~ napisał(a): Przede wszystkim doskonały lekarz onkolog. Z lekarzem prowadzącym należy omówić wszystkie metody naturalne , które chory chciałby stosować. Lekarz powinien określić , który środek mozna przyjmować a który nie.Lekarz musi wiedzieć czym chory "wspomaga" organizm.
Przy wszelkich chorobach nowotworowych ( nie każdy nowotwór jest rakiem !) należy wzmocnić organizm , podnieść odporność. Tak , GosiaM napisała o piciu świeżego soku z pokrzyw. Zgoda. Lecz kij ma dwa końce - pokrzywa powoduje - wypita w dużej ilości - zwiększenie krzepliwości krwi .Ponadto podrażnienie żołądka , obrzęk i skąpomocz Pamiętajmy - nie przedobrzyć! We wszystkim stosować umiar.
Następnie - sok z buraków .Uwaga - sok winien "odstać" przynajmniej 2 godziny. Zawsze przyjmować mniej niż więcej i sprawdzać , jak nasz organizm toleruje .
Polecane są również mieszanki aloesu z miodem plus dobre wino gronowe.W odpowednich proporcjach .Jednak i tutaj trzeba przyjmować z rozwagą.To co pomogło jednemu , nie zawsze może pomóc innemu.
Jest również doskonały , naturalny preparat rosyjki - BEFUNGIN.
Jest to skoncentrowany ekstrakt z czarnej huby lekarskiej. W swoim składzie zawiera m.in. sole kobaltu , które wykazują hamujący wpływ na rozwój nowotworu w wyniku upośledzenia oddychania tkanki nowotworowej.W Polsce niedopuszczony do obrotu.Można kupić w aptekach Zakonu Bonifratrów.
Jest sporo różnych metod naturalnych i preparatów. Lecz :PRIMUM NON NOCERE- po pierwsze nie szkodzić.
Więc wszystko za zgodą i w porozumieniu z lekarzem prowadzącym.
VECTOR napisał(a):
Bardzo mądrze i obiektywnie napisane :)
~ napisał(a):VECTOR napisał(a):
Bardzo mądrze i obiektywnie napisane :)
Jesteś fachowcem i znawcą zagadnienia ? Jeżeli nie , to niepotrzebna mi Twoja aprobata.
~ napisał(a): Panno i Ty Gosiu... Ten temat, to temat, który nic nie wnosi. O, sorki... Może daje możliwość PUBLICZNEGO odreagowania własnej traumy. Skoro ktoś ma taką potrzebę i pomaga mu to, to OK... Współczuję Gosi i wszystkim, którzy stracili poprzez raka Kogoś Bliskiego... W czasie swojego chorowania pożegnałem wielu Znajomych, a nawet Przyjaciół... Zatem Twój wniosek Panno, że nie rozumiem Gosi jest bezzasadny. Bo rozumiem Ją i potrafię wczuć się w jej uczucia... Nie mam się jednak zamiaru rejestrować Panno. Nie ma po co. Nie mam potrzeby apostolstwa... Zwłaszcza, że ten, kto zechce "złapać" ze mną kontakt - da sobie radę i znajdzie sposób, by nawiązać znajomość... A pseudo rady tu, na forum... No, żarty sobie robicie... Poznań, Wrocław, Gliwice, Katowice, Bolesławiec... Diety, wyjazdy, słońce, kuracje australijskie, argentyńskie, chińskie, owocowe, warzywne... Personalia lekarzy onkologów i innych... ble, ble, ble. I bez założenia tego tematu ludzie o czymś takim gadają. Ci zainteresowani i ci mniej zainteresowani, a i ci, którzy mają na dziś gdzieś raka i jego leczenie... Wiem co mi pomogło (czy raczej - pomaga), ale nie wiem, czy to samo pomoże innym. NIKT - żaden lekarz, znachor, czy inny "uzdrowiciel" nie ma uniwersalnej porady - powiedzmy - anty rakowej. Są lekarze trzymający się leczenia standardowego, są i tacy, którzy starają się eksperymentować (w ramach możliwości prawnych i medycznych), a i jednym i drugim udaje się pomóc pacjentom. Jednak i jednym i drugim się to nie udaje... Czy pomogą więc czy zaszkodzą każdemu ze zdiagnozowanym nowotworem? NIE!!! Podobnie, jak ludzie zajmujący się leczeniem innych metodami para medycznymi czy uzdrowicielskimi... Napisałem już wcześniej - jak każdy chory jest inny, tak i inna jest każda choroba. Jeśli Was - Panno i Gosiu - interesuje moja kuracja, moje podejście do raka, to służę prywatnym wyjaśnieniem... Ogólnie powiem tylko, że w mojej opinii i moim zdaniem, by zrozumieć śmierć, trzeba najpierw zrozumieć życie doczesne i zaakceptować jego prawa. Kto się rodzi, ten umiera. Koniec, kropka. Jeden - zdrowy i silny - traci życie w wypadku, inny ginie na wojnie, ktoś dożywa 100 lat, a ktoś 50, a jeszcze inny odchodzi w jakimś tam wieku z powodu nowotworu, czy innej choroby. Każdy z nas ma swój początek na tym świecie i swój koniec. Określony ściśle przez wiele, bardzo wiele determinantów. Wynikają one z fizyczności naszego jestestwa, jak i ze sfery niematerialno-duchowej. Nie ucieknie się od kresu, jak i nie przeciągnie czasu danego nam do doczesnego przeżycia. Nie oznacza to jednak, że dowiadując się o chorobie (swojej, czy kogoś innego), nie powinno się jej leczyć. Przeciwnie, trzeba korzystać z wszelkich możliwości... a Boga (jakkolwiek Go pojmujemy) prosić należy o danie nam zrozumienia powodu utraty zdrowia (swojego czy kogoś innego - jeśli chcemy temu komuś pomagać), a nie o likwidację schorzenia, bo taka prośba jest bezsensowna (straciłeś zdrowie, to znaczy, że taka jest twoja karma, twój Los)...
Pannazdzieckiem napisał(a):~ napisał(a): Panno i Ty Gosiu... Ten temat, to temat, który nic nie wnosi. ...
Pierdolisz farmazony Antoś :)
W ten sposób Xsenna się odradza , jak Feniks z popiołów cierpienia. A ja obiecałem Stwórcy , w sekretnych mych myślach , że choć jedną Istotę doprowadzę do Źródła , a jak kilka jeszcze się przypałęta dodatkowo , to sukces pierwsza klasa ... edukacji :D
Temat wnosi Informację , czyli Stwórcę , dlatego Kocham Bolec.Info isz farmazony Antoś. Czyżbyś był sprzedawcą szczepionek , antybiotyków i chemioterapii w białym kitlu z napisem lekarz na czole ?
Już taki jestem zimny drań , Droga Przyjaciółko :*
Dobrej nocy :)
GosiaM napisał(a): Tak , onkolodzy są przeciwni wszystkiemu co nie jest chemiczne, czasami mają klapki na oczach. Jak B17 to faktycznie tylko z Meksyku , ta nasza polska nie ma w sobie żadnych właściwości leczniczych .