Żądza wciąż gna mnie, miłość mnie prowadzi,
A przywiązanie niesie - lecz ku czemu?
Nadzieja schlebia i pociechą gładzi,
Rękę podaje sercu zmęczonemu.
Biedak ją chwyta i nie rozeznaje
Ślepej i złudnej swej towarzyszki.
Jedno pragnienie z drugiego powstaje.
Rozsądek umarł, tu panują zmysły.
Wdzięk, honor, piękno, dobroć, cnoty święte,
Wnet oplatają mnie słowa niewinne;
Oto złapane serce na przynętę.
Rok tysiąc trzysta dwadzieścia i siedem,
Dzień szósty kwietnia o rannej godzinie
Wszedłem w labirynt, dotąd nie wyszedłem.
:)
Dopisane 07.07.2016r. o godz. 14:43:
kajtek68 napisał(a):
Drugą ocenię po wysłuchaniu ;)
Mirelka rewelacyjna ;) Czysta poezja :)
Dopisane 07.07.2016r. o godz. 21:10:
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria
"Miss Annabelle Lee"
Ledwie dysk nakręciłam,
już zjawił się pająk
i słucha, jak z galerii, rozparty nade mną...
Murzyni,
jazzbandując muzykalną zgrają,
uderzają mu w uszy wieścią nadaremną...
Pająk - brzydka rozgwiazda
na białym suficie,
spokojna i u siebie w świecie obłąkanym,
skąd widać zwisające
w nieruchomym bycie,
wszczepione w sufit
krzesła, szafy, otomany...
Dźwięk tak pięknej płyty jak "Annabelle Lee"
nawet najmniej wrażliwych do uwagi zmusza...
Zatrzymał się ten Obcy - - -
i słucha, i śni
swoje sny pająkowe, zbryzgane krwią muszą...
Słuchaj, słuchaj, pająku!
Rozumiesz? Gramofon.
W sieć tajemnic chwycone
serce twoje drży...
Zżymasz się nagle, biegniesz,
kryjesz się za sofą,
podczas gdy dysk gra dalej
"Miss Annabelle Lee".
:)
Dopisane 07.07.2016r. o godz. 21:20:
:)
Dopisane 07.07.2016r. o godz. 21:20:
Dopisane 07.07.2016r. o godz. 23:34:
To na dobranoc Maria Pawlikowska-Jasnorzewska :)
"Uskrzydlone słowa"
Jest w pewnym włoskim muzeum
Dzbanek z Afryki,
W sto lat po zgonie Safony
Wizerunkiem jej ozdobiony:
Safo, czarna, złocista, wiśniowa i płowa,
Spoczywa z książką na kolanach,
Której wyraźny tytuł: "Uskrzydlone słowa",
A niżej strofa,
Cienkim pędzlem malowana:
"Powietrzem tylko jest to, co tu piszę,
Powietrzem, wiatrem, błękitem i ciszą,
A jednak raduję tym próżnym błękitem
Serca i piersi, powietrza niesyte".
Dopisane 08.07.2016r. o godz. 13:04:
:)
Dopisane 08.07.2016r. o godz. 13:10:
Sonet Francesco Petrarca :)
Wiem dobrze, ile okrutnego żniwa
Wiem dobrze, ile okrutnego żniwa
Zbiera śmierć, która nigdy nie przebacza,
Jak prędko na nas zapomnienie spływa,
Jak krótko miłość za nami rozpacza!
Nagrodę marną po długich cierpieniach
Widzę. Ostatni dzień w sercu mym świta.
Miłość mnie jednak nie zwalnia z więzienia
I od mych oczu żąda łez, nie syta.
Ileż za sobą mam gorzkich dni klęski!
Już się nie łudzę, wiek mi nadto ciąży.
Skąd mam sił tyle, chyba czarnoksięskich?
Mądrość walczyła u mnie z namiętnością
Dwa razy po lat siedem - co zwycięży?
Mądrość, bo duszę zbawia się mądrością.
Wiesz, kto jest wielkim? - posłuchaj mię chwilę,
Nauczę ciebie
Poznawać wielkość nie tylko w mogile,
W dziejach lub w niebie.
Wielkim jest człowiek, któremu wystarczy
Pochylić czoła,
Żeby bez włóczni w ręku i bez tarczy
Zwyciężył zgoła!
Niższym się stawszy, on Zawiść poniża,
A Zawiść w czwały
Leci i czepia mu znamiona krzyża,
Wołając: "Mały!"
I kłamie sobie, jak kłamała pierwéj,
Gdy on, z westchnieniem,
Przyjmuje sławę i niesławę - nerwy,
Prawdę - sumieniem.
Ludzie więc chlubią się, że wielkich znali,
K'temu jedynie,
Iż nie poznają się na wielkim mali
Pierwej, aż zginie.
Podobnież niedźwiedź : pierw trupa zakopie,
By dobył z trumny.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Lecz to w Syberii, nie zaś w Europie
Bywa rozumnéj.
" Przez wiersze człowiek poznaje ludzi, tak mi się wydaje - powiedział ks. Jan Twardowski. Podkreślił, że gdy ktoś odpowie na ten nasz sygnał, pojawia się radość. Niewiele bowiem jest osób, które to potrafią. - To są ludzie wrażliwi - wskazał."
Stwarzał
Bóg stwarzał wszystko by poznawać siebie
stąd barwa biała zawsze lekka, zielona spokojna
żółta pliszka bo taką i o zmroku widać
jeż na brzegu lasu dowcipne szparagi
ktoś kto umarł przed chwilą wyleciał wesoły
koniec wszystkich spraw naszych wspaniale niejasny
lwica co ogon chwali skoro nie ma grzywy
nietoperz co składa skrzydła i opada szybko
zając co się odbija tylnymi nogami
księżyc jak rencista co wyszedł się martwić
gwiazda polarna co wskazuje biegun
ogromna kula ziemska i świat nieokrągły
jaskinie latem zimne widziane pod wodą
i czas najważniejszy – choć nie wie co będzie
miłość lub inaczej wszystko i daleko
Wisława Szymborska
Rozmowa z kamieniem
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do twego wnętrza,
rozejrzeć się dokoła,
nabrać ciebie jak tchu.
- Odejdź - mówi kamień. -
Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części
będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek
nie wpuścimy nikogo.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Przychodzę z ciekawości czystej.
Życie jest dla niej jedyną okazją.
Zamierzam przejść się po twoim pałacu,
a potem jeszcze zwiedzić liść i krople wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja śmiertelność powinna Cię wzruszyć.
- Jestem z kamienia - mówi kamień -
i z konieczności muszę zachować powagę.
Odejdź stąd.
Nie mam mięśni śmiechu.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Słyszałam że są w tobie wielkie puste sale,
nie oglądane, piękne nadaremnie,
głuche, bez echa czyichkolwiek kroków.
Przyznaj, że sam niedużo o tym wiesz.
- Wielkie i puste sale - mówi kamień -
ale w nich miejsca nie ma.
Piękne, być może, ale poza gustem
twoich ubogich zmysłów.
Możesz mnie poznać, nie zaznasz mnie nigdy.
Całą powierzchnią zwracam się ku tobie,
a całym wnętrzem leżę odwrócony.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność.
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjdę z pustymi rękami.
A na dowód, że byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz słów,
którym nikt nie da wiary.
- Nie wejdziesz - mówi kamień. -
Brak ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnię.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.
- Jeżeli mi nie wierzysz - mówi kamień -
zwróć się do liścia, powie to, co ja.
Do kropli wody, powie to, co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
Śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi śmiech,
którym śmiać się nie umiem.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
- Nie mam drzwi - mówi kamień
:) bardzo mi się podoba ten wiersz, jest taki sympatyczny :)
~aa napisał(a):
Wisława Szymborska
Rozmowa z kamieniem
Pukam do drzwi kamienia.
[...]
- Nie mam drzwi - mówi kamień
:) bardzo mi się podoba ten wiersz, jest taki sympatyczny :)
Znam, znam i bardzo go lubię :)
Może Poświatowska na niedzielne dzień dobry? ;)
Poświatowska Halina
***(moim sąsiadem jest anioł)
moim sąsiadem jest anioł
on strzeże ludzkich snów
dlatego wraca późno do domu
na schodach słyszę dyskretne kroki
i szelest
zwijanych skrzydeł
on rano staje w moich drzwiach
otwartych na oścież
i mówi:
twoje okno znowu
świeciło długo
w noc
:)
Dopisane 10.07.2016r. o godz. 08:27:
udanej niedzieli :)
Dopisane 10.07.2016r. o godz. 08:36:
ps. to jeszcze raz Szymborska :) ... z Miłoszem na fotografii ;)
dość szczególny wiersz, ale niech każdy sam oceni :)
:) szczególny owszem - taka swoista krytyka otoczenia. Wisława była doświadczoną obserwatorką :) szkoda, że nie możemy cieszyć się poezją Poświatowskiej z dodatkiem właśnie takiego stażu życiowego.
:) dzisiaj chmury urzekły mnie puszystością :) miałam ochotę skubnąć kawałek i zjeść jak watę cukrową ;)
~aa napisał(a): szkoda, że nie możemy cieszyć się poezją Poświatowskiej z dodatkiem właśnie takiego stażu życiowego.
Taak, być może poezja bardzo wiele by zyskała. To samo dotyczy K.K.Baczyńskiego, Wojaczka, Ryszarda Riedela, Komedę, Sylvia Plath i wielu innych, też tych mniej znanych.
na krawędzi mijania
nie ma pocałunków
nie ma zapachów
ani kolorów
brzęk pszczoły
gaśnie nad łąką
usta w żółtym rumianku
palce cierpko do trawy przywarte
na krawędzi mijania
wąskie światło ciemnieje
i brzeg tak wyraźnie
urywa się - ból
na krawędzi mijania...
:)
Dopisane 11.07.2016r. o godz. 07:54:
Petrarca Francesco
Jeśli kobieta pragnie dopiąć swego
Jeśli kobieta pragnie dopiąć swego,
Wielce o sławę, mądrość, cnotę stojąc,
Niechże popatrzy na wroga mojego,
Którego zowie świat kobietą moją.
Jak zdobyć honor i jak kochać Boga,
Jak złączyc cnotę z wdziękiem, co urzeka,
Tu niech się uczy; jaka prosta droga
Prowadzi w niebo, które na nią czeka.
Tu się nauczy mowy niezrównanej,
Sztuki milczenia, wdzięcznych obyczajów,
Których wyrazić rozum nie jest w stanie.
Lecz nie nauczy się nikt tej urody,
Bo nie zdobyta sztuką, ale z raju
Pochodzi oczu jej wrodzona słodycz.
Wdzięk bez płochej przysady, uprzejmość bez braku,
Bez podłości pokora, dziwactwa i znaku,
Roztropność w młodym wieku, statek przy urodzie,
Rozum bez wyniosłości, cnota przeciw modzie,
Kogoż los takim darem uszczęśliwić raczył?
Nie wierzyłem tym cudom, ażem cię zobaczył.
Karpiński Franciszek
Duma
Gdzie się podziały szczęśliwe lata naszej chwały,
Kiedy się do nas korony świata ubijały?
Kiedy Czech, Węgrzyn, Wołoch, Prus hardy poddaje się
I od północy Moskwicin twardy berło niesie.
Póki po zbroi Polaka brodę wiatr rozwijał,
Jadł swoje zboże, pił swoje wodę, wtenczas bijał.
Ale jak zbytki, co wszystko psują, nastąpiły,
Z Polską się bronią same mocują rdze i pyły.
Wstań z zimnych grobów, obudź zaspałe, mężu jaki,
Pokaż do sławy pozarastało męstwa szlaki!
I kiedy z siebie nie damy szydzić do ostatka,
Swoich się dzieci nie będzie wstydzić Polska-matka.
Czy pamiętasz, Panie Boże,
Nad Wołyniem łunę krwawą
I ten krzyk z płonącej chaty
Mordowanych przez sąsiadów?
Chyba byłeś w tamtej porze
Gdzieś po innej stronie świata,
Bo byś pewnie się zasmucił
i przystanął i zapłakał...
Czy słyszałeś modłę, Panie,
Oczy ojca czy pamiętasz,
Gdy hańbili córkę jego
Banderowcy jak zwierzęta...
On na drzwiach ukrzyżowany
Błagał "Zmiłuj się nad nami!"
Zlitowali się oprawcy,
Skłuli oczy bagnetami...
Czy widziałeś, Ojcze Święty,
Patrząc z góry przez firmament,
Dzieci śliczne jak aniołki,
Na sztachety powbijane...
Kto je teraz poprowadzi
Na spotkanie z Tobą Boże?
One przecież takie małe,
Zbłądzą same w tych przestworzach...
Czy spamiętasz, Panie Świata,
Męczenników, tych z Wołynia,
Umierali z myślą o Tej,
która nigdy nie zaginie.
Polska o nich zapomniała,
rozpłynęła się w oddali,
Czasem drżąca ręka starca
świeczkę jeszcze tu zapali.
Porastają chwastem zgliszcza,
groby toną w bujnej trawie,
Jutro już nie będzie komu
świeczki za Nich tu postawić.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.