W czwartek, 23 maja, w miejscowości Golnice samochód dostawczy, którym kierował pan Bartłomiej z Wrocławia, zjechał ze skarpy remontowanej drogi i zawiesił się na podwoziu. Kierowca, aby pojechać dalej, musiał podłożyć pod tylne koła kamienie. Udało mu się wyprowadzić samochód ze skarpy. Później okazało się, że auto ma zerwaną osłonę resoru samochodu.
Kierowca samochodu twierdził, że wykonał swój manewr skrętu w prawo w tym miejscu, bo droga jest źle oznakowana. Jako dowód przestawia nagrany film i oznakowanie podobnych miejsc remontowych w innych miejscowościach. Zadzwonił po policję, aby ta sprawdziła jego przypuszczenia i poinformowała zarządcę drogi o nieprawidłowościach. Policjanci, którzy przybyli na miejsce zdarzenia, stwierdzili, że to wina kierowcy auta i ukarali go mandatem za niezachowanie ostrożności przy skręcie w prawo. Tak relacjonuje to zdarzenie pan Bartłomiej:
- W dniu 23 maja około godziny 2:30 w miejscowości Golnice, na remontowanej drodze wojewódzkiej 297, jadąc od strony autostrady i wykonując manewr skrętu w prawo, mój samochód zawisł na około 30 cm skarpie tuż przy bocznej ulicy. Utworzył się korek i aby samochód mógł dalej pojechać, trzeba było podkładać pod koła kamienie - pisze do Bolec.Info Bartłomiej z Wroclawia. - W związku z tym, że moim zdaniem droga w tym miejscu była źle oznakowana, a wysoka skarpa przy zjeździe w prawo stwarzała zagrożenie, oraz mając na uwadze, że uderzenie i szuranie podwoziem po asfalcie mogło spowodować uszkodzenia samochodu, zadzwoniłem na numer alarmowy 112.
Operator przyjął zgłoszenie i powiedział, że czas przyjazdu policji to jedna lub dwie godziny. Po około upływie pół godziny zadzwoniłem ponownie na 112 i powiedziałem, że w związku z tym, że o godzinie 4:00 muszę być w Gubinie, nie będę już czekał, a auto jest zdolne do jazdy, więc mogę zgłosić to na innym komisariacie. Po chwili operator oddzwonił i poinformował o nadjeżdżającym radiowozie, i że jeśli mogę, to żebym poczekał. I tak zrobiłem.
Gdy przyjechała policja, panowie zapytali mnie, co się stało. Zacząłem tłumaczyć, a jeden z nich, przerywając mi po dwóch zdaniach i nie chcąc mnie wysłuchać, stwierdził, że to moja wina, bo powinienem zachować prędkość do 40 km na godzinę i za wcześnie skręciłem.
Zapytałem, jak można skręcać przy prędkości 40 km na godzinę? Odparłem, że znaki drogowe są za rzadko ustawione i przy samym skręcie w prawo też powinien stać znak U-21, aby nie wykonać manewru skrętu za wcześnie przy tak wysokim uskoku. Policjant pogardliwie naskoczył na mnie z pytaniem, czy chciałbym, żeby znaki stały co 20 m?
Po tym zdaniu poprosiłem o zwrot dokumentów, ponieważ nie zgadzałem się z ich podejściem i wykonywaniem czynności. Uważałem, że nie mają racji, a ja muszę być o godzinie 4:00 w Gubinie. Jeśli będzie coś nie tak z samochodem, zgłoszę to do ubezpieczyciela. Policjant wtedy odparł, że chcę naciągnąć ubezpieczyciela za moje winy, bo droga jest idealnie oznakowana.
On widział też inne roboty drogowe i gdzie indziej jest też gorzej oznakowane. Pokazałem jeden znak leżący pod domem w pobliżu, to powiedział, że na budowach bywa tak, że jest bałagan. Po tym zdaniu pomyślałem, że ma powiązania z firmą wykonującą remont, a dalsza rozmowa z nim nie ma najmniejszego sensu.
Zadzwoniłem więc do świadka, który był przy samym zdarzeniu, i opowiedziałem o tej sytuacji przy kontroli. On też potwierdził, że policja nie ma racji. Ponownie poprosiłem policjantów o zwrot dokumentów, bo muszę jechać, a oni chcieli mnie koniecznie ukarać mandatem za zły manewr.
Od początku wyłożyłem swoje racje, pokazałem, jak wygląda droga, pokazałem, jak rzadko ustawione są te znaki, pokazałem wysoki uskok, a policjant pyta się mnie, czy znam się na przepisach, co ile ustawione są słupki na autostradzie? Odparłem mu, że co 100 m, a on powiedział, że tutaj tak samo powinny być ustawione, czyli co 100 m, sugerując, że to ja nie znam się na przepisach.
Zadzwoniłem ponownie do świadka zdarzenia i powiedziałem, że policja chce mnie ukarać mandatem, a on powiedział, że widział, jak to wyglądało, i że na moim miejscu nie przyjmowałby mandatu. Po tym telefonie policjanci zaczęli pytać się ironicznie i z pogardą, do kogo tak wydzwaniam, a ja odpowiedziałem ponownie, że do świadka.
Widząc ewidentnie, że policjanci mijają się z przepisami, odmówiłem przyjęcia mandatu, więc policjant powiedział, że skieruje wniosek do sądu. W takim wypadku, mając na uwadze to, że mam mało czasu, powiedziałem, że przyjmę mandat, a równocześnie złożę skargę na tę kontrolę.
Policjant odparł, że on jednak nie da mi mandatu, a złoży wniosek do sądu. Wyciągnął żółtą rozsuwaną miarkę z samochodu i według mnie na oko zmierzył, że jest tam 9 m nasypu, co nie jest prawdą. Poinformowałem, że w takim wypadku to jego decyzja, niech robi, co uważa, a ja i tak się do tego ustosunkuję. Pytam się, dlaczego skoro on uważa, że popełniłem wykroczenie, a ja się z tym nie zgadzam, to dlaczego nie skończy się na upomnieniu, tylko na ukaraniu? Odparł, że musi mnie ukarać. Moim zdaniem to tak, jakby miał w tym jakiś interes. Zostałem osaczony i zastraszony przez tych ludzi. Nawet nie sprawdzili stanu technicznego samochodu i tego, czy jest on zdolny do dalszej jazdy.
Po wypisaniu mandatu przyniósł mi do samochodu bloczek do podpisu, a następnie wyrwał druk i dał mi go do ręki. Ja chcę zamknąć drzwi i odjechać, a on się pyta, czy mam zamiar go uderzyć drzwiami? Przecież on wszystkiego mi jeszcze nie dał. To było bardzo złośliwe z jego strony.
Odjeżdżając z miejsca zdarzenia, zrobiłem film oznakowania. Następnie zatrzymałem się i sprawdziłem dokładnie przepisy i okazało się, że to ja miałem rację, ponieważ w terenie zabudowanym takie znaki powinny być ustawione co 10 m, a nie co 100 m, tak jak upierali się policjanci. Na 200-metrowym odcinku było tylko sześć znaków, a powinno być ich 20.
Zadzwoniłem więc do komendy powiatowej policji w Bolesławcu, opowiedziałem o tej całej kontroli radiowozu o numerze bocznym B638. Dyżurny mnie wysłuchał, ale stwierdził, że jeśli przyjąłem mandat, to przyznałem się do winy i że mogę jednak złożyć skargę mailowo, listownie lub osobiście. Z tego co wiem, kontrole są nagrywane przez kamery w mundurach policjantów i będę żądał, aby takie nagranie mógł przeanalizować komendant. Brak kompetencji i, moim zdaniem, chamstwo tych policjantów jest przerażające. Myślę, że działali złośliwie, a może mieli powiązania z firmą remontującą.
To nie ja powinienem być ukarany, tylko zarządca lub wykonawca drogi. Na logikę moim zdaniem powinno wyglądać to tak, że policja sporządza notatkę ze zdarzenia oraz zabezpiecza teren, aby nie stwarzał zagrożenia dla innych, oraz ukarać zarządcę drogi lub wykonawcę remontu. Stało się odwrotnie, czyli ja zostałem ukarany, a policja odjechała, pozostawiając niebezpieczeństwo na drodze.
O godzinie 6:11 zadzwoniłem na numer 112, aby ktoś zabezpieczył teren i dołożył brakujących 14 znaków. Żądam od komendanta ukarania policjantów, wysłania ich na kurs doszkalający z przepisów ruchu drogowego, a przede wszystkim wniesienia do sądu wniosku o uchylenie mandatu w wysokości 50 zł. Czułem się zastraszony i nękany przez policjantów i dlatego Przyjąłem mandat. Na marginesie zastanawiam się ilu kierowców zostało niesłusznie ukaranych przez tych ludzi. Na koniec dodam, że kontrola została przeprowadzona w niekompletnym umundurowaniu.
- Moim zdaniem kierowca busa jechał bardzo wolno a skręcając w prawo mógł nie zauważyć, że jest wysoka skarpa, bo oznakowanie tej drogi jest fatalne - mówi świadek zdarzenia. - Szczególnie w nocy nic tu nie widać, ja też o mało nie zaczepiłem o skarpę.
Przesłaliśmy rzeczniczce policji kilka pytań. Gdy otrzymamy odpowiedzi, opublikujemy je. O remoncie drogi wojewódzkiej 297 pisaliśmy w newsie 20 maja Wiemy, kiedy zostanie zakończony remont drogi wojewódzkiej w Golnicach
Tak wygląda oznakowanie podobnego remontu w Krośnie Odrzańskim.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).