''Macierzyństwo nie jest dla słabych duchem. Żaby w salonie, pokrwawione kolana i inwektywy od nastolatki nie są dla mięczaków.''
Danielle Steel
Dopisane 16.03.2017r. o godz. 19:24:
dodam jeszcze
dziecko :)
Sens
- Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte.
- A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?
Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,
Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk
I protestuje, woła, krzyczy.
Czesław Miłosz
ed
wrona :D
no dobrze
nie będę się kłóciła
ale...
...to pózniej :D
Dopisane 16.03.2017r. o godz. 20:20:
:) :) ;)
Wanda Chotomska
Kurcze blade
Kupił dziadek jajko w sklepie
I po brzuchu już się klepie
Naszykował szklankę z cukrem
Kogel mogel sobie utrę
Naglę co to, awantura
Dziura w jajku w jajku dziura
A w tej dziurze kurcze blade
Kurcze blade wrzasnął dziadek
Kurcze blade kurcze blade
I ze ściany porwał szpadę
Leci kurcze blade z trwogi
Za kurczęciem dziadek srogi
Złapał dziadek kurcze blade
Zrobię z ciebie marmoladę
Marmolada lepsza z jabłka
Powiedziała trzeźwo babka
Lepiej upiec kurcze blade
W piekarniku na obiadek
Jak wsadzili je do pieca
To dopiero była heca
Bo uciekło z pieca dziurką
I zostało tylko piórko
Piórko blade piórko blade
Które zjadł na obiad dziadek
Przeglądam w myśli wszystkich mych przyjaciół twarze
I myślę sobie, och, psiakrew! czyż wszyscy są gówniarze?
Ach, nie! Jest kilku wiernych, z tymi pojechałbym nawet do Kielc.
A reszta? Ach, reszta, to jest gówno, proszę pani, wprost na szmelc.
Pytacie mnie, czemu do Kielc, a nie do Afryki lub na Borneo?
O, tam łatwiej przyjacielem być wśród tropikalnych puszcz,
Niż gdy za ścianą woła ktoś: puszcz mnie pan, ach, puszcz,
A pluskwy, ach, nietropikalne, mnożą się jak w aparacie tym "Roneo".
O, tak w ohydnej wszawości małego miastka,
Gdy metafizyk głąb wypiera dowolna wprost namiastka,
Gdzie zamiast uczuć wszelkich są tylko jakieś marne substytuty,
A miłość dają tylko, ach, nieszczęsne prostetuty
(Bo krzywych zabrakło już),
A syf i tryper biegną w krok tuż, tuż,
Gdzie zwykła dorożkarska buda zastąpi wszelkie narkotyki świata,
I gdzie jedyne piękno jest: na zgniłych domkach jakaś, proszę pani
wieczorna, ta tak zwana, ach, poświata,
I to wszystko na tle zupełnej nędzy
W smrodzie u jakiejś gospodyni potwornej wprost jędzy,
W ciągłej niepogodzie, co lepsza jest od słońca,
Bo wtedy wszystko zda się bliskim już, ach, końca -
Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy,
Jak jakiś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy.
A może piękne to jest, ach, miasteczko, ach, i nawet miłe
I niełatwo jest w nim złapać nawet kiłę...
W każdym razie tam przyjacielem być i w tych warunkach
Trudniej jest niż w afrykańskich najpiekielniejszych wprost stosunkach.
Gdy człowiek gębą ...,
A tyłkiem podpatruje obroty gwiazd i mgławic dalekich spirale,
Gdy mu muzyczka skądsiś gra,
A on gdzieś przy powale wydusza miliony pluskwich gwiazd,
Gdy beznadziejność dusi jak ohyda iśmierdząca zmora,
Gdy człowiek sobie siebie widzi jak cuchnącego własnym sosem, ach,
potwora -
Może to wszystko przejdzie, ach, a może nie,
W każdym razie to jest wszystko bardzo fe.
A do tego napisane nie krwią, a gównem, bardzo źle.
Ja nie chcę tego, nie, nie, nie!
I nie chcę, potąd mam już ich,
Przyjaciół mych, gówniarzy tych.
Wolę bydło wprost, koty, nie mówiąc o psach,
Robaki, pluskwy, jakieś automaty,
Nawet takie, jak na stacjach, choć bez twarzy,
Co nie mają ni mamy ni taty,
Bo wiem, że kot nie kłamie miaucząc,
A pies swym szczekaniem,
Że krowa mi nie siknie witriolejem w pysk, tylko mlekiem,
Że pluskwa... ale szkoda gadać, proszę pani,
Że świat się roi od drani.
Że, gdy, na przykład, w automat włożę groszy pięć,
To wyjdzie mi na pewno czekoladka,
A nie kłamliwa mowa, brechnia obłudna i już zbyt, wprost nader hadka
W swym śliskim kłamstwie,
W zaczajonej za nim złośliwości, chęci krzywdy
I zlekceważenia, ach, i zwykłym chamstwie.
Automat nie będzie obśliniać mnie i dusić aż do bólu rąk mych z czułości,
A potem za plecami, albo i przed, to wolę nawet już, robić małych
obrzydliwości,
W imię jakichś urojonych zalet i cnót
Czekając na swego wniebowzięcia już za życia cud -
Bo on jest taki dobry, ach, i doskonały,
Że nie wiadomo już, czy nawet on oddaje kały...
Może on nie ... i nie robi pipi,
Tak, ścierwo, doskonały jest,
Że w samo piękno zamienia się jego najpospolitszy gest:
Jakieś dłubnięcie w nosie,
Czy umazanie ręki w jakimś własnym sosie,
Co lepszy jest od majonezu,
Gdy organ, co go wydaje, piękniejszy od świątyni Diany jest z Efezu...
I tak nie znoszę w ogóle obłudnych gówniarzy,
Ale gdy mymi przyjaciółmi jeszcze śmieli być
I potem się zdemaskowali
- Tym gorzej, jeśli się w gówniarstwie swym tak długo dekowali -
To taki mnie porywa wstyd, że mi jest z tym wprost nie do twarzy!
Precz ode mnie, gatunku wraży!
Niech mi się nie śmie żaden z was nawet śnić,
Bo będę pluć jak Arab i bić!
Niech mi się o nim nigdy więcej najlżej nawet nie zamarzy,
Bo wszystkich razem w kupie
Zwalę czym popadło - dla ekonomii - po olbrzymiej wspólnej dupie.
Nic dwa razy sie nie zdarza
I nie zdarzy. Z tej przyczyny
Zrodziliśmy sie bez wprawy
I pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień sie nie powtórzy,
Nie ma dwóch podobnych nocy,
Dwóch tych samych pocałunków,
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.
Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Czemu ty sie, zła godzino,
Z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś- a więc musisz minąć.
Miniesz- a więc to jest piękne.
Uśmiechnięci, wpółobjęci,
Spróbujemy szukać zgody,
Choć różnimy sie od siebie,
Jak dwie krople czystej wody.
miłego :)
Dopisane 18.03.2017r. o godz. 07:25:
Kałuża
Dobrze z dzieciństwa pamiętam ten lęk.
Omijałam kałuże,
zwłaszcza te świeże, po deszczu.
Któraś z nich przecież mogła nie mieć dna,
choć wyglądała jak inne.
Stąpnę i nagle zapadnę się cała,
zacznę wzlatywać w dół
i jeszcze głębiej w dół,
w kierunku chmur odbitych
a może i dalej.
Potem kałuża wyschnie,
zamknie się nade mną,
a ja na zawsze zatrzaśnięta - gdzie -
z niedoniesionym na powierzchnię krzykiem.
Dopiero później przyszło zrozumienie:
nie wszystkie złe przygody
mieszczą się w regułach świata
i nawet gdyby chciały,
nie mogą się zdarzyć.
W.Szymborska
miłego :)
Dopisane 18.03.2017r. o godz. 20:13:
Do księżyca
Piękna dzisiejsza jest noc
Wyszedł księżyc na niebo
Chciałam się go zapytać
Jak się masz kolego.
Ale nie zapytałam
Bo, mógłby się obrazić
Zamiast spełnienia życzeń
ciemnością to wyrazić.
Piękna Twa twarz okrągła
Uśmiech do nas wysyła
Potem zmienia się w rogal
I marzenia przyzywa.
Smutna noc bez księżyca
Z wielką pustką na niebie
Musisz wiedzieć księżycu
Chcę wciąż patrzeć na Ciebie.
autor
elka 123
:)
Dopisane 18.03.2017r. o godz. 20:22:
no to miłego :)
Dopisane 19.03.2017r. o godz. 07:45:
a do kawy :)
NA ZDROWIE
Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Mieśca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale -
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.
Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!
J.K.
:)
Dopisane 19.03.2017r. o godz. 08:13:
I
Klemens Janicjusz
ELEGIA III
DO PIOTRA KMITY
Kmito, ojczyzny chlubo - czy twa cnota,
Czy ród wspanialej jaśnieje, któż powie? -
Co pomyślałeś o mnie, gdy z wysłaniem
Wierszy zwlekałem przez dziewięć miesięcy?
Pewnie niedbałość mi zarzucasz, mniemasz,
Że opóźnienie wynikło z lenistwa.
Lecz mi bogowie świadkami, ten okres
Nazbyt był krótki, by cię uczcić: wiele
Dla pieśni ciebie godnej trzeba czasu
I trzeba wolnym być od zgryzot serca.
A mną miotają troski w rożne strony,
Jak wicher statkiem miota, szarpiąc żagle.
Ten zamęt wprawdzie nie tłumi zapału
Do innych studiów w mieście, gdzie przebywam.
Tylko Kameny cierpią. Zawierucha,
Hucząca w piersiach, tylko im jest wroga.
Boginie błogie trosk nie pokochają,
W dom, gdzie niepokój zamieszkał, nie przyjdą.
Nie bez przyczyny gaje, łąki, rzeki
Poeci dali Muzom na mieszkanie,
A oplatając kwiatami ich głowy,
Słodkie im pieśni powierzyli ufnie.
Ten stan szczęśliwy (cóż z niego zostało?),
Ten przepych sprzeczny jest z moim istnieniem.
Wierzaj mi, w całym tym ubiegłym roku
Dnia, co pogodnie świeci, nie zaznałem.
Teraz nieufność twoja i wróg, który
Utwierdza ciebie w niej, jakże mnie dręczą.
Trwoga, niepewność przyszłości, jak chmury
Nad żeglarzami, nade mną zawisły.
Lękiem zmącony jest dzień, a noc złymi
Snami. Udręko, siostro bóstw podziemnych,
Strzaskałaś lutnię, którą mi Apollo
Dał, gdy rok życia minął mi piętnasty
To ty posiałaś ciernie w moim sercu
I zagłuszyłaś Muz umiłowanie.
Prawda, że jeszcze jest przyczyna inna,
Dla której strumień pieśni przestał płynąć.
Nikt jednocześnie nie może czcić Feba
I badać skrytych zagadek przyrody.
Przecież sam Maro (jeżeli mój płomyk
Wolno porównać z blaskiem tego słońca),
Gdy według wskazań Sirona poznawał
Przyczyny rzeczy i przemian ich, błogiej
Swobody nie miał, by prowadzić kozy
Po rzeźwych łąkach, bóstwa przywoływać
Polne, a łany rozścielać rolnikom
Lub groźne wojny wodza Frygów sławić.
Więc gdy mądrości zakamarki zwiedzam,
I mnie brak czasu dla Feba. A zgłębiam
Mądrość tym pilniej, im większym jest ona
Lekiem na różne niedole człowieka.
Ona, panując nad zawistnym losem,
Pod jarzmo twarde kark jego ugina.
Troskom narzuca prawa, lęk spętuje,
Przed grozą nieszczęść nigdy się nie cofa.
Dawni poeci zwali ją Palladą,
Córką Jowisza. Pierś jej uzbroili
Twardym pancerzem, a lewicę tarczą,
W prawicę włócznię wetknęli, szyszakiem
Okryli głowę, aby nikt przenigdy
Nie mógł znienacka dopaść jej bezbronnej.
Ona wśród przygód wiodła Ulissesa,
Skutecznie broniąc go przed Antyfatem
I przed cyklopem, i przed syrenami.
Gdy ludzką postać stracili druhowie,
Jeden Ulisses oparł się zaklęciom;
Wszelkim niedolom przez dziesięć lat sprostał,
Wiele ziem zwiedził, przepłynął burz wiele;
Gorzkich doznawszy przygód, dom odzyskał,
A wrogów, zawsze dzięki niej, pokonał.
Władcza Sofijo, która kark Fortuny,
Ilekroć zechcesz, do ziemi przyginasz
I jej; co wszystko kołem toczy, każesz,
By się toczyła wedle twojej woli!
W tym właśnie chwała twa, że ty jedyna
Nad nią, przemożną, tryumfujesz. Przecież
Gdyby Hannibal nie był aż tak dzielny,
Nigdy by Scypion nie był aż tak sławny.
A czemuż chwali się Temistoklesa?
To jasne: złamał siłę władcy Wschodu,
Który potrafił zwalać gór ogromy
I kajdanami pętać napór morza,
I przezwyciężał prawa wieczne świata,
Gdy wypijano z rzek aż do dna wodę.
Ale zostawiam ich, do ciebie wracam,
Wielka i mężna, tak, jakbym się łudził,
Że zdołam dźwignąć ten ciężar nad siły-
Wysławić ciebie. Przecież gdyby Jowisz
Na ziemi ludzkim oczom się ukazał,
Jego czciciele, jak rażeni gromem,
Milknąc, schyliliby głowy pokornie.
Tak i ja hymnu poniecham. Ujrzawszy,
Wielbię majestat twojego oblicza.
Do stóp padając, nie hymnem, lecz jękiem
Błagam o pomoc pośród mojej trwogi.
Spraw, bym się lękal jeno nikczemności,
Wszystkiego, co jest obce twym świątyniom;
Bym śmierć, gdy przyjdzie, miał za nic, tak mężny
Jak ten, co wypił bez lęku cykutę,
Jak ten, co rzucił się ze szczytu muru,
Jak ten, co oddał się płomieniom Etny.
Spraw, abym umiał, pókim żyw, odpierać
Ciosy Fortuny wymierzone w cnotę,
A jeśli wiatry powieją pomyślne,
Umiał zachować miarę w powodzeniu.
Tak, wieją one - bo mi dały ciebie,
Kmito, ojczyzny chlubo i podporo!
Niech zawiść walczy o to, czego później
Będzie się wstydzić. Dla mnie jest pociechą
Twoja roztropność taka, jaką przedtem
W rodzie Wandalów trudno było znaleźć,
Jak również życie me własne, bez winy,
Która by mogła cię boleć, i studia -
Ich też owoce może ci ukażę,
Gdy Bóg i losy pozwolą mi wrócić.
Mury Wiśnicza tu z oddali mierzę
I myślę, jakby je dźwignąć pod niebo.
Już są wysokie, świetne wspaniałością
Twych przodków - jeśli mam milczeć o tobie.
Lecz Rzym był wielki, a jednak pozwalał,
Aby poeci go sławili w pieśniach.
Nawet bogowie, wspanialsi od ludzi,
Przyjmują hołdy. Więc i ty się zgodzisz
Na to, bym kiedyś czyny twe opisał,
I wesprzesz dzieło przyjaznym uśmiechem.
Byś mógł tak pomóc, o nadziejo, bądź mi
Zdrów - i życzliwy, bo z ciebie mam siłę.
Piotrze
niech Ci się w głowie nie poprzewraca:) to nie do Ciebie
n the aisle
I got the wiggles in my knees
When she looked at me and sweetly smiled
Well there she is again
Standin over by the record machine
Well she looks like a model
On the cover of a magazine
But she's too cute
To be a minute over seventeen
Meanwhile I was thinkin'
Well if she's in the mood
No need to break it
I got the chance and I oughta take it
If she can dance we can make it
C'mon queenie let's shake it
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie
Won't someone tell me
Who's the queen standin over by the record machine
Well she looks like a model
On the cover of a magazine
But she's too cute
To be a minute over seventeen
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie
Meanwhile, I was still thinkin, hmmmm,
Well if it's a slow one
We'll omit it
If it's a rocker, then we'll get it
If it's a good one, she'll admit it
C'mon queenie, let's get with it
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie
I said go, go, go, little queenie...
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.