Historia ewangelików w Ocicach, bo to tam znajduje się wspomniana świątynia, zaczyna się w 1530 roku, gdy tamtejszy proboszcz, ks. Ignaz Mergo, zdecydował się przejść na stronę reformacji i pociągnął za sobą swoich wiernych. Przez kolejne 124 lata ewangelicy dysponowali obecnym kościołem pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, jednak został on im odebrany kilka lat po zakończeniu wojny trzydziestoletniej. Kończący ją pokój westfalski potwierdzał zasadę Czyja władza, tego religia, a jako że Ocice były częścią księstwa świdnicko-jaworskiego, podległego "arcykatolickiej" dynastii Habsburgów, dla ewangelików oznaczało to same problemy - dawne katolickie świątynie były im odbierane i przywracane Kościołowi katolickiemu nawet wtedy, gdy w danej miejscowości nie miał on już wiernych. Budowanie nowych - z nielicznymi wyjątkami (Kościoły Pokoju i Kościoły Łaski) - było zakazane.
W tej sytuacji budowa kościoła ewangelickiego w Ocicach stała się możliwa dopiero po 1740 roku, gdy niemal cały Śląsk został przyłączony do Prus. Dla rządzącego tym państwem Fryderyka II ważna była lojalność obywatela wobec państwa, a nie jego wyznanie, więc już jesienią 1745 roku we wsi stanął ewangelicki dom modlitwy. Wybudowano go w miejscu, gdzie niemal czterdzieści lat wcześniej pod gołym niebem gromadziły się dzieci, aby wspólnie się modlić i śpiewać (ruch dziecięcy był wtedy bardzo popularny), jednak dość szybko okazał się niewystarczający dla zwiększającej się liczebnie wspólnoty i już w 1782 roku w centrum Ocic stanęła istniejąca do dziś świątynia.
We wnętrzu kościoła do dziś zachowały się dwurzędowe empory z chórem i wyraźnie zaznaczoną lożą honorową. Kiedyś przy ścianie zachodniej stał ołtarz z amboną, będący dziełem mistrza stolarskiego Jakoba z Bolesławca, jednak po II wojnie światowej przeniesiono go - bez ambony - do kościoła katolickiego, gdzie znajduje się do dziś.
Świątynia poważnie ucierpiała podczas powodzi z lipca 1897 roku - do jej wnętrza wlało się tyle wody, że sięgała ona na wysokość metra. Z powodu braku pieniędzy parafia nie była w stanie usunąć wielu powstałych wtedy uszkodzeń i jeszcze kilkanaście lat później był to widoczny problem. Zresztą i bez tego budynek wymagał kapitalnego remontu, na dachu czasem pojawiały się ubytki (choć te usuwano na bieżąco), a kościół jeszcze na początku XX wieku nie miał nawet piorunochronu.
Garść interesujących informacji o parafii przekazuje sprawozdanie z wizytacji z 1909 roku. Parafia zatrudniała pastora, nauczyciela (pełniącego zarazem funkcje kantora i kościelnego), dwie osoby wspierające pastora w zarządzaniu majątkiem parafialnym, kalikanta (osobę wprawiającą w ruch miechy w organach) i grabarzy. Pastor organizował liczne zbiórki pieniędzy na cele misyjne, przeznaczane między innymi na potrzeby misjonarzy oraz działania związane z ewangelizacją Żydów. Dużym problemem wśród wiernych były alkoholizm i, jak to określił wizytator, niepohamowane poszukiwanie przyjemności. Jedna czwarta dzieci rodziła się w związkach pozamałżeńskich (a mówimy o początku XX wieku, wciąż uchodzącym za dość pruderyjny okres!), a i frekwencja na nabożeństwach miała wyraźną tendencję malejącą. Nieraz się zdarzało, że żony porzucały swoich mężów, przy czym miejscowy pastor zauważał, że zazwyczaj mężczyźni sami byli sobie winni, bo zdradzali i okłamywali swoje małżonki.
Duże zamieszanie w parafii wybuchło wkrótce po tym, jak w Niemczech doszli do władzy naziści. Miejscowy pastor Max Patrunky jednoznacznie opowiedział się po stronie nowego reżimu, jednak w latach 1936-1938 w Ocicach urzędował także kandydat (kleryk) z seminarium kaznodziejskiego w Nowogrodźcu, niejaki Golka, mający radykalnie odmienne nastawienie. Patrunky wraz z radą parafialną napisali na niego donos, a on samowolnie zaczął dokonywać wpisów w księgach metrykalnych. Wierni w większości stanęli za swoim pastorem, ale część ociczan wzięła stronę Golki, co dwa tygodnie odprawiającego dla nich nabożeństwa w kościele.
Gdy w lutym 1945 roku do Ocic wkroczyli sowieci, założyli tam komendanturę wojenną, a kościół zamienili w spichlerz, wykradając przy okazji większość piszczałek z organów. Później jeszcze przez pewien czas modlili się tam Niemcy, jednak gdy w lipcu 1946 roku zostali przymusowo wysiedleni, świątynia stała pusta. Jak wynika z relacji mieszkańców, w jego stopniowym ograbianiu mieli mieć udział księża z Nowogrodźca i Włodzic, zachęcający osadników do niszczenia luterańskiej świątyni. W latach sześćdziesiątych przed kościołem było poletko uprawne, w oknach brakowało szyb, a do niezabezpieczonego wnętrza włamywała się żądna wrażeń młodzież. Przez pewien czas znajdowała się tam suszarnia lnu.
Kilka lat temu władze gminy Bolesławiec sfinansowały budowę nowego dachu, zabezpieczającego kościół przed dalszą dewastacją. Już w 1978 roku zamurowane zostały niemal wszystkie okna i wejścia do świątyni. Wstęp do obiektu jest dziś zabroniony, niebezpieczny i poważnie utrudniony, jednak udało mi się tam wejść za zgodą władz gminy i przy pomocy strażaków z OSP KSRG Ocice.
Tak świątynia wyglądała przed 1945 rokiem (fot. polska-org.pl)
~~Rdzawobrązowy Wiesiołek napisał(a): Miały być tajemnice, a jest stronnicze mielenie faktów. Słabe jak reformacja. Słabe bo nawet historyk amator wie że pod pracą należy dołączyć źródła wykorzystane w pracy, nawet pd takim artykulikiem.
~~Rdzawobrązowy Wiesiołek napisał(a): Miały być tajemnice, a jest stronnicze mielenie faktów. Słabe jak reformacja. Słabe bo nawet historyk amator wie że pod pracą należy dołączyć źródła wykorzystane w pracy, nawet pd takim artykulikiem.
~~Ania napisał(a): Do wyburzenia tak samo jak i z wszystkimi kościołami
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).