~aa napisał(a): :) Jan Paweł II
Gdy otworzysz oczy w głębi fali...
[...]
:) Myślę, że każdy kto ma jedno i drugie, taki dialog wewnętrzny prowadzi.
Spoza nas
nie bój się chodzenia po morzu
:) serce ,rozum.... dusza jednak najważniejsza ;)
[...]
Lubię oczęta twe, kochanie
Fiodor Tiutczew
Lubię oczęta twe, kochanie,
Ich blasków zmienność tajemniczą,
Gdy je podnosisz niespodzianie
I niby modrą błyskawicą
Ogarniasz ziemię aż po kraniec.
[...]
;)
aa, jeżeli chodzi o duchowość, filozofię odbierania poezji, ale też życia ogólnie mamy dość zbliżone priorytety :)
Do Ojczyzny
Vox clamantis in deserto
Franciszek Dionizy Kniaźnin
Kędyż te słupy, te granice twarde,
Które nasz Chrobry oznaczał żelazem?
Tenże to naród cary wiązał harde,
Gromiąc i Orły, i Księżyce razem?
Myż to Polacy, owych mężów plemię,
Którzy krwią swoją kupili tę ziemię?
O wielkie dusze! jeśli cnót oblicze
Ze swojej ku nam obracacie chwały:
Zacni Tarnowscy, mężni Chodkiewicze!
Na cóż przykłady nam wasze zostały?
Takeśmy podli, że was bierze trwoga
Błagać za nami zwróconego Boga.
Cokolwiek świętej po was jeszcze sławy
Nam się zostało (o bezczelna zbrodni)
Gładzim do szczętu sromotnymi sprawy,
Wspomnienia nawet waszego niegodni.
Zdradzając braci i wolność, i chwałę,
Cóż poczną serca, hańbą odrętwiałe?
Ojczyzno! na cóż przerażone mieczem
Piersi otwierasz? my nie twoje dzieci.
Straciwszy czułość, tam kajdany wleczem,
Gdzie pędzi przemoc lub mamona świeci.
Oto na sam brzęk i krótki blask złota,
Troskliwym uchem czatuje niecnota.
Skądkolwiek chytra zabłyśnie intryga,
Leci tam nędza i co urwać pragnie.
Chełpi się zdrada, że ją gwałt podźwiga;
Klaszcze mu podłość i kark jarzmu nagnie.
Jakże się z twojej wydźwigniesz ruiny,
Matko! takimi otoczona syny?
Dopisane 14.04.2015r. o godz. 22:45:
Ten jest niezły. Był? :)
O skłonności
Franciszek Dionizy Kniaźnin
Cóż to jest? co za ponęta
Weszła do myśli przez oko?
Dusza ją pieści zamknięta
I kryje w sercu głęboko.
Gałązka, z wodą płynąca,
Strzyma się czasem w swym biegu,
Ale pęd rzeki ją wstrąca
Od miłych kwiatów na brzegu.
W ciernistej pączek ostróży
Zosi rumieńcem jaśnieje,
Leci, lgnie Zefir do róży,
I na westchnieniu zmarnieje.
Godzina ciążąc godzinie
Nić jedna drugiej urywa,
Snuje się coraz i ginie
Pasmo nowego przędziwa.
Otóż to wieniec lubości
Co naszą pamięć przeplata,
A końcem każdej skłonności
Żałość, westchnienie, utrata.