~ula niezalogowany
21 września 2011r. o 10:31
ja z opieki położnych również byłam zadowolona, tzn ogólnie z ich podejścia do mnie. Były bardzo miłe i opiekuńcze. Z lekarzem (sz-m) troszkę gorzej, obrażała się na mnie, wychodziła trzaskając drzwiami i mówiąc, że ona mnie nie będzie badać itp. może nie byłam "łatwą" pacjentką, bo mówiłam że boli gdy bada i płakałam (miałam ponad 13 godzin bóli krzyżówych, po oxy, tu dodam, ze nikt nie powiedział mi, że podają mi oksytocynę, mowiono tylko, że jak chcę dadzą mi kroplówkę.) całą noc przestałam wisząc na drabince, bo tylko w taki sposób mogłam jakoś radzić sobie z bólem. Nie pomógł żaden masaż, piłka ani prysznic. nic. gdy więc w końcu powiedziano mi, że idziemy rodzić to szłam myślac całkiem poważnie, że chyba ide umrzeć ;) w tym momencie podziękowałam mężowi i kazałam wyjść na korytarz. Chociaż plan był taki, że mieliśmy rodzić wspólnie. i teraz największy żal mam właśnie o tą ostatnią fazę porodu.. położono mnie na łożku nie proponując innych pozycji, kazano przeć mocno, nacięto mnie (samo nacięcie nie bolało, ale gojenie trwało potwornie długo i miałam mnostwo szwów, a dojście do siebie po tym nacięciu zajęło mi praktycznie połtora roku!!!), urodziłam za trzecim parciem z udziałem lekarki, która zgięła mnie wpół tak, że rok nie mogłam się wyprostować bez bólu pleców. Ogólnie teraz jak o tym wszystkim myślę, to pomimo, że nie mam wykształcenia medycznego to wydaje mi się, że popełniono przy mnie wiele błędów na tym etapie. poród był wysilkowy w pozycji leżącej, nie mam pojęcia czy nacięto mnie standardowo czy też byli przekonani, że jednak trzeba (ale czy potrzeba ta nie wynikała właśnie z tego silnego wymuszonego parcia ze zgięciem mnie przez lekarza i to w szystko w pozycji jak najmniej naturalnej???? z tego co czytam,to druga faza porodu powinna byc spokojna, położna czy lekarz powinny instruować kiedy i jak mocno przeć, a nie tak na hurra, byle by mieć wszystko za sobą. w powolnym spokojnym wypieraniu główka, pomimo ze przesuwałaby sie wolniej, to moje mięśnie miałyby czas by sie odpowiednio przemiescic i rozciagnac, co najprawdopodobniej spowodowałoby unikniecie naciecia. Oczywiscie rozumiem, ze nikt nie da gwarancji unikniecia jakichkolwiek urazow krocza przy porodzie, ale przy mnie nikt nawet nie probował go chronic ;( teraz jestem w ciąży i jestem przerazona wizja powtorki "z rozrywki". Nie potrzebuję słodkich słowek przy porodzie, głaskania po głowie i matkowania mi podczas tych trudnych chwil przez personel szpitala, ale czy to że pragnę by zajęto się mną profesjonalnie na miare 21 wieku ( i nie mam na mysli sprzetu czy innych ustrojstw, chociaz znieczulenie byloby moze wybawieniem), by informowano mnie o tym co się dzieje, co mi podają i dlaczego i jakie mogą byc tego skutki oraz o tym jak można sprobować rodzić, by to mi było wygodnie, a nie komuś z nożycami w rękach.... Teraz mam w planie stanowczo domagać sie moich praw, ale czy ból i stres nie otumania mnie znów na tyle, że będę tylko kukiełką w ich rękach, tego nie mogę być pewna :(