W firmie DIP D. Ciesielska, P. Gajewski Sp. z o.o. z Bolesławca, specjalizującej się w produkcji żywności dla cateringu dietetycznego, doszło do poważnego sporu między pracownikami a pracodawcą. Pracownicy oskarżają firmę o liczne naruszenia kodeksu pracy, zaległości finansowe, brak umów oraz niewłaściwe warunki pracy. Zarząd firmy odpiera zarzuty, wskazując na problemy finansowe jako przyczynę zaistniałej sytuacji. Konflikt wydaje się eskalować, a obie strony zapowiadają dalsze działania.
Zatrudnieni w firmie DiP zarzucają pracodawcy nie tylko opóźnienia w wypłatach, ale również brak poszanowania podstawowych zasad kodeksu pracy. Twierdzą, że byli zmuszani do pracy ponad siły – często po 12 dni z rzędu, bez odpowiedniego wynagrodzenia za nadgodziny czy zmiany nocne.
– Byliśmy obciążani pracą, którą normalnie wykonywałoby kilkanaście osób. Część z nas przez to popadła w problemy zdrowotne i musiała korzystać ze zwolnień lekarskich – mówi jeden z pracowników (nazwiska i imiona do wiadomości Redakcji).
Wielu z nich nie otrzymało wynagrodzenia od lipca i sierpnia 2024 roku. Zdarzały się przypadki, że osoby, które odeszły z pracy, były pomijane w rozliczeniach finansowych.
– Do dziś pracodawca nie wypłacił mi trzech wynagrodzeń. Takich osób jest więcej. Po tylu latach pracy to dla mnie uwłaczające, że muszę się o to prosić – relacjonuje jedna z pracownic.
Szczególny problem dotyczył osób, które pracowały bez podpisanej umowy. Jak mówią, obiecane umowy były przeciągane w czasie, a po zakończeniu współpracy nie miały one żadnych podstaw do ubiegania się o wypłatę wynagrodzenia.
Według relacji pracowników, od października 2023 roku składki ZUS były odprowadzane nieregularnie, a od czerwca 2024 roku wielu pracowników w ogóle nie miało opłacanych składek. W efekcie nie mogli oni korzystać z należnych świadczeń.
– Nie składano też wymaganych wniosków Z3, co uniemożliwiało nam uzyskanie świadczeń chorobowych. Pracodawca tłumaczył to trudnościami, ale cierpieliśmy na tym tylko my – podkreśla pracownik.
Pracownicy wskazują także na nieprawidłowości związane z jakością oferowanych produktów. Często to, co widniało w menu, nie odpowiadało rzeczywistości – braki w składnikach zastępowano tym, co akurat było dostępne.
– Żywność była przechowywana w warunkach niespełniających norm. Produkty się psuły, a nasze uwagi były ignorowane. Słyszeliśmy jedynie: „Radźcie sobie sami” – mówi jedna z zatrudnionych osób.
O sytuacji w firmie wypowiedział się członek zarządu firmy, który przyznał, że firma DiP od dłuższego czasu zmagała się z poważnymi trudnościami finansowymi.
– Zainwestowaliśmy wszystkie oszczędności, by ratować działalność, ale sytuacja okazała się beznadziejna. Wypłaty rzeczywiście były opóźniane, a składki ZUS nie zawsze opłacane, ale nie było w tym złej woli. Chcieliśmy wyjść na prostą i uniknąć zamknięcia firmy – tłumaczy pracodawca. – Zgadza się, pod koniec braki w finansach spowodowały wypłacanie niektórym osobom wynagrodzenia w ratach. Wraz z utratą zdolności zarabiania pieniędzy firma posiada niezapłacone składki w ZUS.
Na oskarżenia o unikanie zawierania umów odpowiadają stanowczo:
– Jeśli ktokolwiek uważa, że unikaliśmy zawierania umów, to jest w błędzie lub kłamie. Jest to, w mojej ocenie, żal za to, że firma utraciła zdolność produkcji, a w następstwie źródło przychodu.
Pracodawca odrzuca również zarzuty o niespełnianie standardów jakości żywności.
– Byliśmy produkcją, która była przykładem stawianym za wzór przez branżę. Wymiana zespołu, wewnętrzne problemy i pogarszająca się sytuacja finansowa nigdy nie zmusiły nas do zmiany jakości. Na koniec wprowadziliśmy do naszego portfolio, jako ustępstwo, tańszy produkt, w którym znajdowały się gotowe półprodukty, o czym klienci byli poinformowani.
Problemy z dostawcami także są, według przedstawiciela zarządu firmy DiP, skutkiem trudnej sytuacji finansowej spółki.
– Nie wiem, po co ten temat poruszać. Gdy firma utraciła zdolność działania i zarabiania pieniędzy, pojawiły się niezapłacone faktury. Każdy z tych dostawców dostał od nas potwierdzenie salda oraz propozycje układu w ramach restrukturyzacji.
Zarząd firmy stanowczo zaprzecza także utrudnianiu współpracy z organami kontrolnymi.
– Nie znajdzie się ani jeden podmiot kontroli, który tak powie. Mieliśmy w ostatnim roku kilka kontroli – wszystkie przebiegały sprawnie. Chcę zaznaczyć, że każda kontrola, to kilka do kilkudziesięciu godzin pracy. Zarówno po stronie firmy, jak i urzędników. Całość musi przebiegać sprawnie, tak też było.
– Wszyscy pracownicy i kontrahenci znajdą swoją satysfakcję – otrzymają swoje należności. Niestety taki proces trwa. Wszystko będzie wykonane w świetle prawa. Każdy, kto się z nami skontaktuje, jest w stanie się porozumieć i otrzymać wszelkie informacje. – podsumowuje.
Incydenty zostały zgłoszone do Państwowej Inspekcji Pracy (PIP), ale jak przekazali pracownicy, pierwsza kontrola w sierpniu 2024 roku zakończyła się jedynie symboliczną karą w wysokości 1000 zł. W okresie od 2 października do 7 listopada 2024 roku do Okręgowego Inspektoratu Pracy we Wrocławiu Oddział w Jeleniej Górze wpłynęły skargi kilku pracowników firmy DIP Sp. z o.o.
Pracownicy oraz PIP twierdzą, że pracodawca utrudniał współpracę, czemu właściciele zaprzeczają.
– Kontrole przebiegały sprawnie, choć wymagały wielu godzin pracy. Nigdy nie unikaliśmy współpracy z organami kontrolującymi – tłumaczą przedstawiciele firmy.
W piśmie od PIPu, które przedstawił nam pracownik, czytamy jednak, że inspektor pracy, ze względu na utrudniony kontakt z pracodawcą oraz niedostarczenie przez pracodawcę dokumentacji niezbędnej do przeprowadzenia kontroli, nie był w stanie zakończyć kontroli w firmie do dnia 16.12.2024 roku. Inspektor wyznaczył nowy termin zakończenia czynności do dnia 18 lutego 2025 roku.
Pracownicy, niezadowoleni z efektów interwencji PIP, zapowiadają złożenie sprawy w prokuraturze rejonowej w Bolesławcu. Zgromadzili dokumentację i dowody, które mają posłużyć do dochodzenia swoich praw przed sądem.
Konflikt w firmie DiP pokazuje dramatyczne konsekwencje problemów finansowych dla wszystkich stron – zarówno pracowników, jak i właścicieli.
Obecnie do właścicieli firmy są wysyłane zawiadomienia o niewypłaconych pensjach. Jak poinformowała jedna z pracownic, do dnia 3 stycznia 2025 roku, nadal nie otrzymała zaległych wypłat.
– Notorycznie jesteśmy okłamywani. Po tylu latach pracy, to jest dla mnie uwłaczające, że ja muszę się prosić i doprowadzić do takich kroków, aby otrzymać to co mi się należy. – mówi jedna z pracownic.
– To tragedia dla nas wszystkich. Pracownicy stracili źródło dochodu, a my – miejsce, w które włożyliśmy serce i oszczędności całego życia – mówią właściciele firmy.
Czy konflikt zakończy się polubownie, czy wymagać będzie rozstrzygnięcia sądowego? Pracownicy żądają sprawiedliwości, a pracodawca apeluje o zrozumienie i czas na rozwiązanie problemów. Do sprawy wrócimy.
~~K napisał(a): Widzę I czytam po wpisach że jesteś,jest Pan normalnym pracodawcą.Człowiekiem oczytanym i potrafiącym się merytorycznie wypowiedzieć. I super,oby tak dalej.
A co do mojego szefa....kolega poszedł i powiedział co na sercu leży,kulturalnie lecz może trochę za głośno ale w pełnej kulturze.....I wyleciał za miesiąc. Pewni szefowie nie potrafią rozmawiać,są ludzie którzy myślą że są najmądrzejsi i niezatapieni,tyczy się to obu stron!
Ja to mam już gdzieś,nie chce mi się gadać z szefostwem.pozdrawiam i dziękuję za mila i pouczającą pogawędkę.
~~Moim zdaniem napisał(a): Nie winiłbym w tej sytuacji pracodawcy, bo koszty pracownika czy to umowa o pracę, czy umowa zlecenia są ogromne. Doszedł dodatkowy podatek ( do ZUS 9%), pracodawcy wpadają w 32% podatek do US, wszystkie składki pracownicze trzeba odprowadzić. Buchalterię na bieżąco prowadzić. Do tego profil działalności od rana do nocy. Tak jest prawie w każdej działalności gospodarczej. Innymi słowy towar i usługi powinny być 5 razy droższe niż są obecnie. To jest ból przedsiębiorców, że wynagrodzenie pracowników nie jest na czas wypłacane. Bywa, że pracownik więcej zarabia niż pracodawca. Ale tego już pracownicy nie widzą. Cały system jest niedoszacowany, a odbywa się to kosztem pracodawcy. Jak sięgnę pamięcią media podawały informację, że Poczta Polska zalega długotrwałe że składkami pracowników do ZUS. Czyli Wasz pracodawca, robi co może, aby nie upaść. Wielu pracodawców nie przetrwało. Ogłosili upadłość, zawiesili swoje działalności, zlikwidowali firmy, a w najlepszym razie zredukowali zatrudnienie. Brak wywiązania się z obietnicy zmniejszenia podatku do 60 tys. zł każdemu powaliło pracodawców na kolana. Ja osobiście współczuję temu Pracodawcy. Pracownikom radzę podpisać ugodę na wypłatę pozostałego wynagrodzenia wraz z odsetkami i zwolnienie się z firmy. Takie czasy nastały, że trudno jest w nich każdemu. Więcej wyrozumiałości wobec siebie życzę.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).