~Ku pamięci - bądźcie przeklęci napisał(a): "Przyszło do mojego domu dwoje dzieci narodowości żydowskiej, mnie było ich żal - opowiadał świadek.
Kazałem im się bawić z moimi dziećmi, chciałem ich przenocować, ponieważ były biedne, jedna dziewczynka miała około 7 lat i jeden chłopczyk około 6 lat.
Po pewnej chwili przyszedł do mojego domu Janowski Władysław i zapytał mnie, co te żydy tu robią, i krzyknął na nich, żeby wyszli na dwór, więc te dwoje dzieci wyszło, a Władysław Janowski wyszedł za nimi, a na drugi dzień rano dowiedziałem się, że te dzieci były zastrzelone na polu Pisuli Jana.
Ja nie mogłem sprzeciwić się Janowskiemu Władysławowi, ponieważ bałem się go, bo on należał do AK".
"Przyszedł Władysław Janowski do mnie, zawołał mnie i poprosił, abym ja dał mu karabin, nie mówiąc mi, w jakim celu - zeznawał Stefan Bąk. - Ja dałem mu karabin, którego miałem z organizacji AK, i zawołał mnie, abym szedł z nim. Ja poszedłem z nim.
Po odejściu do wsi około 200 metrów kazał tym dzieciom stanąć sobie
naprzeciw siebie, jednak one kręciły się, więc jedno położył na ziemi, drugie położył na nim i strzelił w głowy obydwu, na wskutek którego strzału oboje dzieci zostały zabite".
Władysław Janowski, ten, który jednym strzałem zabił Zelka i jego siostrę Pelę, (...) po wojnie zapisał się do partii i pracował w kieleckim Urzędzie Bezpieczeństwa.
W wolnej Polsce wystąpił o 40 tysięcy złotych jako zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, powołując się na ustawę z 1991 r. "o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego".
Sąd Rzeczypospolitej Polskiej przychylił się do jego prośby i w 1997 roku przyznał mu odszkodowanie, o jakie wystąpił.
"Dowody wskazują, że wyrok wydano z powodu działalności niepodległościowej Władysława Janowskiego" - napisał w uzasadnieniu Sąd Najwyższy."
Zastrzelenie jednym pociskiem 2 Żydków - 6 i 7 lat - to jest dopiero chwalebna działalność niepodległościowa, bohatera wyklętego.