłomienia.
Piłem wody, dziwnej wody,
Co mi gasi szał pragnienia.
Piłem wody, która płynie
Jako piosnka nad kołyską -
Od wiosennych zórz, lecz mało
Wsiąka w gruntu podścielisko -
W tej jaskini tutaj blisko
Wsiąka w gruntu podścielisko.
Ach, a teraz któż to powie,
Chyba wariat jaki może,
Że mój pokój pełny mroku
I że ciasne moje łoże!
Ach, bo nigdy człowiek nie spał,
W takim łożu jak to łoże,
A gdy śpisz - spać musisz właśnie
W takim łożu jak to łoże.
Teraz duch mój tantalowy
Pełny ciszy odpoczywa -
Zapomniawszy - albo wcale
Nie żałując róż przędziwa,
Nie żałując dawnych wzruszeń
Mirtów ani róż przędziwa.
Bo gdy cicho tutaj leżę,
To widziadła owych kwiatków
Maja dla mnie świętszy zapach,
Przenajświętszy zapach bratków,
Rozmarynu słodki zapach,
Pomieszany z wonią bratków,
Z wonią ruty - i przecudną
Czystą - świętą wonią bratków.
I tak leżę cichy - senny -
Kąpiąc duszę jak w otchłani
Nieskończonych snów o prawdzie
I piękności mojej Ani -
Tonąc duszą w tej kąpieli
Snów o włosach mojej Ani.
Ona czule mnie całuje,
Czule pieści dłoń mą ona;
Śpię - ach śpię - rozkosznie marzę
Niby w raju - u jej łona -
Śpię głęboko - śpię na niebie
Mojej Ani drogiej tona...
Gdy mrok nastał, wnet mnie ona
Kryje ciepłem ducha swego -
I błagała archaniołów
By mnie strzegli ode złego,
Ach, królową archaniołów,
By mnie strzegła ode złego.
Leżę - leżę tak spokojnie
W łożu swoim leżę sobie,
(Znając miłość jej anielską),
Że wy mnie sądzicie w grobie -
Ach - i leżę tak z rozkoszą
Cichy - senny leżę sobie -
(Z jej miłością cichą - słodka -)
Że wy mnie sadzicie w grobie -
Że wy drżycie patrząc na mnie
I sadzicie, żem już w grobie...
Ale serce me jaśniejsze -
Niż na niebach - na otchłani
Wszystkie gwiazdy promieniste:
Ach, jaśniejsze blaskiem Ani.
Gdyż rumieni się tą zorzą,
Która jest miłością Ani;
Gdyż się złoci myślą zorzy
Jasnych oczu mojej Ani...
:) pełno nas ;)
Gdy się przeszłość w duszę wnęci…
Krasiński
Gdy się przeszłość w duszę wnęci,
Lśni anielskim w niej obliczem;
W porównaniu z snem pamięci
I nadziei sen jest niczem.
Czy zasypiasz czasem, zdjęta
Magnetyczną wspomnień siłą,
I rozrywasz, czasu pęta
Koło tego, co już było,
Aż ci stanie przed oczyma
Widmo tego, czego nie ma?
Czy ty czujesz, jak powoli
Swiat zamglony przypomnienia
W tobie budzi się z niewoli?
Jak, z chmur – mroków – z zaćmień – z cienia
Otrząsając się pomału,
Wreszcie w duchu twym się zmienia
Na miesięczny świat z kryształu?
Czy w nim widzisz, jak po ziemi,
Splótłszy serca – myśli – dłonie,
Chodzim ścieżki samotnemi
Po odludnej świata stronie?
Lub, gdy przyjdzie mus rozdziału,
Jak wśród świata schmiem pomału,
Jak w nas mowa obcych ludzi
Serce boli – umysł nudzi?
Jak serc naszych całość żywa,
Co w jednego przeszła ducha,
Znów na dwoje się rozrywa
I tak ranna – krwią z ran bucha?
Jak w tęsknocie – jak w żałobie
Nazad dążym więc ku tobie?
Bo, jak gwiazdy, rozłączeni,
My szukamy się w przestrzeni
I na naszym dusznym niebie
Wiecznie cięźym my doi siebie -
Aż spotkamy się znów razem
Gdzieś nad rzymskich ruin głazem
Lub na gockiej gdzie wieżycy,
Na cmentarzu lub w kaplicy -
Lub w pustyni, w górach, skałach -
Lub na morza grzmiących wałach -
Lub na cichym gdzie jeziorze,
I obwiążą nas błękity,
Zamkną w wieniec opok sączyły
O jesiennych tęsknot porze.
Złotym wspomnień my łańcuchem
Powiązani razem z sobą -
I nam przeszłość nie żałobą,
Ale wiecznie żywym duchom.
I ten żywy duch się nieraz,
Gdym bez ciebie, sam wśród ludzi.
Jak stróż anioł we mnie budzi
Ot, w tej chwili – ot, patrz teraz:
Złożył skrzydła mi na duszę
I w niej tęczę skrzydeł kręci!
Patrz, zapadam w sen pamięci
I już przez sen mówić muszę!…
Czy ty widzisz? – gdzieś na skale
W dzień toneczny stoim sami -
Czy ty widzisz, jak pod nami
Śpią w przepaści jezior fale?
Stoim, milczym i oczyma
Przebiegamy wód kryształy.
Skazy jednej na nich nie ma,
Snem z błękitu krąg ten cały,
A gdzie kończy się zatoka,
Naprzeciwko – siwe skały,
Wyżej – niebios toń głęboka,
Ten sam szafir, co na dole,
Równa cisza – i bez chmury,
W niej się tylko czernią góry,
Bo rozbita na gór czole.
Czy pamiętasz? My patrzyli,
Aż od razu, w jednej chwili
Coś błękitów krąg zacieni -
Inne światło już w przestrzeni
I już inne jezior lice;
Wiatr wpadł skądeś w okolicę
I, jak upiór, po niej goni.
My już widzim z szczytu skały
Na pryśniętej jezior toni,
Jak fal bruady poczerniały,
Jak je powiew wiatru goini.
Lecz tam źaden szum nie wzlata,
Wiatr ten dziwnym milczkiem wieje,
Ruch i ciemność w swiat ten sieje,
A nie mówi nic do świata.
Czy pamiętasz? – My spojrzeli:
Aż tu z głębi jezior nagle
Wstają wtdma jakieś w bieli!
Patrzaj! Widzisz? – W oka mgnieniu
Ot, tam wielkie – wielkie żagle
Z wód podniosły się w milczeniu
I, w łabędzich skrzydeł pychę
Rozpostarte – rozskrzydlone,
Szły nad wodą – jak sen ciche -
Wszystkie razem w naszą stronę!
Czy pamiętasz, jak z oddali
Coraz śnieżniej i wspanialej,
Znacząc fale bladym torem,
Po wierzchołkach fal stąpały,
Chrystusowych stąpań wzorem?
O, pamiętaj! – Promień chwały
Kwitł w olbrzymiej ich urodzie,
A w ich ruchach kwiitł wdzięk cudu,
Gdy tak wiotko – tak bez trudu
Po tej się ślizgały wodzie,
Niby zmarłych orszak biały
W nadpowietrznym już pochodzie,
Niby dusze wracające
Tych, co niegdyś nas kochali,
Jak nowiny dobrej gońce.
Patrz, po szklannej jezior fali
Do nas znowu przyszły w gości,
Znowu do mas – z stron wieczności!
Ot, nas porwą w gwiazd bezmiary,
W inną przestrzeń – w inne dole,
W łzy przejrzystsze, w lżejsze bole,
W szersze myśli, w świeższe wiary!
Czy pamiętasz, jak w tej chwili
My sie bosko roztkliwili?
Na pół w grobie – na pół w raju,
My już byli w zmarłych kraju.
Magnetycznych widzeń siła
Dusze nasze pochwyciła.
W oczach naszych – łzy zachwytu,
W sercach naszych – raj błękitu,
I w tej chwili nam się zdało,
Że te żagle już westchnieniem
Nas wołają, tam, pod skałą
Szemrzą do nas wiatru tchnieniem,
Byśmy poszli precz z tej ziemi,
Gdzieś do Boga, razem z niemi.
Lecz wiatr powiał – wszystkie społem,
Wszystkie, wszystkie przepłynęły
Tak jak anioł za aniołem -
I gdzieś znikły – nas nie wzięły!
I ten nawet, ten maleńki,
Taki cudny źagieleczek,
Co nad wodą srebrniuteńki
Stał jak z pary aniołeczek,
I on także – choć ty cała
Się ku niemu przychylała,
I on także znikł w błękicie,
Jak duch mniejszy – jak duch-dziecię,
Jak córeczki dusza święta,
Ukazana, chwilę tobie,
Byś wiedziała, że nie w grabie,
Ze na powrót wniebowzięta’
O, pamiętaj! My po fali
Wzrok za nimi tęskno słali,
Długo jeszcze, patrząc, stali;
Ale oiie, wiatrem rwane,
Coraz bardziej nieznaczniały,
W widnokręgu roztapiane,
Jak mgły mdleją, omdlewały.
Wszystkie białym itam przewoidem
Weszły w niebo – z nieba rodem!
O, pamiętaj, jak natchnieni
W nieśmiertelne po nich żale,
W barwach zmierzchu, pośród cieni
My płakali na tej skale!
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.