Wielu kierowców i rowerzystów dobrze zna skrzyżowanie ulic Kubika, Komuny Paryskiej i Kutuzowa. Jest to ruchliwe miejsce w centrum miasta, na którym stosunkowo łatwo jest o stłuczkę. Okazuje się, że w historii naszego miasta nie jest to nic nowego, a problemy komunikacyjne na tym skrzyżowaniu mają za sobą kilkudziesięcioletnią tradycję.
Przyznam się z miejsca, że nie wiem, czy wypadki zdarzały się tam także przed wojną. Mogę tylko powiedzieć, że samochody były w ówczesnym Bunzlau raczej rzadkością, a nasze miasto nie posiadało miejskiej (aczkolwiek podmiejską i owszem), ale istniało tutaj kilka warsztatów rowerowych, więc z pewnością po Bolesławcu musiało jeździć wielu kolarzy, którzy w teorii mogliby ulegać wypadkom. Przejdźmy jednak do konkretów. Tuż po zakończeniu II wojny światowej niemal żadnego polskiego osadnika nie byłoby stać na samochód, ale ulicami Bolesławca jeździło wiele pojazdów wojskowych oraz służbowych. Po mieście musiały kursować też liczne pojazdy transportowe, wywożące gruz ze zniszczonych ulic. Problematycznym dla kierowców miejscem było właśnie skrzyżowanie ulic Kubika, Kutuzowa i Komuny Paryskiej. Dochodziło tam do wielu katastrof samochodowych, co musiało zdarzać się na tyle często, że zaczęło wymagać interwencji starosty, Karola Bieniaszka. 29 maja 1946 roku starosta wystosował pismo do powiatowego komendanta Milicji Obywatelskiej w Bolesławcu, oczekując od niego stałego patrolowania tego newralgicznego miejsca. Pismo Bieniaszka nosi na sobie stempel ze słowami B. pilne, co dodatkowo dowodzi wagi problemu. Tego samego dnia starosta musiał też znaleźć czas na skontaktowanie się z dowództwem 40 pułku piechoty, aby wystarać się o wysłanie plutonu żołnierzy do gaszenia lasów w Krzyżowej - gdyby wypadki przy ul. Kutuzowa były rzadkością, zapewne nie zaprzątałby sobie nimi wtedy głowy.
Niestety, nie posiadamy informacji, czy komendant MO rzeczywiście wysłał w rzeczone miejsce dodatkowe patrole. Sprawa była jednak poważna, ponieważ częste wypadki w tym miejscu nie tylko stwarzały zagrożenie dla mieszkańców, ale też opóźniały odbudowę Bolesławca. Każdy samochód w tym czasie był na wagę złota i przyspieszał dzieło odbudowy. Jeżeli w wypadku dochodziło do uszkodzenia np. dwóch wozów wywożących gruz, tracące je miasto miało mniejsze możliwości w zakresie oczyszczania ulic, a dodatkowo uprzątnięcia wymagało kolejne zasypane cegłami i kamieniami miejsce. Dodatkowe problemy komunikacyjne stwarzało zablokowanie ważnego skrzyżowania w ścisłym centrum miasta, będące efektem wypadku. Był to więc problem nie mniej istotny, niż podpalane przez Sowietów lasy, co też zdarzało się w naszym powiecie wyjątkowo często.
Dziś na szczęście feralne skrzyżowanie nie jest już miejscem licznych wypadków, ale wciąż dochodzi tam do takich zdarzeń. Wciąż też należy zachować tam ostrożność, zwłaszcza jeśli wyjeżdża się z ulicy Kutuzowa - od 1946 roku zmieniło się w tym zakresie niewiele.
Źródło: Archiwum Państwowe we Wrocławiu Oddział w Bolesławcu, akta Starostwa Powiatowego w Bolesławcu, sygn. 1, k. 174-176.
~~Burozielony Rumianek napisał(a):Ktoś napisał: ~~Rdzawozłoty Nawłoć napisał(a): Rumianek, fajnie piszesz. Dobrze się czyta. Napisz coś dłuższego, jakiś kawałek z tamtych lat, ale na śmiesznie.
Ulica Gdańska do POM-u cała była wysypana szlaką i czarnym miałem czy popiołem. Ojciec postarał się o dziurawą dętkę tylnego koła z traktora. Po napompowaniu w domu na Gdańskiej razem z dwoma braćmi turlamy ją nad rzekę aż do mostku wiszącego./ kto go dzisiaj pamięta? / Tam włazimy na dętkę i płyniemy aż do zakrętu w okolicy wodospadu. Frajda niesamowita. No ale pora wracać do domu. Najstarszy brat mówi że szkoda puszczać powietrze by nazajutrz znowu nie pompować. Oczywiście ręczną pompką. No dobra. Znowu turlamy po tej drodze ze szlaki i popiołu. Jak nas Mama w chałupie zobaczyła to myślała że diabły się zjawiły. Och. poszedł pasek w ruch. Ale warto było chociaż skóra na tyłku piekła, oj piekła.
~~Łososiowa Kolendra napisał(a): I już się zaczęło sprzedaż działek nad jeziorem w krepnicy
~~Zarumieniony Maczek napisał(a):Ktoś napisał: ~~Łososiowa Kolendra napisał(a): I już się zaczęło sprzedaż działek nad jeziorem w krepnicy
No przecież biznesmen nie kupił dziury wypełnionej wodą po to by to mieć i śmieci dookoła zbierać. Od początku było wiadomo że chodzi o teren. Tylko jakoś szanowna Gmina na to nie wpadła. A może nie wpadła bo im wpadło.?
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).