I wieczne lato świeci w moim państwie
„Sen nocy letniej”
I
Gdy trzcina zaczyna płowieć,
a żołądź większy w dąbrowie,
znak, że lata złote nogi
już się szykują do drogi.
Lato, jakże cię ubłagać?
prośbą jaką, łkaniem jakim?
Tak ci pilno pójść i zabrać
w walizce zieleń i ptaki?
Ptaków tyle, zieleni tyle.
Lato, zaczekaj chwilę.
II
Dobrze jest nad jeziorem
nawet porą deszczową.
Leśniczy wieczorem
lampę zapala naftową,
po chwili we wszystkich pokojach
naftowe lampy płoną
a cienie od rogów jelenich
rozrastają się w nieskończoność.
Psy szczekają.
Trąbki północy bliskie.
A chmury pędzą po niebie
jak wielkie psy myśliwskie.
Zasypiamy
przytuleni do siebie jak dzieci.
Noc się wypogodziła.
Księżyc mruczy i świeci.
Pszczoły śpią.
Tylko woda chlupie o brzeg bez przerwy.
A nam się śnią polowania,
paprocie, jelenie i strzelby.
III
Rano słońce, rano pogoda,
idziemy do kąpieli.
Sama radość! Sama uroda!
Jak tu się nie weselić?
Z sosny słychać dzięcioła stuk.
A tutaj ryby bryzg! spod nóg.
Ech, bracia, wpław! I płynąć, pływać,
aż tam, gdzie z drugiej strony
wiatr, roześmiany wiatr przygrywa
na sitowia strunach zielonych.
IV
A w tych borach olsztyńskich
dobrze z psami wędrować.
A w tych jarach olsztyńskich
sośnina i dąbrowa.
Tęcza mosty rozstawia.
Jak Wenus pachnie szałwia.
Ptak siada na ramieniu.
Komar płacze w promieniu.
W dzień niebo się zaśmiewa,
a nocą się rozgwieżdża,
gwiazdy w gniazda spadają.
Żal będzie stąd odjeżdżać.
V
Wszystkie szmery,
wszystkie traw kołysania,
wszystkie ptaków
i cieniów ptasich przelaywania,
wszystkie trzcin,
wszystkie sitowia rozmowy,
wszystkie drżenia
liści topolowych,
wszystkie blaski
na wodzie i obłokach,
wszystkie kwiaty,
wszystek pył na drogach,
wszystkie pszczoły,
wszystkie krople rosy
to mi jeszcze,
przyjacielu, nie dosyć —
chciałbym więcej ptaków,
drzew z ptakami,
więcej blasków, gwiazd, obłoków,
trzcin, kaczek na wodzie,
i uchwycić to wszystko rękami,
ucałować to wszystko ustami
i tak zajść, jak słońce zachodzi.
POCZĄTEK
K.I.G
MIŁEGO WIECZORU!
Dopisane 31.03.2017r. o godz. 21:00:
:)
Niech cię nie niepokoją
Cierpienia twe i błędy.
Wszędy są drogi proste
Lecz i manowce wszędy.
O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało.
Zostanie kamień z napisem:
Tu leży taki i taki.
Każdy z nas jest Odysem,
Co wraca do swej Itaki.
miłego :)
Dopisane 01.04.2017r. o godz. 07:25:
:)
Helena Bechlerowa
Idźmy leśną ścieżką
cicho, cichuteńko,
może zobaczymy
sarniątko z sarenką.
Może zobaczymy
wiewióreczkę małą,
jak wesoło skacze
z gałęzi na gałąź.
I niech nikt po lesie
nie gwiżdże, nie woła –
może usłyszymy
pukanie dzięcioła.
A może zaśpiewa
między gałązkami
jakiś mały ptaszek,
którego nie znamy.
I będzie nas witał
wesołą piosenką.
Tylko idźmy lasem
cicho, cichuteńko.
miłego :)
Dopisane 01.04.2017r. o godz. 08:03:
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
i
[img=1491026536_nbg2o5y.gif] :D :D : :D
no psikusowego :D ;)
Dopisane 01.04.2017r. o godz. 20:02:
:)
Małpie figle
Z głębi dzikiej dżungli, gdzieś w środku Afryki
dobiegają hałasy - wycie, jęki, krzyki
ogonami machanie, spojrzenia z wrogością...
Małpy się dziś zebrały radzić nad przyszłością.
Wielce zatroskana małp kondycją marną
dziś Unia Afrykańska pragnie nas przygarnąć.
Dalej wszystkie zatem, radźmy małpy drogie,
Czy nam unia nadzieją, czy nam unia wrogiem
Kapucynki krzyknęły: „My najlepiej wiemy
i do tej waszej unii na pewno nie chcemy.
Seks, zbrodnie, zboczenia w ogromnej ilości,
puma wyszła za węża! A gdzie są wartości?
Znana z tego że Małpsa Kapitał czytała
z palmy najwyższej siwa małpa powiedziała:
Ja na tych zasadach nieźle się wyznaję
dobrze znam i rozumiem unijne zwyczaje
Żeby jakość kokosów była jak najlepsza
trza na każdym orzechu pieczątkę przypieprzać,
poza tym przepis pewien jest ogólnie znany,
małpy będą pracować, prostując banany
Wtedy małpa największa nagle głos zabrała
(kiedyś dali jej brzytwę, więc palców nie miała)
I rzekła: "My tu wszystkie przymieramy głodem!
Tak dalej być już nie może! Szympans musi odejść!"
Takich małp ta Afryka dziś nie potrzebuje
jeśli będzie potrzeba, palmy zablokujem!
bo Unia Afrykańska to jest dla nas szansa!
Będziem banany prostować! ale bez szympansa!
Makak rzekł:Małpy drogie, skończmy nasze kłótnie
słonie i antylopy śmieją się okrutnie.
Wszystkie się pogódźmy, ja wam dobrze radzę,
lew ze swoją grupą chce tu przejąć władzę!!
Śmiech się gromki przetoczył, pomiędzy palmami
Między pawianami, orangutanami,
Tylko głosik cieniutki zakrzyknął z oddali:
Lew się już nie liczy! Lwa już wydymali!
I tak się kłóciły, dni i noce całe.
Choć plany były wielkie, to efekty małe.
A ja się bardzo cieszę, ze jestem człowiekiem,
i że owa Afryka, jest ponoć daleko...
Robert Rusik
Dopisane 01.04.2017r. o godz. 20:43:
a na Noc :)
Andrzej Poniedzielski
To nieprawda
że nie można
dwakroć do tej samej rzeki wejść
można okpić świątobliwy upływ czasu
pożartować
Trzeba tylko przemóc lęk
zlekceważyć ludzki śmiech
trzeba
tylko
most
wzdłuż rzeki
wybudować
ni ni naj! miłego :)
Dopisane 02.04.2017r. o godz. 08:03:
Dobry dzień dziś będzie....
powiedz tylko
przepraszam...
kocham Cię...
tęsknie...
bądz przy mnie zawsze...
dobre Słowa na Dobry Dzień
to tak niewiele a zmienia wiele
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Głaszcząc psa
Miłości potrzeba pieskom, miłości jak człowiekowi...
Żywności czystej jak owoc, słodkiej jak głos słowika.
Pies, pod dotknięciem rąk moich, oczy w marzeniu zamyka.
Zmrok idzie, w niebie malwowym zielony wybłysnął nowik.
Miłości nie znają krowy, pszczoły, pająki, kwiaty.
Obca jest lwom i tygrysom. Nie znana jest pustce żądzy.
Czy wiedział o niej mastodont lub machairodus zębaty?
Wśród twardych ziemskich prawideł jak obca błądzi.
Dziś pod globusem księżyca, siedząc z psem, głowa przy głowie,
kończę ten wiersz porzucony. Jest teraz pełnia.
I wszystko: wyraz psich oczu, mój strach, mój spleen mnie zapewnia,
że stamtąd, z księżyca - dawno - przybyliśmy: pies i człowiek...
Dopisane 02.04.2017r. o godz. 20:23:
a na wieczór :)
trochę z pieprzem i humorem
Rzecz o myśleniu
Jest w naszym małym codziennym świecie
Bzdur wiele w prasie, sztuce, przemyśle
Można by tego uniknąć przecież
Wystarczy tylko chwilę pomyśleć
Długo myślałem w skupieniu
Na czole mi przybyło bruzd
Co nam przeszkadza w myśleniu?
Chyba najbardziej mózg
Kofta
:)
Kto śpi, nie grzeszy, więc miła osobo,
nie będzie grzechu, gdy prześpię się z tobą.
-----
Bóg mowę nam wymyślił dla ukrywania myśli.
-----
Cnota z okazją razem noc przespały,
cnoty nie było, kiedy rano wstały.
------
Mimo najszybszych samolotów, do wczoraj nie ma już powrotu...
Sztaudynger
spokojnego :)
Dopisane 03.04.2017r. o godz. 19:24:
:)
Być w środku kuli
Być w środku kuli której jeszcze nie ma
i podpatrywać jak się dzieje czas
Pierwszą krwi kroplą
pierwszym krzykiem
i wywiedzionym z krzyku oddechem
wstępujesz w wieczność
i odtąd już zawsze
będziesz w jej środku
Ani oddalasz się ani przybliżasz
potwierdzasz sobą
wariant czasu
i umowność granic
Przeszczepione w twoje oczy światło
pozwala pojąć co zyskując – tracisz
Teraz z oddechem krzyk twój się otwiera
i przechodzi w milczenie więc w powolną zgodę
na kalectwa rodzaju
na prawdę zwierciadeł
Ziemi doświadczasz laską i kolanem
ogień – popiołem
a niebo piszesz
gwiazdą spadającą
Tadeusz Śliwiak
:)
Dopisane 03.04.2017r. o godz. 19:45:
dodam jeszcze coś z
BolecCyc ;) at
hmm nie ...Cytat :D
chyba mogę, nie? :)
'' Słowo, które nie jest wypowiedziane jest słowem, którego nie można powtórzyć, nie można się go nauczyć, ani imitować. Póki więc nie otworzą się usta: nie otworzą się rzeki, nie otworzą się rany, nie otworzą się umysły, nie otworzy się raj.''
(Krzysztof Pieczyński, Internet)
Dopisane 03.04.2017r. o godz. 20:15:
więc...
z czterech wybrałam dwa
Marek K.E. Baczewski
Cztery Wiersze
PARMENIDES POWIEDZIAŁ
Parmenides powiedział: życie i światło są nierealne,
realna jest tylko śmierć. Życie i miłość, i światło
są ludzkimi złudzeniami. Przedmiot jest realny,
jeśli jest nieruchomy. Jeśli coś jest ruchome,
jest nierealne, tak powiedział Parmenides.
Realna jest tylko śmierć i nic więcej. Dlatego
nie ma światła, nie ma miłości i nie ma życia:
wszystko to zabawki dla dziecka świata.
Żyjemy siebie dopiero w snach. Dopiero tam
jest życie i miłość, i światło. Skąd wiem?
Od Marksa (implicite): niebyt odkształca
nieświadomość.
KOMENTARZ DO PARMENIDESA
W swoich pracach poruszył problem śmierci.
A przecież to dziwne, że z myślenia o śmierci
można jeszcze powrócić do myślenia
o czymś innym. Myślenie jest niedoskonałe:
może wyprowadzić poza granice życia,
a jednak nie umie nie wrócić. Zawsze
powraca na miejsce zbrodni. Samo jest
płonącą czapką na głowie filozofa.
Piórem, które połyka wypisany atrament.
„Miłość jest mocna jak śmierć” – czytamy
u króla Salomona. W winie jest zapomnienie
miłości i nadmiar słów.
Mowa – mocniejsza niż śmierć.
spokojnego
:)
Dopisane 04.04.2017r. o godz. 19:17:
:)
Tam, gdzie rosną poziomki
Zabierz mnie tam, gdzie rosną poziomki,
Gdzie upalny lipiec wygrzewa się w trawie,
Gdzie wilgotne od rosy wybujałe łąki
Kładą się do snu przy stawie.
Porwij mnie na manowce
Rozkosznej udręki,
Gdzie igrają deszcze i swawolą burze,
Gdzie nikczemna ciemność nie podaje ręki
A krwią purpurową ociekają róże.
I pozwól mi marzyć
Pośród gawęd uli -
Tam, gdzie płyną złotem miododajne rzeki,
Gdzie do barwnej tęczy krzew malin się tuli
I przepada w bezkresie krajobraz daleki.
Usiądę wtedy cichy, pozbawiony strachu,
Posłucham gawęd świerszczy – przyjaciół lat młodych
I westchnę do bocianów wzlatujących z dachu
Starej, wiejskiej chatki,
Kojącej ścian chłodem.
Więc zabierz mnie
Tam, gdzie rosną poziomki -
Gdzie zielona łąka płynie z wiatrem wpław,
Gdzie na polach jaśnieją przyszłych chlebów pąki -
Tam
Gdzie szumi i pachnie
Zielona bujność traw.
autor
pulsar
:)
Dopisane 04.04.2017r. o godz. 19:47:
i jeszcze o Słowie
skąd fascynacja Słowem? nie wiem :|
Ono jest jak człowiek...samo w sobie nic i wszystko :)
Daj mi słowo
Już słońca wschód, początek dnia,
biały poranek obiecuje dobre chwile nam.
Jesteś mój, ale czy wiesz,
co jeszcze z twoich ust usłyszeć chcę.
Daj mi słowo, słowo niezwykłe,
co jutro zakwitnie jak sad, tak jak sad.
W sercu schowam, przejść wtedy mogę
przez ogień i wodę, bo wiem, że je mam.
Oczu mową dawno nazwane, zwyczajne i znane tak trwa.
Daj mi słowo, chcę w nie uwierzyć,
chcę z tobą je przeżyć, już czas.
Dzień chyli się, nadchodzi chłód,
nie uwierzyłeś jeszcze, miły, w białą magię słów.
A ja to wiem, gdy cisza trwa,
co nie nazwane jest, ucieka nam.
Daj mi słowo, słowo niezwykłe,
co jutro zakwitnie jak sad, tak jak sad.
W sercu schowam, przejść wtedy mogę
przez ogień i wodę, bo wiem, że je mam.
Oczu mową dawno nazwane, zwyczajne i znane tak trwa.
Daj mi słowo, chcę w nie uwierzyć,
chcę z tobą je przeżyć, już czas.
Jonasz Kofta
miłego :)
Dopisane 05.04.2017r. o godz. 20:12:
:)
James Dickey*
Błysk
Coś odległego co jest wolne i spoczywa głęboko
W wiejskim krajobrazie zawsze może cios ci wymierzyć
W samo centrum mózgu. Nie wiadomo dokładnie
Czym to coś być może ale idziesz dalej oślepiony błyskiem
Oślepiony i powietrze wszystko kłębiąc się
W tamtą stronę zmierza czeka
Aż dotknie cię ta błyskawica w środku dnia,
Ostrze motyki klamra szkło okularu.
I cokolwiek się stanie
Warto znów zaczekać,
Warto auto zatrzymać warto samotnie przystanąć
I czekać i ułożyć ciało
Tak by światło zadrasnęło ciebie
Sobie właściwym sposobem i przez pola pszenicy
Przez szeroką błękitną dolinę
Przesłało ci tę długo oczekiwaną,
Oślepiającą, pokrewną krwi twojej
Odpowiedź, która się mowie wymyka
tłum. Tadeusz Sławek
....
Zbigniew Herbert, Chciałbym opisać
Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie
radość lub smutek
ale nie tak jak robią to inni
sięgając po promienie deszczu albo słońca
chciałbym opisać światło
które we mnie się rodzi
ale wiem że nie jest ono podobne
do żadnej gwiazdy
bo jest nie tak jasne
nie tak czyste
i niepewne
chciałbym opisać męstwo
nie ciągnąc za sobą zakurzonego lwa
a także niepokój
nie potrząsając szklanką pełną wody
inaczej mówiąc
oddam wszystkie przenośnie
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry
ale nie jest to widać możliwe
i aby powiedzieć - kocham
biegam jak szalony
zrywając naręcza ptaków
i tkliwość moja
która nie jest przecież w wody
prosi wodę o twarz
i gniew różny od ognia
pożycza od niego
wielomównego języka
tak się miesza
tak się miesza
we mnie
to co siwi panowie
podzielili raz na zawsze
i powiedzieli
to jest podmiot
a to przedmiot
zasypiamy
z jedną ręką pod głową
a z drugą w kopcu planet
a stopy opuszczają nas
i smakują ziemię
małymi korzonkami
które rano
odrywamy boleśnie
spokojnego :)
Dopisane 06.04.2017r. o godz. 20:03:
może po obiedzie o śniadaniu :)
„Śniadanie krola”
Król powiedział
królowej
a krolowa
służacej,
że by zjadł kromkę z masłem
zaraz, gdy raczy wstać.
Na to rzekła
służaca:
„Oczywiście,
już biegnę.
Zaraz powiem
to krowie,
nim poloży się spać”.
Więc dygnęła,
pobiegła
i przed krową
stanęła
mowiąc: „Masło! o maśle
pomyśl, proszę przed snem”.
Na to krowa,
ziewając,
rzekła: „Powiedz krolowi,
że ostatnio się raczej
zamiast masła
je dżem”.
„Ach, tak?” – rzekła
służaca
i pobiegła
do komnat.
Przed krolową dygnęła
i spłoniwszy się ciut,
rzekła: „Wasza
Wysokość
śmialośc raczy
wybaczyć,
lecz dżem też bywa smaczny,
gdy dać wartstwy ze dwie”
„Och” – odrzekła
królowa,
po czym poszła
do króla.
„Jeśli chodzi o masło,
z ktorym kromkę zjeść chcesz,
to ostatnio
się mówi,
że dżem jest
nawet lepszy.
Może więc na śniadanie
zamiast masła dżem zjesz?”.
Król rzekł najpierw
„A niech to!”,
pote krzyknął:
„O rety!”,
wreszcie jęknął:
„Ojejku!”
i pod kołdrą sie skrył.
I wyszeptał:
„Nie powie
nikt, że jestem
wybredny.
Z masłem chleba
choć kromka
starczy, bym wesół był”
„Dobrze” – rzekła
krolowa.
Do służacej
wnet poszła.
„Dobrze” – rzekla
służąca
i do krowy wnet mknie.
„No już dobrze.
Nie chciałam
sprawić tyle przykrości.
Masz tu mleko. A masła
kostki weż nawet dwie”.
Gdy królowa
zaniosła
w końcu masło
królowi,
król wyszeptał:
„Masełko!”,
z łóżka natychmiast wstał.
I powiedział
(całując
swoją żonę):
„Nie powie
nikt, że jestem
( zjechal
po poręczy),
nie powie
nikt, że jestem
wybredny
lecz mieć masło do chleba zawsze w domu bym chciał!”
Myśli – to cały nasz świat…
a jakie one takie życie…
Bywają barwne jak kwiat,
i piękne jak w rozkwicie…
Nie zawsze kwieciem sypię…
Najłatwiej chwastom rosnąć…
Ale tak potem szczypie…
że czasem trudno zasnąć…
Więc Panie pomóż pięknie
pomyśleć w każdej chwili…
że świat stworzyłeś z wdziękiem…
obyśmy tylko zauważyli…
autor
marcepani
Dopisane 07.04.2017r. o godz. 20:01:
idąc tą ''polityczną'' myślą...
Dwóch światów fundament
Z serii/Jaki będzie mój dom/
Już noc zajrzała w okno sennie
Marzenia oczy zamykają
Zmęczona myślą co niezmiennie
Obraz maluje pod powiekami
Dom nasz buduję
Fundament będzie zaufaniem
Solidny przetrwa wieki całe
Na ściany trwałym materiałem
Wierność z przyjaźnią będą dane
Zasnąć nie mogę więc myślą senną
Dalej buduję
Sufit gwiazdami wyłożymy
By z nieboskłonu nas witały
W kominku ogień rozpalimy
Miłością ogrzejemy cały
Skończyłam chyba więc drżącą ręką
Naszego domu serce otwieram
Kluczem wykutym z kruszca duszy
Zapraszam słońce kwiaty zbieram
Nic mojej wiary już nie skruszy
Zasypiam chyba na płatkach wzruszeń.
Bo zbudowałam dom co pomieści
dwa światy w jednej tylko treści.
aga9393
Dopisane 07.04.2017r. o godz. 21:10:
a dla Was :)
spokojnej :)
Dopisane 08.04.2017r. o godz. 17:41:
BYCZEK FERNANDO
przełożyła Irena Tuwim
.… Otóż moi kochani, dawno temu, w Hiszpanii
Mieszkał sobie pewien młody byczek imieniem Fernando.
Inne młode byki Fernanda rówieśniki
Skakały po łące, bodły się rogami, brykały całą bandą…
Ale nie Fernando.
Fernando lubił spokój.
Lubił wąchać kwiatki – storotki i bławatki.
W ciche wieczory letnie chadzał pod drzewo stuletnie
I w jego cieniu siadywał.
I wąchał polne kwiatki – stokrotki i bławatki.
Jego mamusia, krowa, patrzyła na to za smutkiem.
Fernandziu, – mówiła – zobacz, ty stajesz się odludkiem!
Myczała bardzo żałośnie: – Popatrz, co z ciebie wyrośnie?!
Czemu nie skaczesz, nie brykasz i towarzystwa unikasz?
Czemu rogami nie bodziesz? Popatrz na inną młodzież! –
I ciągle w kółko to samo.
Fernando na to: – Mamo, na co mi bójki i wojny?
Ja jestem byczek spokojny i stokroć bardziej wolę blawatki i kąkole! –
Jego mamusia, choć krowa, była wyrozumiała:
– Niech mi się tylko uchowa, już na nic nie będą zważała! –
Mijały lata.
Fernando, chociaż nie skakał, nie brykał,
Lecz mimo to wyrósł nad podziw na całkiem tęgiego byka.
Często inne młode byki, Fernanda rówieśniki,
Przystawały przed afiszem i czytały co tam pisze.
Każdy z nich pragnął szalenie walczyć kiedyś na arenie.
– Ach w Madrycie, ach w Madrycie, tam jest – myślą – bycze życie!!
– Tysiąc ludzi bije brawo, ty się kłaniasz w lewo, w prawo,
– Ty się wściekasz, gra muzyka!… To dopiero raj dla byka!! –
A Fernando siadał w cieniu i przyglądał się w milczeniu
Małym chmurkom i kwiatuszkom, przysłuchiwał ptaszkom, muszkom…
Kiedyś przyszło pięciu ludzi w bardzo dziwnych kapeluszach
Najsroższego wybrać byka, który wściekle sie rozjusza.
Ten, co wierzga należycie, będzie walczyć dziś w Madrycie!
Byki na to jak na lato.
Zaczęły się bóść rogami, skakać, wierzgać kopytami,
Ryczeć, kopać ile sił i spod kopyt wzbijać pył.
A Fernando odszedł skromnie, myśląc: – Co tam komu po mnie?
– Na co ja się komu przydam, jeszcze się przy tamtych wydam
Słabym i wątłym chucherkiem… –
I odszedł sobie spacerkiem pod ulubione drzewo.
Siadł sobie wśród trawy zielonej, tam gdzie stokrotki się bielą,
A że był zamyślony, więc przez nieuwagę usiadł na… Panu Trzmielu.
Pan Trzmiel, choć mniejszy od byka, ale jest z tych jegomości
Z którymi znajomości należy raczej unikać,
Bo gdy się taki rozzłości, to nogi brać za pas i zmykać.
Pan Trzmiel czuł się mocno dotknięty i miał zwichnięte skrzydełko,
Więc z zemsty w ogon Fernanda wbił swoje ostre żądełko.
– Aj!!! – Fernando strasznie ryknął, z bólu wierzgnął, kozła fiknął,
Skacze w górę, łeb pochyla, tak jak by miał lada chwila
Świat calutki wziąść na rogi.
– Patrzcie, jaki to byk srogi!!! Ten się wścieka, ten się rusza!! –
Zawołało pięciu ludzi w bardzo dziwnych kapeluszach.
– Jakie groźne ma spojrzenie! Ten by walczył na arenie! –
Krzyczą – Hurra!! Hej!! – z zachwytu. – Jedzie z nami do Madrytu!! –
Wzieli wózek, wiązkę siana, siedem koni i furmana.
I Fernando – ładny los to – do Madrytu jedzie prosto.
Tam – orkiestry przygrywają, w oknach flagi powiewają.
Uroczyście niesłychanie grzmią okrzyki i wiwaty.
W lożach siedzą piękne panie i we włosach mają kwiaty.
Trębacz konny zapowiada: – Byk Fernando, tromtarada,
Byk Fernando, tromtadrata, najgroźniejsza bestia świata!! –
Pierwsi idą banderylierzy.
Noga za nogą, jak się należy
Idą, idą, idą parami.
Będą byka kłuli pikami.
Trzeba bestię najwpierw rozdrażnić!
I drżą im łydki, choć są odważni.
Potem na koniach strasznie buńczucznie,
W rękach trzymając ogromne włócznie
Stępa za nimi – pikadorzy.
Będzie Fernando miał się niezgorzej!!
Na samym końcu kroczy Matador, a za nim chłopak z błyszczącą szpadą.
Matador dumnie kręci wąsika: Tą właśnie szpadą przebije byka!
Nosi czewoną pelerynę i bardzo pewną siebie ma minę.
Znowu okrzyki, znowu wiwaty, panie mu do nóg rzucają kwiaty.
Ścielą się kwiaty wonną girlandą…
I kto się zjawia wreszcie?….. Fernando!!
Banderylierom twarze pobladły i ostre piki z rąk im wypadły.
Z galerii słychać głośne okrzyki: – Fernando groźny! Fernando dziki!! –
Bali się także i pikadorzy..… A sam Matador – chyba najgorzej!
Fernando na środek areny wbiega i burza oklasków i wrzask się rozlega.
Nawet Matador troszeczkę zbladł…
Takiego byka, co by tak brykał nie widział Madryt od trzystu lat!
– O! – słychać wszędzie i każdy truchleje.
– O!! Co to będzie?! Krew się poleje!!
Ale Fernando – byczek spokojny, unikał zwady, nie lubił wojny,
Nie cierpiał bójek, nie znosił gwaru i walczyć z nikim nie miał zamiaru.
Usiadł na piasku, niczym na łące, spojrzał wokoło
I – co mu tam,
Bo widział tylko kwiaty pachnące,
Nic tylko kwiaty we włosach dam!
Nie chciał być wściekły, groźny i dziki!
Nic nic nie pomogły włócznie i piki.
Banderylierzy ze złości skaczą,
I nawet konie omal nie płaczą.
Na czym świat stoi klną pikadorzy,
A sam Matador – chyba najgorzej!
– A niech to zwierze biją granaty!!
– Zamiast się ciskać to wącha kwiaty!!
– Ach co za hańba!! Ach, jaki skandal!!! –
Znowu na wózek wzięli Fernanda.
Powędrowało dobre byczysko przez pola, łąki, na swe pastwisko.
Pod ulubionym usiadło drzewem, chłodząc się lekkim wiatru powiewem.
I odtąd, chociaż może to plotka, zawsze w tym miejscu można go spotkać,
Jak sobie siedzi i wącha kwiatki, maki, stokrotki, jaskry, bławatki…
Słucha jak szumią lasy i niwy…
I jest podobno bardzo szczęśliwy.
''Żyj życiem, dając innym żyć. Spokojni są panami życia. Słyszą, widzą i milczą. Śpią dobrze, bo się nie szamoczą. Żyją długo, albowiem kultywują spokój wewnętrzny.
Mają wszystko co trzeba, bo nie zabiegają o rzeczy zbędne lub cudze. Zachowują serce spokojne, bo nie przejmują się niczym.''
Baltasar Gracian y Morales
:)
Dopisane 08.04.2017r. o godz. 21:06:
Momenty istotne
ustalanie rzeczywistości -
rzeczy, zdarzenia i znaczenia
pewnie jest gdzieś..
centrum wirowania zdarzeń
śmiechy na łące
plamki na skórze
słońca uśmiech, gatunki śmiechu nudy
i lenistwa życia - życie i już
wino
front wyzwolenia skał
haust powietrza
wyścig z czasem, jedna wola w wielu
walka Boga z Bogiem
rozpoznanie się Boga
i znienacka rana miłości
wojna i pokój do końca przesilenia
życie jako przykucie do ściany lochu
życie jako żegluga po złote runo nieśmiertelności
polip w gardle, złośliwy rozrost w płucach
miraż miłości, wspólne starzenie, prawda seksu -
może w innej kolejności a może wszystko naraz
..i jeszcze ta wolność, ta radość
zmieszczenia się w czynie całej energii,
walka o cel pożerający wszystkie siły
- stwarzanie szans? -
to też zmieniło by oblicze Ziemi
oblicze każdego -
a mogłoby być najdzikszym wybrykiem
fantazji,
lub najprzyziemniejszym działaniem -
byle by dało zajęcie, zachwyciło,
bo żyje się dla przyjemności
idę bo jestem rozmachem fali
fali wybuchu strumieni elementarnych
do których należy każdy atom
i elf bezimienny i mój
potęgi przedwieczne bez twarzy
są żywe w nas, gesty niesienia pomocy
są nowe - to wymysł duszy -
współczucie w bólu ale nie
radowanie się nim -
jak potwór,
czy zamykanie na niego -
jak trup,
wymysł i radość woli życia
duszy świata przebudzonej
..i mądrość bycia w centrum
w twarzach
śmiechach
tu i tam
na brzegu i w toni
wszędzie gdzie jest twoja dusza
gdzie ma swój interes
gdzie chce spocząć wypełniając zadanie
uśmiechy które wyciągają mnie z jamy za duszę
kroki starego diabła,
co przygląda się startom w życie młodych dziewcząt,
piskląt próbnym przelotom
ubiory - nie maski
lecz plany, lecz pozy, gesty
i wzruszenia
na wyrost
zamiast instynktu marzenie
brak jednego schodka
urzeczywistnienie się samo znajduje
w zapomnieniu
Zwierzę nie wie, że ma duszę, ale mogę
stwierdzić to za nie. Człowiek młody jest jak zwierzę,
ale jest pewien, że ma duszę.
W człowieku po przejściach (po utracie niewinności)
budzi się dusza, gdy szuka nie wiadomo czego..
Szukanie duszy to jeszcze jeden z objawów jej posiadania
budzenia się do życia po przesileniu
..w zmęczeniu kroków odwiecznych
przymierzanych wizji życia; starty na zakupach
w poddaniu łagodnym w czyjejś woli gustu
zamieniam się w larwę żabę żuczka lub pająka
lub na moje polecenie ktoś się zamienia
Młodzi co należą, stanie z boku to wąchanie
psim nosem ludzkiej duszy - wieczne zagubienie
wybór smutek utraty świadomość
odchodzenie w przychodzeniu
znajdowanie w pozbywaniu się
znów..
..bo chyba na tym polega posiadanie duszy
na utracie
bo jest czas
a naczynia natury są pełne otworów
i ruch odśrodkowy miesza się z dośrodkowym
nie do rozróżnienia
autor
Belamonte
tak niewiele trzeba by przejrzeć
wystarczy...
''założyć okulary''
:)
miłego
Dopisane 09.04.2017r. o godz. 07:52:
:)
"ciepłem rozgrzewa, przygasa, rozbłyska.
a mnie się wtedy marzy taka iskra”
Fircyk “Ognisko”
A kiedy już przygaśnie, czy znajdę w popiele
choć jedną iskrę ciepłą, co zaświeci w oczy,
by niespodzianym żarem do głębi zaskoczyć
znów jasno zamigotać, wskazać nowe cele.
I w dalszą drogę z nimi wyruszę już śmielej
bo gdy wciąż niespełnione, uśpione zostały,
potrafią dzień wypełnić i kalendarz cały,
wystarczy tylko jedna, to przecież niewiele.
Rozbłyśnie i pomoże, by od nowa walczyć,
w codziennych sprawach szukać sensu i spełnienia.
Czy jeszcze mi się uda znaleźć taką iskrę?
To co spotkam po drodze, musi już wystarczyć,
bo każdy dzień jest ważny i wszystko się zmienia,
a nim w końcu spopieli, jeszcze nie raz błyśnie.
Uczę się ciebie człowieku.
Powoli się uczę, powoli.
Od tego uczenia trudnego
Raduje się serce i boli.
O świcie nadzieją zakwita,
Pod wieczór niczemu nie wierzy,
Czy wątpi, czy ufa - jednako -
Do ciebie, człowieku, należy.
Uczę się ciebie i uczę
I wciąż cię jeszcze nie umiem -
Ale twe ranne wesele,
Twą troskę wieczorną rozumiem.
Jerzy Liebert
"Szukam świata w którym jedna jaskółka czyni wiosnę, gdzie szewc w butach chodzi, gdzie jak Cię widzą, to dzień dobry. Szukam świata, gdzie człowiek człowiekowi człowiekiem" J.B.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.