~aa napisał(a):
Jak przyroda przyciąga to już wyobraźnia nie potrzebna :) sama w sobie
zachwyca :)
To prawda :) Jednak? Jednak są chwile, w których wyobraźnia poszerza skalę naszych wrażeń ;) Dla zrozumienia natury, a także dla odnalezienia w niej poezji...
Wiosna? No to w drogę! - Stefan Sokołowski
Nocą trawa wybuchła na łące,
grzywy liści wdzięczą się na drzewach,
na kamieniach grzeją się zaskrońce.
Pod kołami, napełniona słońcem,
ziemia. . . Słyszysz? -- śpiewa.
Niebo również śpiewa bezobłoczne,
na nim ciągle tyje księżyc, drań.
Nie zaznamy dzisiaj ciszy nocnej:
łyk z bidonu, światła, potem mocniej
na pedałach stań.
Patrz, jedziemy po krawędzi świata!
Tylko w głowę niepokój się wwierca,
że nam z wolna z serc młodość ulata. . .
-- Nie bój bidy! Jak dętkę załatam
nasze oba serca.
Dopisane 18.05.2015r. o godz. 07:48:
... a to kwietniowy wiersz :)
Koncert o stwarzaniu światów
[ADAGIO]
Na początku był niepokój -- niedopomysł w niedoramach,
błędny ognik w gęstym mroku,
ciąg, co nijak nie chciał zbiegać. . .
Pomyślałem: przejdzie samo.
Ale błędny ognik nie gasł. . .
[VIVACE]
Więc zebrałem krzywe w pęk unormowany,
wyznaczyłem homologiom funkcje brzegu,
i był wieczór, i noc była, i zaranek
dnia pierwszego.
Rozpostarłem przestrzeń nad trywialnym ciałem,
wprowadziłem bazę silnie nieskończoną.
I znów wieczór, i noc przeszła, i już dniało --
drugi dzionek.
[GRAVE E TRISTE]
Stosy zmiętych kartek w domu,
w sercu gorycz jak syk kobry,
bo mój pomysł,
mglisty pomysł,
nie był dobry. . .
[CON FUOCO]
Świeża kawa, czysta kartka, i od nowa:
nieskończenie wymiarową, parazwartą,
rozmaitość przyjdzie w sferę odwzorować --
na dzień czwarty.
Chociaż grupy homotopii są zerowe,
to ściągalność jeszcze z tego nie wynika. . .
Idźmy dalej: proces Gaussa i Markowa
(który dzień? -- już nie pamiętam),
wytyczona ewolwenta. . .
ja piórkuję. . . pogodziła się z metryką!
[MAESTOSO]
Patrzę na mój świat z wysoka
i oceniam, że jest okej. . .
Dopisane 18.05.2015r. o godz. 08:57:
... Sokołowski :)
Łąkowa panna
-- Łąkowa panno, znowu mnie mamisz. . .
Dobrze, po deszczu przyjdę bez słowa,
by z Twoich oczu nektar ze łzami
scałować.
Wór mgieł znad grani górskiej przyniosę,
zapach fal morskich i z lasu cienie,
byś nie odeszła po łące w bosej
zieleni.
Będę Ci mruczał nieważki miłe,
jak lokomotyl ukryty w trawie
i na Twych piersiach kwiatowy pyłek
zostawię.
Zioła pod stopą błyszczą od rosy,
pod gałęziami gubi się ścieżka,
wilgoć wieczoru. . . Pytam bez głosu:
-- Łąkowa panno, jak znaleźć sposób,
żeby w Twych kwiatów splątanych włosach
zamieszkać?