Chciałabym Ci, Mamo, posłać w moim liście
kroplę rosy ubraną w srebrną pajęczynę,
by iskier tysiącami błyszczała perliście
i otulała dłonie w pochmurnej godzinie...
Chciałabym Ci, Mamo, kolorowej łąki
ukroić, jak szarlotki kawałek, z jabłkami;
w kaczeńce ustrojony i w liliowe dzwonki,
i rozwinąć dywanem pod Twymi stopami...
Chciałabym Ci, Mamo, ze skrzydeł motylich
pyłkiem - jak malarz pędzlem - tęczę wymalować,
byś w jej łagodnym blasku, gdy głowę pochylisz,
mogła odnaleźć uśmiech, a zmęczenie schować...
Chciałabym Ci, Mamo, z obłoków majowych,
w najpiękniejszych odcieniach, w najjaśniejszych tonach,
zebrać nici i utkać chustę koronkową,
byś ją mogła - jak skrzydła - nosić na ramionach...
Chciałabym Ci, Mamo, w zielonej kopercie
wysłać najlepszą cząstkę wiosennego świata,
a w rogu z prawej strony - namalować serce
czerwonym atramentem z podpisem - Renata...
Pewność
Miękka chusteczka
ocierała łzy, smutki małe i duże,
przeganiała gwałtowne, dziecinne burze
Twój Uśmiech
Ciepły szal
otulał radosne chwile i ogniki,
co tańczyły nieśmiało w rytm serca muzyki
Twoje dłonie
Kryształowe lustra
malowały moje najlepsze odbicie,
każdą chwilę dobra w podwójnym zachwycie
Twoje oczy
Kolorowy parasol
przeganiał czarne chmury i złe zawieruchy,
dawał iskrę nadziei i ziarnko otuchy
Twoja miłość
Twój uśmiech, Twoje dłonie, Twoje dobre oczy,
Twoje serce - przy moim wytrwale wciąż kroczy;
Tak było, jest i nadal zostanie tak samo ...
Za tę pewność niezbitą
dziękuję Ci, Mamo.
Danuta Wawiłow
Mama ma zmartwienie
Mama usiadła przy oknie.
Mama ma oczy mokre.
Mama milczy i patrzy w ziemię.
Pewnie ma jakieś zmartwienie...
Zrobiłam dla niej teatrzyk -
a ona wcale nie patrzy.
Przyniosłam w złotku orzecha -
a ona się nie uśmiecha.
Usiądę sobie przy mamie,
obejmę mamę rękami
i tak jej powiem na uszko:
"Mamusiu, moje jabłuszko !
Mamusiu, moje słoneczko !..."
Mama uśmiechnie się do mnie
i powie: "Moja córeczko..."
:) mama jest najważniejszą osobą w życiu każdej osoby więc nie zmniejszajmy tej roli i poświęćmy im chociaż ten jeden cały dzień :)
''Za to , Mamo , że w noc czujnie strzeżesz
kolorowych i spokojnych mych snów;
za to , mamo , ze ci zawsze mogę wierzyć ,
że rozumiesz mnie nawet bez słów;
cóż ci dzisiaj mogę za to dać , Najdroższa Mamo ?
Po jednym kwiatku za noc każdą nieprzespaną ,
po jednym kwiatku za każde zmartwienie ,
po jednym kwiatku za płynące z Twych rąk ukojenie .
Za każdą Twą zmarszczkę - jeden kwiat
i jeden za każdy siwy włos .
Pod nogi trzeba by ci rzucić cały świat ,
wszystkie kwiaty na ogromny stos .''
Dopisane 26.05.2016r. o godz. 18:57:
B. Leśmian
Wyszło z boru ślepawe, zjesieniałe zmrocze,
Spłodzone samo przez się w sennej bezzadumie.
Nieoswojone z niebem patrzy w podobłocze
I węszy świat, którego nie zna, nie rozumie.
Swym cielskiem kostropatym kąpie się w kałuży,
Co nęci, jak ożywczych jadów pełna misa,
Czołgliwymi mackami krew z kwiatów wysysa
I ciekliną swych mętów po ziemi się smuży.
Zwierzę, co trwać nie zdoła zbyt długo na świecie,
Bo wszystko wokół tchnieniem zatruwa i gasi,
Lecz, gdy ty białą dłonią głaszczesz je po grzbiecie,
Ono, mrucząc, do stóp twych korzy się i łasi.
**********
&spfreload=10
Dopisane 26.05.2016r. o godz. 21:44:
Czerwone wino
Bardzo wcześnie jest jesień. Coraz wcześniej słońce
Za jezioro z ołowiu w drżące spada trzciny.
Dzień jest po to, by sennie płynęły godziny,
A wieczór, by oglądać gwiazdy spadajace.
Renoir chyba w sadzie pomalował śliwy,
Tak ich skórka zielona, a brzegiem liliowa,
I wszystko tu coś znaczy, tylko brak na słowa.
Ach! jak tu odpowiedziec, czy jestem szczęśliwy?
Jak nurek schodzi w mroki tajemniczych głębin,
Gdzie się przepych koralu bogato rozpina,
Tak ja wypijam wzrokiem czerwoność jarzębin,
Lub próbuję wargami czerwonego wina.
* * * [Kiedym Cię żegnał...] (wiersz klasyka)
Adam Asnyk
Kiedym cię żegnał, usta me milczały
I nie widziałem jakie słowo rzucić,
Więc wszystkie słowa przy mnie pozostały,
A serce zbiegło i nie chce powrócić.
Tyś powitała znów swój domek biały,
Gdzie ci słowiki będę z wiosną nucić,
A mnie przedziela świat nieszczęścia cały,
Dom mój daleko i nie mogę wrócić.
Tak mi boleśnie, żem odszedł bez echa,
A jednak lepiej, że żadnym wspomnieniem
Twych jasnych marzeń spokoju nie skłócę,
Bo tobie jutrznia życia się uśmiecha,
A ja z gasnącym żegnam cię promieniem
I w ciemność idę i już nie powrócę.
*** Nie płacz w liście
ksiądz Jan Twardowski
Nie płacz w liście
nie pisz, że los Ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
Kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
Odetchnij, popatrz
Spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij, że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz
(Dogmatycy hałasują po łacinie...)
ksiądz Jan Twardowski
Dogmatycy hałasują po łacinie
moraliści brzęczą nad korytkiem ludzkiego sumienia
apologeci skrzypią – porozpinani na krzyżu wiary
kaznodzieje reperują głośnik, żeby ich było lepiej słychać
filozofowie mruczą na świętego Tomasza ustawionego już
ze starymi rocznikami świętych – w archiwum raju
męczennicy liczą na głos uderzenia w twarz
skrupulatom spadła nareszcie na głowę dynia grzechu
organiści oblizują dźwięki –
wierni podzielili się na wojenne obozy
I tylko w szczerym polu
w oddechu zioła-
na klęczkach podziwiając zaspy nieba
można jeszcze znaleźć Ciszę
** (Lipo...)
ksiądz Jan Twardowski
Lipo
która masz drewno miękkie
a jednocześnie trwałe
matko tylu wspaniałych rzeźb
w cieniu twoim odpoczywał
nie tylko Jan Kochanowski
z twojego drewna
powstawały skrzypce
im starsze tym młodsze
dobranoc :)
Dopisane 28.05.2016r. o godz. 20:56:
Dobry wieczór :)
Maria Polak (Maryla)
a we mnie jest wiosna
we mnie jest wiosna chociaż przemijanie
wpycha usilnie w życia jesień cicho
wylewa krople tkane z rozczarowań
całus na wargach składa wbrew mnie siłą
chcę się zagubić w gąszczu barw i światła
serce kształtować pyłem gwiazd najczystszych
słów ołowianych nie znać i nie słyszeć
bez gorzkich doznań otwierając myśli
żyć pragnę z uczuć zachwytów i ciepła
ze świtem słyszeć kryształowe nuty
nadziei która gdzieś na horyzoncie
rumieńce czasu nieustannie liczy
Dorastają znienacka przez miłość, i potem tak nagle dorośli
Trzymając się za ręce wędrują w wielkim tłumie -
(serca schwytane jak ptaki, profile wzrastają w półmrok).
Wiem, że w ich sercach bije tętno całej ludzkości.
Trzymając się za ręce usiedli cicho nad brzegiem.
Pień drzewa i ziemia w księżycu: niedoszeptany tli trójkąt.
Mgły nie dźwignęły się jeszcze. Serca dzieci wyrastają nad rzekę.
Czy zawsze tak będzie - pytam - gdy wstaną stąd i pójdą?
Albo też jeszcze inaczej: kielich światła nachylony wśród roślin
Odsłania w każdej z nich jakieś przedtem nie znane dno,
Tego, co w was się zaczęło, czy potraficie nie popsuć,
Czy będziecie zawsze oddzielać dobro od zła?
Maria Szembekowa
Minęły lata. Wszystko się zmieniło,
Swych przysiąg dotrzymał kochanek,
Dziewczę swobodę dziewiczą straciło,
Jej czoła mirtowy tknął wianek.
Znów ją widziałam jak przy męża boku,
Wciąż równie mu droga i miła
Nadzieję, męstwo w jego czerpiąc oku,
Po drodze żywota kroczyła.
I rzekłam sobie: Szczęśliwa to żona,
Której myśl wiecznie do męża zwrócona!
W smutku, nieszczęściu, miłość jej jest zbroją
Ale ja wolę — wolę wolność moją!...
I znowu później, pod tą samą strzechą,
Śmiech dziecka się rozległ wesoły,
Ojcu weselem, matce brzmiąc pociechą,
Za wszystkie jej życia mozoły.
Nieraz widziałam jak młodzi rodzice,
Z wyrazem spokojnej radości,
Wzrok zatapiali w drobne dziecka lice,
O jego już marząc przyszłości...
:)
Dzieciństwo
Jerzy Liebert
Czasem miewam fantazję naiwnego słodkiego dziecka -
Kręciłbym fujarki i zganiał koty z zapiecka.
Rąbałbym drzewo sosnowe poszczerbionym, ciężkim toporem
I nosił wodę ze studni do bielejącego dwom.
Z pachnącej, wiotkiej leszczyny wyciąłbym smagłe pręty
I wsiadłszy na nie ujeżdżał, niby znarowione źrebięta.
Z szyszek zebranych w lesie budowałbym wielkie gmachy,
Gdzie okna byłyby z liści, a brama z kawałka blachy.
Nie umiałbym wcale czytać i byłbym bardzo szczęśliwy,
Chodziłbym spać wcześnie i patrzył, jak ciemnieją szyby.
Czasem zagrałbym w loteryjkę, babcia by mi pomagała,
Tatuś by się uśmiechał, a mama trochę gniewała.
Chciałbym znowu pojechać na jakąś chłopską zabawę,
Gdzie dzieci liżą cukierki, a starsi tańczą na trawie.
A później wracać wozem w letnie, słodkie zmierzchania.
Widzieć swój dwór z daleka, czuć mocny zapach siana.
Znaleźć się kiedyś w stolicy, iść pierwszy raz do teatru.
Wdychać woń dekoracji, słuchać przeciągłego wiatru.
Na stancji tęsknić do domu. w niedzielę chodzić do kościoła.
Odrabiać pilnie lekcje i pytać - kiedy się skończy szkoła.
Gdy myślę o tym wszystkim, jest mi dziwnie smutno i wesoło -
Bo dzieciństwo było takie zaklęło, doprawdy zaczarowane koło.
Dzieciństwo - Julian Tuwim
O Cyganach, północy i strychu,
Pełnym szpar, dziur od sęków przez które
Seledynu płynną sztukaturę
Księżyc wlewał na sufit wisielczy,
O sekretach, po ciemku, po cichu,
O wędrownym teatrze i mnichu,
Zbierającym pod gwiazdami zioła,
Będzie powieść straszna i wesoła.
Cienie liści w trzepocie na ścianie,
Srebrne bryzgi przez drżącą firankę,
Sen mój z jawą bawił się w chowankę
I przez siatkę włóczkową łóżeczka
W nieskończoność wpływał niespodzianie,
Wtedy – łkanie, biały strach, wołanie!
Jak śnieżyca pędzą barwne skrawki - -
Sny: w potwory rosnące zabawki.
W starej książce był posępny szatan,
Co wpatrywał się w Lygię zlęknioną,
Była Lygia moją narzeczoną,
Więc ratować ją chciałem alchemią
I warzyłem ziółka jak szarlatan,
Potem nocą mnie dusił Lewiatan,
A przed bramą stały groźne czaty:
Pan wieczności – czarny pies kudłaty.
Były walce i rzewne piosenki,
Bale w zamkach i zaklętych stolicach,
(Wtedy jeszcze po lwowskich ulicach
Chodził Felek Przysiecki z kochanką!)
Były drżenia, wyznania i lęki,
Szum kasztanów, słodkie łzy podzięki,
I był księżyc, co patrzał z wysoka
Na Felaxa de Birbante Rocca!
I te dziwne, niespokojne wieści!
O, majowe i szalone wino!
Rycerz Felax północną godziną
Gorączkowo opowiadał dziwy:
„Wiatr ogrody rozkołysał w mieście,
A w paltocie zmięty liść szeleści!”
…Błądzą w rynku cienie niedorzeczne,
Drżą, jak serca, gwiazdy średniowieczne.
Gwiazdy! Nuty rozbitych kantylen,
Na niebiosa garściami ciśnięte!
Czyje dłonie obłąkane i święte
Rozrzuciły moją młodość śpiewną?
Kto otulił w błękitną mantyllę
Czarną Łódź, romantyczną Sewillę!
Błędny dandy, uśmiechnięty blado,
Szedłem miastem w płaszczu i ze szpadą.
Gdzie mój rycerz ze swym Rossynantem?
Gdzie ów Petzold z obliczem jak grabarz?
Kasztelanka gdzie? Cygan Barnabasz
Barligunti zwany Rumbarbarum?
Gdzie Panagel z Kapitanem Grantem?
Tam zostali. A ja – emigrantem
Jestem… Tęsknię za ojczyzną moją!
Tutaj, u was, obco mi, nieswojo.
Tam wielbłąda miałem na Sudanie,
A żyrafę i palmę na Niassie!
Gwatemala miała głowy ptasie,
Na Jamajce wodospad się pienił,
Ktoś rogaty był na Labuanie,
Fioletową kochałem Tasmanię,
Z dzikusami nocą szły do tańca
Jaguary z ”Młodego wygnańca”.
Tam zostałem – w albumie pocztówek,
Na obrazkach, na markach pocztowych,
W lalkach z kitu, w ogniach kolorowych,
W czarnej magii, w mym laboratorium,
Pełnym rurek, kółek, gwoździ, śrubek,
Tam, w kajetach, gdzie tysiące słówek
Z egzotycznych zbierałem słowników.
Tam zostałem – w matczynym kajecie,
W najcudniejszym z wszystkich cudnych wierszy!
Świat bajeczny, dziw poezji pierwszy!
Był tam strzelec, co nie dał kwiczołów,
I pocztylion w ogromnej karecie,
Były dzwony i płaczące dziecię,
Jakieś zdanie: ”żegnaj… ruszam w drogę”
I ”daj czarkę – dokończyć nie mogę”.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.