Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Poezja. Wiersze ulubione.

10964
#Azaria nieaktywny
17 kwietnia 2015r. o 9:33
Witam, mam do sprzedania książkę Alyson Noel pt.: "W cieniu klątwy"
Ever chodzi do liceum. Jej ciotka zachęca ją, żeby znalazła sobie jakieś zajęcie. Dziewczyna rozpoczyna pracę w sklepie jako medium. Pewnego dnia w sklepie otwiera szufladę i zauważa w niej książkę, która jest niezwykła, gdyż nie może jej odczytać w ten sam sposób co zawsze. Od ukochanego dowiaduje się, że ta książka zawiera zaklęcia, które tworzą tzw. złą moc. Historia trzyma w napięciu. Trudno przewidzieć całą akcję. Zakończenie jest niebanalne. Książka jest napisana prostym językiem. Występuje wielu bohaterów oraz kilka wątków. Miłość głównych bohaterów jest wieczna. Nie niszczy jej bariera, jaką jest klątwa, która spoczywa na Damenie.
Stan: idealny
Cena: 15 zł
E-mail: [email protected]
Telefon: 501 720 785
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
17 kwietnia 2015r. o 22:55
~aa napisał(a):
[...]
Olbrycht Karmanowski ''Koń dzielny i piękny''
[...]

;) Mam nadzieję, że nie za dużo tych wierszy o konikach wybrałam.


Nie za dużo. Poezji nigdy za dużo "dzielny i piękny" spodobał mi się najbardziej. Morsztyna był też niezły :)

Baczyński pisał o koniach :)

Krzysztof Kamil Baczyński - Dłoń

To wszystko trwa czy mija. Co zostanie,
gdy nieświadomi poczujemy dłoń
wspartą o ramię nasze, o trumny i kochanie,
a spod nas grzmotem zarży niewidzialny koń ?
I co ? czy jak ułani na wojerkę zjaw,
czy jak komety lądom w biegu świecić ?
czy w kawalkadach purpurowych traw
stać się jak chmurom - dzieci ?

O, nie znać ponad konie białe
albo bułane, które ziemię niosą,
niż się tak budzić w śnie - co niedojrzały,
osiada krwią na ustach albo rosą
na czole rytym stygmatami gwiazd,
albo płomieniem zapomnianym nazw,
które jak znaki groźne są nieznanym
snu powstawaniem w śmierci zapomnianym.


Krzysztof Kamil Baczyński - Swoboda

Koń bryzgiem srebrnych dzwonków parska
w zieloną ruń jak wodę miękką
kwiaty przynoszą w barwnych garstkach
świt gęstych rzek na sutkach dźwięku

Drzewa są wolne w rudych lasach
przebiega koń przez płynność polan
różowo gra rozbiegiem oczu
balony nozdrzy gnie do kolan

a kiedy w dźwięczne stepy
w rozlany łan błękitem świeży
stanie wysoko wyzwolony
i wchłonie słońce wolne zwierzę...




Dopisane 17.04.2015r. o godz. 14:47:

Wiersz Grassa z linki Izy, z tematu proza :)


Günter Grass "Co musi zostać powiedziane"

Dlaczego milczę, zbyt długo milczę o tym,
co oczywiste i przećwiczone w grach symulacyjnych,
na których końcu my, którzy przeżyliśmy,
jesteśmy tylko przypisami.

Chodzi o rzekome prawo do uprzedzającego uderzenia,
które mogłoby unicestwić
ujarzmiony przez zarozumialca
i regularnie zmuszany do owacji naród irański,
dlatego że na jego terenie
prawdopodobnie powstaje bomba atomowa.

Ale dlaczego zabraniam sobie
wypowiedzieć nazwę innego kraju,
w którym od lat - choć w tajemnicy -
powiększa się arsenał nuklearny,
lecz poza wszelką kontrolą, bo nikt nie jest do niego
dopuszczany?

Powszechne przemilczanie tego faktu,
które sprowokowało również moje milczenie,
odczuwam jako ciążące kłamstwo
i przymus, którego nie można zlekceważyć
pod groźbą kary;
oskarżenie o "antysemityzm" słyszy się często.

Ale teraz, gdy mój kraj,
raz po raz wzywany i odpytywany
przez własne zbrodnie,
które są nieporównywalne,
wysyła do Izraela z przyczyn wyłącznie ekonomicznych,
choć zręczny język przedstawia to jako zadośćuczynienie,
kolejną łódź podwodną, której specjalnością
jest wystrzeliwanie wszystko pustoszących głowic
tam, gdzie rzekomo istnieje
jedna bomba atomowa
(dowodem na jej istnienie jest tylko obawa)
- teraz mówię to, co musi zostać powiedziane.

Dlaczego do tej pory milczałem?
Bo sądziłem, że moje pochodzenie,
związane z nigdy nie dającą się usunąć skazą,
zabrania mi wypowiedzieć tę oczywistą prawdę
wobec państwa Izrael, wobec którego mam
i będę miał dług wdzięczności.

Dlaczego dopiero teraz, w podeszłym wieku
i u schyłku mojego pisania, mówię,
że mocarstwo atomowe Izrael
zagraża i tak już kruchemu pokojowi na świecie?
Dlatego, że musi zostać powiedziane to,
na co jutro już może będzie za późno;
i dlatego że my, Niemcy, wystarczająco już obciążeni,
moglibyśmy stać się dostawcami zbrodni,
którą łatwo przewidzieć, a więc naszej współwiny
nie dałoby się zamaskować
zwykłymi wymówkami.

I przyznaję: przerywam milczenie,
dlatego, że dość już mam
obłudy zachodu; poza tym można mieć nadzieję,
że wielu wyzwoli się z milczenia,
zmusi sprawcę widocznego niebezpieczeństwa
do rezygnacji z przemocy
i będzie nalegać, by rządy Izraela oraz Iranu
zgodziły się na swobodną i nieprzerwaną kontrolę
izraelskiego arsenału nuklearnego oraz irańskich urządzeń atomowych
przez którąś z międzynarodowych organizacji.

Tylko w ten sposób można pomóc wszystkim,
Izraelczykom i Palestyńczykom,
więcej, wszystkim ludziom żyjącym obok siebie i nienawidzącym się w tym
okupowanym przez szaleństwo regionie,
a w końcu też i nam samym.

Tłum. Tomasz Ososiński




Dopisane 17.04.2015r. o godz. 22:55:

Tadeusz Miciński - Noc majowa :)

Osły w koronach zasiedli na trawie -
świetlaki różę całują polną -
a śmierć odmiga się w stawie
i gra piosenkę swawolną.
Efemerydy,
lećcie w tan -
o kwiaty jezior, nereidy!
na multankach w dąbrowie gra Pan.
Efemerydy
lećcie w tan,
lećcie w tan -
miłosnym splotem
objęci
wieczyście młodzi
i święci -
śmiertelnym grotem
przeszyci -

W migliwej sinej fali
złote karasie i płotki,
a cierpliwe zimorodki
patrzą swym okiem ze stali -
a na drzewach stuk czarnych kowali,
wśród jarzębin kraśne krzywodzióbki
i pustułki z oczyma jak hubki -
w świście wesołym i śpiewach
to nad wodą - to latam po drzewach.
Do nocnej hulanki
stworzone w lasach polanki.
Wszystkie ptaszki hołd mi czynią,
bo dziś me śluby z boginią.
I oto nad jeziorem,
stoim w kwieciu purpurowem,
łzy szczęścia lejąc z zachwytem i trwogą,
miłosną płonąc pożogą -
ogień ogarnia te prastare drzewa
i płaczą smolnymi łzami,
a znajoma - z mórz polarnych mewa
aureolą się toczy nad nami.
Ach, szkarłatne pnącze fakirów,
ach, kaktusów gwiaździste królewny,
ach, dwa groby szklanne wśród kirów
i płomień serc naszych powiewny.
Zaszumiał skrzydłami król Gryf
ze swą kochanką Łabedą -
wśród płomiennych rumaków i grzyw
pędzimy z Norn chmurnych czeredą -
a góry pod nami -
a śnieg pianą -
jakby z ziemi wytrysnęły fale -
a dokoła bezmiar szafirowy -
i ogień - i bór - i te sowy,
wpatrzone źrenicą przerażeń,
co pojęła boski szał wydarzeń.
Ale mi łzy płyną gorące,
leśne fauny patrzą na mnie drwiące,
bo ust naszych nie umiemy łączyć,
i jak rzeka do morza się wsączyć -
stoimy w niemej trwodze,
w zachwycie, w krwawej pożodze,
a na rękach oplecionych w kwiaty
sączą się rdzawe stygmaty.
Konające pary jednodniówek
do nóg mych padają z szelestem,
a grabarze czarni mrówek
wloką ich - w kurytarze pod rdestem.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Niegdyś błądziłem przez te kolumnady,
co Abderrahman tworzył ukochanej,
w ametystową noc Szeherezady,
gdy w niebiosach płoną talizmany -
- - - usłyszałem ryk osła -
ach, jak rozpaczliwy -
jak flet przedęty, dziki i chrapliwy.
Lecz nigdy w ludzkiej krtani
taka dusza nie wyrosła,
taki jęk potępieńca z otchłani.
Ja z nim nie pójdę w zawody,
lecz wszystkim radzę! -
Efemerydy,
lećcie w tan -
o kwiaty jezior, nereidy -
na multankach w dąbrowie gra Pan.

<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
17 kwietnia 2015r. o 23:44

Nie za dużo. Poezji nigdy za dużo "dzielny i piękny" spodobał mi się najbardziej. Morsztyna był też niezły :)

Baczyński pisał o koniach :)


:) wiem :) szukałam coś bardziej zabawnego :)

:) Nie za wcześnie na majówki ?

VANEGGIAR D'UNA INNAMORATA


Goreję czy nie? Cóż to ja za nowy
Gościnny afekt w sercu swoim czuję?
Podobno ogień? Nie! Już by ogniowy
Zapał zgasł w płaczu, którym się tak psuję.
Męka to raczej i ból mojej głowy;
Nie męka też to, co sobie smakuję;
Smak być nie może, bo mię to frasuje;
Przecie wraz i smak, i żal serce czuje.

Jeśli to nie żal ni smaczne ochłody,
To pewnie .-'.łupstwo, którym się myśl wścieka.
Ale nie głrpi, co się boi szkody;
Cóż po tym, kiedy przed nią nie ucieka.
Miłość - nie miłość, przecie też niezgody
Nie widzę, cóż mię tak dziwnego czeka?
Cóż to jest, że mi tak ciężko na duszy?
Pewnie mię to myśl i zły humor suszy.

Lecz jeśli to myśl, o czymże wżdy myślę
Okrutna myśli, czemu myślić muszę?
Czemu, choć w głowie zawsze myślą kreślę,
Znowu taż myślą, co przedtem, myśl suszę?
Czemu, choć myślom różny wczas wymyślę.
O to się, żeby nie myślić, nie kuszę?
Myślę, lecz jeśli myślić jest to wina,
Nie ze mnie, ale z myśli jest przyczyna.

Winna bym była, gdybym się kochała,
Ale o miłość serce me nie stoi.
Ale nie toż to, jak bym kochać chciała,
Gdy się myśl myślić o miłym nie boi?
Cóż by, gdybym też miłości zarwała?
Nie wiem; ale wiem, że mi pęta stroi.
Kocham? Nie kocham? Dziwnie we łbie knuję:
Nie chcę, nie kocham, a przecię miłuję.

Kocham czy-li nie? Ach, ogień w miłości
Szczerze dopieka, a ja drżąc trupieję.
Nie kocham tedy? Ach, do samych kości
Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję.
Ogień się z mrozem ugania w skrytości:
I mrozem pałam, i ogniami leję;
Cuda miłości, czarów sposób nowy:
Mróz gorejący, a ogień lodowy.

Goreję, marznę i jestem do tego
I zapalona, ranna i związana.
Ranę mam, nie wiem, z sajdaku czyjego,
Łańcucha nie znam, chociam okowana;
Okowy noszę od wzroku wdzięcznego,
Z którego wdzięczny ból, rana kochana.
Jeśli to miłość jest, co mię tak dusi,
Miłość być, wierę, grzeczną rzeczą musi.

Grzeczna rzecz miłość, lecz cóż mi się dzieje
I cóż tę miłość za otucha wspiera?
Nadgrody nie chcę, co więc miłość grzeje,
Serce się kochać i darmo napiera.
Nie kochaj, serce! Bo też, bez nadzieje,
Nie wiem, jako ta miłość nie umiera.
Ach, mówię z sercem, a serca-m pozbyła;
Serca nie mając, jakoż będę żyła?

Żyję, umieram; dziwnie się to wierci:
Konać, nie umrzeć, choć serca nie mając
Żywot opuścić, nie czuć przecie śmierci,
Jest to umierać, a nie umierając:
Albo mężniejszej nabywa gdzieś sierci
Serce, że znowu odżywa konając,
Albo co duszę z sercem strzała dzieli,
Nie domorduje, choć na śmierć postrzeli.

Nie dobite, nie, lecz z śmiertelnej rany
Kaleka serce już w kim inszym żyje;
Tenże za serce stoi i kochany
Żywot, serce me z niego żywot pije.
Ja nie mam serca (dziw to niesłychany!),
A serce serca dwie w sobie me kryje.
Tak dla tej twarzy, w której kocham wiernie,
Żyjąc umieram, konam nieśmiertelnie.

Kochajmyż tedy, a zawżdy zapłaty
Da się doczekać czas lepiej życzliwy;
Czego więc czasem dochodzą i laty,
To prędzej zmiękczy afekt popędliwy.
A ty mi pomóż, Kupido skrzydlaty,
Co w mózgu moim takie roisz dziwy.
Tak Falsirena miłosna mówiła
I tak się z swymi myślami biedziła.

Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
18 kwietnia 2015r. o 15:46
:) Elżbietka Drużbacka

***

O, czasie zmienny, nie śrebrny, nie złoty,
Żelazneś zaczął kręcić kołowroty!
Czy cię wiek zeszły w zardzewiałej porze
W marmur obrócił, w lodowate morze?
Znać, żeś nie umiał rządzić swoją szarżą,
Kiedy cię damy przed bogami skarżą,
Że w twych obrotach, przy dojrzałym włosie,
Miłość ci zbrzydła, bo nadzieja w trzosie.
Coś niegdyś pysznym, górnolotnym skrzydłem
Nad mdłym i. słabym wydziwiał pieścidłem,
Czas ci też nowy za to karku przygnie,
Skrzydła obarczy i pióra odstrzygnie.
W twojej to było władzy prawo chować,
Biegu natury nie łamać, nie psować.
Niechby mężczyzną Kupido, nie panną
Rządził, a panny były pod Dyjanną.
Muzy stworzone Olimpu rozruchem,
Nadto od bogiń napuszone duchem,
Muszą-ć przypisać i zeznać kredytem,
Żeś niedołęgą i hermafrodytem.
Przedtem Apollo, kiedy Dafnę gonił,
Zapocił czoła, głowę nieraz skłonił,
Prosił, łagodził, wzdychał, płakał, chwalił,
Kamień by się go zlitował, użalił.
Już przemienioną w laur choć widzi pewnie,
Kocha ją jeszcze w obumarłym drewnie,
Ściska, całuje, w pień wlepiając usta,
Pasyja słodzi to, w czym były gusta.
Teraz czas zaczął opaczną robotę,
Nimfa pasterza gonić ma ochotę:
Ta płacze, wzdycha, ten śmiejąc się chlubi,
Że go ta goni, co on jej nie lubi.
I tak przemiana w tej panuje chwili,
W tym ogień gaśnie, w tej zaś mocno sili.
Dafnis całuje, ściska, płacze rzewne,
Apollo jak pień, czy spróchniałe drewno.
Hipomen kochał piękność Atalanty,
Ją same wygrać chciał, nie złote fanty,
Siły ostatnie w zawód z panną kładzie,
Byle jei miłość pozyskał w zakładzie.
Teraz Hipomen w Midasa zmieniony,
Milsze mu złoto niźli piękność żony,
Na fanty patrzy, to cel w jego oku,
Miłość z pięknością niewarte i kroku.
Zaś Atalanta zrozumiawszy w czasie
Chciwość, więc złota cetnar bierze na się:
Obciąży głowę znacznymi klejnoty,
Cnotę z pięknością porzuca za wroty.
Wnet złota miłość łakomy czas wzruszy,
Nie tknąwszy serca, same myśli suszy,
Jakiej by zażyć na wziątek intrygi?
Z złotem, nie z panną idzie na wyścigi.
Przedtem, gdy Jowisz Danaę polubił,
Nie żal mu skarbu, co go we dżdżu zgubił,
Chcąc złotą szwajcą dach przebić miedziany,
Sam siebie złotu daje na zamiany.
Teraz Danae ztote krople sączy,
Serce do skarbu przydaje i łączy,
Jowisz nadęty w targ z nią idzie śmiało -
Daj złota więcej! Serce waży mało.
Stąd szereg bogiń stawa w pięknym rzędzie,
Radzą, jakby czas reparować w błędzie,
Żeby od wieków nadanym talentem
Kurs swój prowadził, a rozstał z wykrętem.
Niech miłość ogień przyzwoity wróci
Tym, co go mieli, łakomstwo ukróci,
W tych zaś niech zgasi, co ich sławy zbawia;
Cnotą, nie złotem, panna się nadstawia.
Jeśli zaś, czasie, przy uporze staniesz,
Rządom białej płci obrotnym dostaniesz.
Wiedz o tym, że cię upokorzy, nuża,
Przemieni z pana w usługach za stróża.
Będą umiały mocy swojej zażyć,
Wytargowano złoto zabrać, zważyć.
Coś na nie hardzie wymuszał posagi,
Oddadzą-ć próżne za pracą biesagi.
Zaś za łakomstwo, oziębłości, pychy,
Dadzą-ć stoletnią babę zamiast Psychy.
Puchacz z Feniksa, żaba z salamandry,
Głownia z pochodni trojańskiej Kasandry.

;) dalej Elżbietka

NA PYSZNEGO NARCYZA
UCIEKAJĄCEGO OD MIŁOŚCI NIMFY ECHO NAZWANEJ

Darmo zaczynasz wojnę z miłością, Narcysie,
Darmo się z nią potykasz w stalowym kirysie,
Darmo ufasz w orężu, w trójgraniastą szpadę,
Gdyć nagie dziecko wziąć ją potrafi przez zdradę:
Wnet jedna strzałka
Zwojuje śmiałka.

Uciekaj w skały, puszcze, w knieje, lasy ciemne!
Uznasz, że w twym myślistwie uciechy daremne:
Pójdzie miłość za tobą i tam ci dokuczy,
Zgani-ć pychę, jak jej masz hołdować, nauczy.
Porzuć zwierzynę,
Kochaj dziewczynę.

Pokaż mi bohatyra którego w tym męstwie,
By nad nim miłość tryumf nie wzięła w zwycięstwie.
Każda broń z twardej stali wykowana pryśnie:
Przez pancerze, szyszaki snadno się przeciśnie;
Marsa roboty
Zmieni w zaloty.

Przez mury, bramy, szańce, przez okopy, mosty,
Miłość ma wolny przystęp i gościniec prosty,
Jeszcze taka forteca w naturze nie była,
Której by miłość swoją sztuką nie dobyła;
Architekt za nic,
Uchodzi z granic.

W głuchych jaskiniach znajdzie miłość eremitę,
Zapuści w zimny krzemień w iskrze ognie skryte.
I ten, co go dopiero trącano krzesiwem,
Staje się rozgorzałym w płomieniu łuczywem -
Aż kości święte
W popiół rozdęte.

Kryje się miłość rada w spuszczone kaptury,
Gdzie, chcąc być nie poznana, w skromności postury
Przybiera swoje postać; wnet jak się rozrucha,
Podnieść radzi kaptura i pocieszyć ducha:
Pozwoli oku
Zarwać widoku.

Darmo westalskie panny wota czynią mocne
Odprawiać pilne straże i dzienne, i nocne;
Bo gdy sen naturalny której splata oczy,
Z bliskiego ognia często rada iskra skoczy,
Aż łamie wiarę,
Gani ofiarę.

Miłość śliczne purpury, co je wstyd farbuje
I czym się czystość zdobi, tak zmazę, zgluzuje,
Że potem żaden malarz glansu ni poloru
Nie potrafi przywrócić, własności koloru;
Opełzły farby,
Bo w wstydzie karby.

Bywa miłość w ogródku obwiedzionym płotem
Złotej ligi małżeńskiej, choć jej to nic po tem
Boskie psować wyroki; lecz ta gospodyni
W gruntownym ogrodzeniu skryte dziury czyni,
Skąd wielkie szkody
W jarzynie młodej.

Rozgrzeje miłość i tych, co je wiek zgrzybiały
Z ciepła naturalnego odmienił w śnieg biały,
Trudnej dokaże sztuki, jeźli w zgniłym próchnie
Ognia mniej, dymu więcej znajdzie, gdy weń dmuchnie;
Bies się ucieszy,
Gdy stary zgrzeszy.

Otóż masz jawny dowód, Narcyzie zuchwały,
Że, miłości ,w daninie hołduje świąt cały,
Czują ludzie, czuje zwierz, czuje to, co żyje,
Moc pani, z której władzy nikt się nie wybije.
Porzuć upory,
Zażyj pokory.

Idź tam, życzę, gdzie Echo swym cię prosi głosem:
Często instynkt prowadzi za Fortuny losem
Tych, co za wolą nieba i za ludzką radą
Chodzą i swego szczęścia w nich nadzieję kładą;
Kto się tak rządzi,
Nigdy nie zbłądzi.

Lecz kto zuchwale stąpa, górą nosi oczy,
Wpadnie w dół lub się w wodzie głębokiej omoczy,
Jak Narcyz wzgardzie Nimfę, a do źrzódła kwapił,
Z łez własnych trunku zażył i śmierci się napił.
Skończył ze wstydem
Wojnę z Kupidem.

:) Miłego dnia ;)
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
2900
#falco nieaktywny
18 kwietnia 2015r. o 16:34
''A więc sądzisz, że możesz odróżnić
Niebo od piekła?
Niebieskość nieba od cierpienia?
Odróżniłbyś zielone pola
od chłodnej stalowej szyny?
Uśmiech od welonu?
Sądzisz żebyś mógł?

Czy zmusili cię, byś zamienił
swych bohaterów na widma?
Gorący popiół na drzewa?
Gorące powietrze na zimny powiew?
Chłód komfortu na zmiany?
Czy zamieniłeś swój moment marszu na wojnie
na główną rolę w klatce?

Jak bym chciał… Jak bym chciał, abyś tu był.
Jesteśmy tylko dwoma zagubionymi duszami...(...)''

Georg R.Waters
;)

"bierz życie z każdym oddechem..."
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
13021
eto
18 kwietnia 2015r. o 18:09

[POLSKA! POLSKA! O! KRÓLOWA...]



Polska! Polska! o! królowa,

Polska! Polska Bogdanowa,

Za nią lecą wszystkie dusze

I żupany i kontusze.

Polska! Polska! o wesoła,

Gdy w objęciach archanioła

W gwiazdę błyska, w kwiat rozkwita,

O! zbawiona - choć zabita.

Choć zabita męczennica,

Sławianszczyzny to siostrzyca,

A wolności to stolica,

A dla wiary ołtarz złoty.



Wieje ku niej hymn tęsknoty,

Weseli się ród wybrany;

Apostoły, świata pany,

Uwielbieni w całym mirze,

Niosą kwiaty, niosą krzyże,

Polszczy! Polszczy na zbawienie...



Głupie mędrców pokolenie

O! coś szemrze, coś doradza....

Na ołtarzu ciernie sadza

I zamyka pańskie progi -

Płacze, płacze! lud ubogi,

Płacze! płacze! powątpiewa -

Owoc gorzki! z tego drzewa!

Owoc gorzki pełny pleśni,

Lud omdlewa - czeka pieśni!



Wyszła, wyszła ziem nadzieja,

Złote dźwięki... epopeja!

Lud się krzepi i weseli;

Cherubiny i anieli

Zaśpiewali... z ranną rosą

Wzięli kwiaty, w niebo niosą,

W niebo niosą hymn pamięci

Cherubiny - dusze - święci....

I hymn leci i hymn wieje,

Słyszę, słyszę epopeję...



A na świecie, coraz gorzej,

Świat okwita - mędrcy chorzy,

Chorzy! chorzy! o! mordercę,

A chóru j aż o! na serce,

Nie słuchają... schorowani.

A hymn wieje od otchłani,

Wieje, dzwoni... a zabawka,

A cackoż to - a przegrawka

Złota, cudna, niesłychana -

Wypieszczona pieśń Bohdana...



A na świecie coraz gorzej,

Kto wie, może się ukorzy...

Ale gdzie tam!.. mędrcy chorzy,

A na dumęż oj! chorują -

Epopeja... a nie słyszą,

Epopeja, a nie czują,

A śpiewają wciąż - a piszą....



Świat okwita - mędrca słowo

Bezechowe - rusza głową,

A wciąż śpiewa - a wciąż pisze.

Światy w kwiaty... pieśni słyszę,

A od stepów lecą z rosą,

Ludziom dobrym pokój niosą,

A złym ludziom utrapienie.

Epopeja - blaski - cienie,

Cherubinów Hymn ograny,

Wypieszczony - wyśpiewany,

Ale mądry! ale wielki!

Hymn do Panny Zbawicielki...



Ciągła, ciągła epopeja,

A cudowna, tajemnicza,

A nieznana - a dziewicza,

A dźwiękami świat okleja,

A słowami dżwięczy wiecznie,

O! niebiańsko - o! słonecznie!..

A tak błyszczy jak kometa...



Święty! święty to poeta,

Epopeja, śpiewa, dzwoni....

A do nieba oj wciąż goni,

W cherubinów patrzy lice,

Światy, słońca, błyskawice

Ciągle nad nim się promienia,

Ciągle dzwonią - słowa żenią....

Światy w kwiaty - światów dzieje

Układają w epopeję.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
18 kwietnia 2015r. o 20:38
Bruno Jasieński :)
Prozowierszem

Od zielonej lampy
na białym obrusie
kładą się półkola
ekstatyczne.
Chryzantemy milczą.
Pianino słucha.
Biały mops na pomarańczowym taborecie.
Granatowe niebo jest usiane gwiazdami, jak
sztandar amerykański.
Z okna trzeciego pietra wyjrzał lunatyk i nie
spotkawszy księżyca wrócił w łoże małżeńskie,
jak przyzwoity obywatel.
A księżyca nie ma.
Księżyc ma stosunek z kotem na dachu
sąsiedniej kamienicy.
Zegar cyka:
Już czas. Już czas.
Teraz wrócę już zaraz ze swojego koncertu,
pełen owacji,
recytacji
i wibracji,
jak potrącona mandolina.
Kiedy wbiegnę po schodach i stanę na progu.
Mops ugryzie mnie w łydkę,
a ty podniesiesz się z wolna ze swojego maleńkiego,
utulnego fotelika.
Będziesz wyższa i smuklejsza niż zwykle,
a po końcach loków, co ci spadają na szyję,
poznałem, żeś na mnie czekała.
Dlatego powiem jak naj obojętniej:
-Dzień dobry.-
I - -Śliczna pogoda...-
A potem - -Strasznie chce mi się pić-
Wtedy ty podejdziesz do mnie zupełnie blisko -
blisko
i bez słowa podasz mi swoje małe,
wykrojone,
ładne
usta.
Pochylam się nad nimi i piję,
aż powoli lampa, mops i porcelanowy Paderewski
zaczynają tańczyć jakiegoś dziwnego cake -
walka,
coraz prędzej, coraz prędzej,
a pośrodku tego wszystkiego
siedzi wielki czarny kot z zielonymi
fosforyzującymi oczyma,
które znam tak dobrze.
Ale po trochu i te oczy zaczynają się powlekać
lekką, puszystą mgłą,
a skądś z daleka,
z zaświatów
słyszę cichy, mistyczny szept,
jak szelest strun,
wieczorem.
- Zanieś mnie na otomanę... -





Dopisane 18.04.2015r. o godz. 20:32:

~aa napisał(a):

VANEGGIAR D'UNA INNAMORATA


Goreję czy nie? Cóż to ja za nowy
[...]
Winna bym była, gdybym się kochała,
Ale o miłość serce me nie stoi.
Ale nie toż to, jak bym kochać chciała,
Gdy się myśl myślić o miłym nie boi?
Cóż by, gdybym też miłości zarwała?
Nie wiem; ale wiem, że mi pęta stroi.
Kocham? Nie kocham? Dziwnie we łbie knuję:
Nie chcę, nie kocham, a przecię miłuję.
[...]
A ty mi pomóż, Kupido skrzydlaty,
Co w mózgu moim takie roisz dziwy.
Tak Falsirena miłosna mówiła
I tak się z swymi myślami biedziła.


Interesujący :)


Dopisane 18.04.2015r. o godz. 20:35:

Na sobotni wieczór :) Bruno Jasieński

Pocałunki

Próżno drażni mi nozdrza twoich włosów kosmyk
Kocham twych ust nęcący i słodkawy posmak
Gdy mi z lekka rozchylisz warg pąsowy lufcik
Wysypie garść pocałunków niewysłownych słów ci
Za balustradą zębów ustawionych w szereg
Mieszka twój mały język zawstydzony kleryk
A kiedy się przechyla przez poręcz balustrad
Bardziej jestem pieszczotą twoich słodkich ust rad
Przeskocz przeskocz odważnie przez mych zębów parkan
Wiele pieszczot ukrytych wgłębi słodkich warg mam
Tam gdzie nam miłość story z pocałunków utka
Czeka na cię mój język wiotka prostytutka
Długo trwa już jak blady nieruchomy Budda
Śniąc o tym komu sekret swoich słodkich ud da
Upieść upieść ją całą w dół wokół i w poprzek
Blade usta spragnione ci na ustach oprze
A kiedy was pieszczota porwie w wir gorętszy
Zawiśnie ci bezwładnie na zębów poręczy
I tając współomdlała jak zamarzły sopel
Wytryśnie ci na wargi krwi kilkorgiem kropel
W najgłębszym ciał dotyku płeć jest jak rekwizyt
Zajmiecie się wzajemnym oddawaniem wizyt
By wracając zmęczeni z tych długich eskapad
Nie zauważyć zmroku co tymczasem zapadł
Nudne są mi te usta teren wiecznych walk ów
Pójdziemy dla swych pieszczot szukać innych alków
Aż lecącym w swój odmęt by na mule dnia leci
Cisza nocy na ustach nam położy palec




Dopisane 18.04.2015r. o godz. 20:38:

... i ciekawostka;)

Wiosenno - Bruno Jasieński

genialnej recytatorce tego wiersza
p.Irenie Solskiej-Grosserowej


T A R A S koTARA S TARA raZ
biAłe pAnny
poezjAnny
poezOwią, poezAwią
poezYjne poezOSny
MAKI na haMAKI na sOSny
rOŚśnym pełnowOSnym ranem
PoezAwią, poezOwią
pierwsze
szesnastoLEtni, LEtnie
naIWne, dzIWne wiersze
kłOSy na włOSy bOSo na rOSy
z brUZDy na brUZdy jAZDy bez UZDy
słOńce uLEwa zaLEwa na LEwo
na LEwo na LEwo na LEwo prOSTo
OSTy na mOSTy krOST wodorOSTy
tuPOTY koPYT z łoPOTem oPADł
oPADł i łoPOT i łoPOT i POT


<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
18 kwietnia 2015r. o 22:00
:) Mikołaj (piękne imię ) Sęp Szarzyński

SONET V
O nietrwałej miłości rzeczy świata tego

I nie miłować ciężko, i miłować
Nędzna pociecha, gdy żądzą zwiedzione
Myśli cukrują nazbyt rzeczy one,
Które i mienić, i muszą się psować.

Komu tak będzie dostatkiem smakować
Złoto, sceptr, sława, rozkosz i stworzone
Piękne oblicze, by tym nasycone
I mógł mieć serce, i trwóg się warować?

Miłość jest własny bieg bycia naszego,
Ale z żywiołów utworzone ciało
To chwaląc, co zna początku równego,
Zawodzi duszę, której wszystko mało,

Gdy Ciebie, wiecznej i prawej piękności
Samej nie widzi, celu swej miłości.

:) Taki dialog zabawny

Jan Gawiński
Sielanka trzecia
NIESFORNE ZALOTY


PASTERZ, TESTYLIS


T[ESTYLIS]
Przecie ty za mną, Idmon, przecie mię szlakujesz.
Tak-li to, dobry pasterz, dobytku pilnujesz?

PASTERZ
Wrona za pługiem chodzi, koza za leszczyną,
ja za tobą, Testylko, ma krasna dziewczyno.

T[ESTYLIS]
Nie proszę, byś szedł za mną, pilnuj raczej trzody –
gdzie kto obecnym nie jest, tam się spodziać szkody.

PASTERZ
Gdzie ja, tam trzoda; szkody namniej się nie boję –
bym przy tobie był, o to najwięcej ja stoję.

T[ESTYLIS]
Być przy mnie, coć stąd za zysk? Pilnuj każdy siebie.
Ja jaką-m jest, takową zostanę bez ciebie.

PASTERZ
Być przy tobie jest rozkosz, a bez ciebie, zasię,
wszytko mi niepożądno, choć w najlepszym wczasie.

T[ESTYLIS]
Nie żartuj! Jeśliś z drugich nawykł więc żartować,
ze mnie nic. Musisz dalej do głupszych wędrować.

PASTERZ
Nie żartuję, dalibóg! Już dzień mija trzeci,
jak się we mnie co dalej gorszy ogień nieci.

T[ESTYLIS]
Toć lato pewnie dało takie rozpalenie;
przydzie zima, co chłodnym swym twą niemoc zżenie.

PASTERZ
Ach, co czynisz? Nie szydź mną! Tyś mi jest przyczyną –
me zapały są z ciebie, z ciebie samej zginą.

T[ESTYLIS]
Ognia nie mam, ale zaś to widzę po tobie,
żeś w gorączce – tak nie dziw, że zmyślasz w chorobie.

PASTERZ
Piękna twarz, piękne oko, piękne piersi twoje –
te to zapały we mnie, te to ognie moje.

T[ESTYLIS]
Lubom taka, nie taka, siła w Argu włości:
jest Menala, jest Filis, kochaj te piękności.

PASTERZ
Twa uroda, twa wdzięczność i usta różane,
bym kochał i w nie patrzał, jak z musu mi dane.

T[ESTYLIS]
Mały zysk i obrada, według mego zdania,
widzieć i znać piękności, ale nie kochania.

PASTERZ
Wżdyś nie kamień, dasz się tak, jako drugie użyć.
Cudzych chęci nie gardzić, kiedyć pragną służyć.

T[ESTYLIS]
Nie gardzę, ale o twe mniej ja dbam usługi;
u mnie niemi nie wskórasz – radzę, daj je drugiéj.

PASTERZ
Póki-ć róża na twarzy, póki-ć kwitną lata,
zażyj wieku młodego, zażyj, radzę, świata.

T[ESTYLIS]
Myśl i serce wesołe, a sumnienie czyste
to dobro, to wesele u mnie wiekuiste.

PASTERZ
Z ołtarzem teraz trzymasz; i tam ręce dają
do przyjaźni – niech i me dziś tego doznają.

T[ESTYLIS]:
Co czynisz?! Nie tykaj mię, darmo się pasujesz:
mam Dyjannę w obronę, nic nie wytargujesz.

PASTERZ
Ej, radzę, skłoń się prośbom. Kto nie dba na prośby,
uczyni poniewoli, gdy nastąpią groźby.

T[ESTYLIS]
Zaniechaj mię! Czemu mię drzesz jak niewolnicę?
Nie mię kol swą szczeciną, boć podrapię lice!

PASTERZ
Ma Testylko nadobna, moja pastereczko,
już też czas, daj się skłonić, ma piękna gwiazdeczko.

T[ESTYLIS]
Słowa piękne, miód szczery, w sercu żółci pełno;
znać po oczach, że czarny tłum pod białą wełną.

PASTERZ
Nać tę parę jabłuszek i ten kwiat czerwony,
a niechaj będzie umysł twój ku mnie skłoniony.

T[ESTYLIS]
Ty mnie tym nie pozyszczesz sobie upominkiem –
mam ja dość róży doma i ruty z barwinkiem.

PASTERZ
Naści te uploteczki i tasiemki jasne,
nóżki temi opleciesz, temi czółko krasne.

T[ESTYLIS]
miły, twe uplotki plotki – precz z niemi.
Temi mię nie ułowisz, by wędy złotemi.

PASTERZ
O twarda, o niebaczna, o z kości spłodzona!

T[ESTYLIS]
Cóż na tym, bylem k tobie nie była skłoniona!

PASTERZ
Drzewem tobie było być lub polnym kamieniem.

T[ESTYLIS]
Ba, już nie dbam – jakim chcesz, nazwi mię stworzeniem.

PASTERZ
Przydzie czas, co cię proszą, ty będziesz prosiła.

T[ESTYLIS]
Komu dzisia i potem temu cnota miła.

PASTERZ
W cnotę karzesz? A ów kierz coć powie w leszczynie?

T[ESTYLIS]
Kogo Bóg chce zachować, wśród ognia nie zginie.

PASTERZ
Nie tak mi prawił Miłko z Dametą o tobie.

T[ESTYLIS]
Zły język i żywego namaca, i w grobie.

PASTERZ
Za sprawami i język pospolicie chodzi.

T[ESTYLIS]
Złość i zazdrość z cnót często występek urodzi.

PASTERZ
Daj, szczęsna Dziewka, która Dafnisa lubiła!

T[ESTYLIS]
Gdy przystojnym sposobem, każda rzecz jest miła.

PASTERZ
I tu by był ten sposób, ale hardo bijesz.

T[ESTYLIS]
Cóż czynić? Jako tako tu nic nie utyjesz.

PASTERZ
Odchodzę. Można Wenus, chluśni tę dziewczycę.

T[ESTYLIS]
Nie boję się: mam ja swą w obronę dziewicę.

PASTERZ
Bogdajś z chłopem, nie z pięknem pasterzem rzecz miała.

T[ESTYLIS]
By nie z tobą, jeno z tym, komum serce dała.


:) Rogers Waters

Wszystko, czego dotykasz
Wszystko, co widzisz
Wszystko, czego smakujesz
Wszystko, co czujesz
Wszystko, co kochasz
Wszystko, czego nienawidzisz
Wszystko, czemu nie ufasz
Wszystko, co sobie zatrzymujesz
Wszystko, co dajesz
Wszystko, czym handlujesz
Wszystko, co kupujesz
Co wyżebrzesz, pożyczysz lub ukradniesz
Wszystko, co tworzysz
Wszystko, co niszczysz
Wszystko, co robisz
Wszystko, co mówisz
Wszystko, co jesz
Każdy, kogo spotykasz
Wszystko, co lekceważysz
Każdy, z kim walczysz
Wszystko, co jest teraz
Wszystko, co przeminęło
Wszystko, co nadejdzie
I każda rzecz pod Słońcem istnieje w harmonii
Ale Słońce jest zaćmione przez księżyc
;)

Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.
REKLAMAEfekt-Okna zaprasza