Kolec napisał(a): Paradoksem jest,że wizyty duszpasterskie księży najwięcej emocji wzbudzają u osób niewierzących i tych "wierzących, którzy nie przyjmują księży w swoich domach. Żaden ksiądz nie wchodzi nikomu do mieszkania nie poproszony o to. Nie rozumiem więc skąd to przesadne zainteresowanie "kolędą księży" i nerwowe reakcje ludzi, których to nie dotyczy.
falco napisał(a): że ludzie gotowi są ,,leżeć krzyżem,, przed kimś kto z Bogiem ma bardzo często niewiele wspólnego
~ napisał(a): Dotyczy trzech wcześniejszych wypowiedzi :
Czyli nie masz wyboru ( patrz definicje : apostazjia, herezja ,schizma ) albo wierzysz w ciemno we wszystko co kościół i ksiądz mówi , albo nie jesteś katolikiem i chrześcianinem - mało tego jesteś postrzegany jako niewierzący w Boga .
Jeśli twoje doświadczenia wiary są sprzeczne z tak rygorystyczną doktryną( co budzi w tobie konflikt ) to stajesz przed wyborem czy Bóg czy kościół ( który ten konflikt podsyca, bo wtedy jesteś słaby i łatwy w manipulacji- a oni czerpią profity )
Jeśli wybierasz kościół to tu kłania się podwójna moralność katolików - patrz 10 przykazań np. nie kradnij ,nie cudołóż , nie kłam itd. to budzi konflikt sumienia z którym latasz potem do spowiedzi by donieść na siebie i dziękujesz że ci ktoś przebaczył choć żadna zmiana w tobie nie zachodzi , a ksiądz który ma ci pomóc nie może bo sam tkwi w tym paradoksie .
~Iza napisał(a): Ja nie widzę sprzeczności w katolickiej doktrynie wiary, jest dla mnie spójna, nie przesłania mi Boga, wręcz odwrotnie, wzmacnia moje osobiste doświadczenie obecności Boga. Katolickiej doktryny wiary nie odbieram jako szczególnie rygorystycznej.
falco napisał(a):
a temat tak modny ostatnio -gender- do tej raczej nie należy... ;)
falco napisał(a): ... mam prawo krytykować kościół za jego poczynania w sferze publicznej skoro kościół wychodzi poza ramy tzw. ewangelizacji a temat tak modny ostatnio -gender- do tej raczej nie należy... ;)
alter napisał(a):Kolec napisał(a): Paradoksem jest,że wizyty duszpasterskie księży najwięcej emocji wzbudzają u osób niewierzących i tych "wierzących, którzy nie przyjmują księży w swoich domach.
Tak, zgadzam się. Dotyczy to ludzi z jakimś poczuciem winy. Próbują w ten sposób usprawiedliwić się przed samymi sobą. Ten paradoks to znany mechanizm psychologiczno-socjologiczny :)
~ napisał(a):
Może czują się winni że przez wiele lat dawali się naciągać?